Rzeczywistość odrobinę skrzeczy i to chyba podstawowy powód, że przypomina o sobie żeński odpowiednik Janusza Palikowa na lewicy, czyli posłanka Senyszyn.
Jak przystało na osobę wrażliwą społecznie, poruszyła temat dla obywateli niezwykle ważny, a mianowicie kwestię opodatkowania kościoła i związków wyznaniowych. Ponoć tygodnik „Wprost” dowiedział się, że zamierza nawet złożyć w Sejmie projekt ustawy regulującej tę kwestię.
Kluczowym argumentem podnoszonym przez divę lewicy jest ten, że dzięki deklaracjom obywateli do jakiego kościoła należą, państwo będzie mogło pobrany podatek od wiary uczciwie rozdysponować.
Rozumiem to tak, że jeżeli ze złożonych (obowiązkowo rzecz jasna, bo jak inaczej) deklaracji będzie wynikać, że na przykład katolików jest 60%, prawosławnych 1%, protestantów 0,5%, innych wyznań po ileś tam promili, to kwota zebrana od wszystkich określających się jako wierzący zostanie odpowiednio między reprezentujące ich oficjalnie „władze” rozdysponowana. Katolicy dostaną 60 jej procent, prawosławni jeden procent itd. Natomiast osoby niewierzące nie będą nic płacić.
Skoro bowiem posłanka Senyszyn twierdzi, że sytuacja, w której państwo finansuje niektóre przedsięwzięcia Kościoła katolickiego, jak choćby budowę Świątyni Opatrzności Bożej, jest wobec podatników nieuczciwa. – Przecież są wśród nich zarówno osoby niewierzące, jak i wyznawcy innych religii. [źródło: onet.pl] to logicznym jest wniosek, że w jej wizji osoba niewierząca żadnych opłat na rzecz wyznawców jakichkolwiek religii nie ponosi.
Wynika z tego również to, że katolik nie będzie finansował remontu synagogi, a żyd organizacji jasełek na krakowskim rynku - ale to tylko taki marginalny detal.
Podsumowując: Rozumiem to tak, że każda religia dostanie z budżetu kwotę proporcjonalną do ilości zadeklarowanych wyznawców i wedle uznania na własne cele ją przeznaczy.
Jeżeli nie popełniłem błędu i dobrze zinterpretowałem pomysł posłanki Senyszyn, to muszę przyznać, że jest to dość ciekawe podejście do zagadnienia i na swój sposób uczciwe. Na pewno ma swoje zalety.
Nie rozumiem tylko jednego - Dlaczego niewierzący nie mają nic płacić. Jest w końcu coś takiego, co powinno być bliskie przedstawicielom lewicy i nazywa się solidaryzmem społecznym.
Ja na przykład w ogóle nie korzystam z publicznej służby zdrowia ani publicznej oświaty, a zgodnie z owym solidaryzmem, grzecznie na nie płacę. Oczywiście wiem, że to się może zmienić i (odpukać) będę musiał skorzystać z dobrodziejstw tych instytucji i właśnie a conto takiego nieszczęścia cały czas łożę kasę. Przyjmuję to do wiadomości.
Jednak z tego punktu widzenia, propozycja pani Senyszyn odbiega od dotychczasowych standardów łupienia obywateli, bo zwalnia z płacenia na przybytki wiary osoby potencjalnie mogące przecież w każdej chwili się nawrócić i tym samy zacząć korzystać z kościołów, synagog czy meczetów – miejsc na które dotychczas nie dały ani grosza!
Konsekwentne zatem będzie przyjęcie tego rozwiązania również w przypadku właśnie służby zdrowia i szkolnictwa, a tym samym zaniechanie pobierania obowiązkowej składki od każdego obywatela, który po prostu zapłaci, gdy zadeklaruje się jako chory, lub przyjdzie mu do głowy, że chciałby być formalnie, bo z papierkiem, mądrzejszy. To jednak mało prawdopodobne, nie oszukujmy się.
Dlatego też, by było uczciwie, konieczne jest dostosowanie projektu pani Senyszyn do istniejących rozwiązań i pobieranie daniny na wiarę od wszystkich. Wierzących i niewierzących. Nieważne. Ma być solidarnie. Składkę pobraną od ateistów można rozdzielić między religie po równo. Wtedy moim zdaniem będzie OK.
Pozostaje jeszcze kwestia osób poszukujących i gotowych raz się na przykład obrzezać, by za chwile twierdzić, że transfuzja jest zła, bo w krwi mieści się dusza, czy jakkolwiek inaczej skaczących z wyznania na wyznanie. Można się jednak łatwo przed nimi zabezpieczyć przyjmując, że wyznanie można zmieniać dowolnie, ale tylko przed złożeniem rocznego PIT-u.
Jakkolwiek nie patrzeć, na pewno jest wiele detali wymagających w tym projekcie dopracowania. I tak naprawdę jedno bardzo mnie cieszy – lewica znów jest wrażliwa społecznie i nie pozwala, by media chcąc nie chcąc, na protestach musiały się wreszcie skupić.
"Dzierzba mimo bliskiego pokrewieństwa z wróblami, sikorami czy kanarkami, zachowuje się jak ptak drapieżny. Aktywnie poluje na duże bezkręgowce (głównie owady) oraz drobne płazy, gady, ssaki, a nawet inne gatunki ptaków. Po złapaniu zdobyczy często nie zjada jej od razu, lecz zawiesza na kolczastych krzewach, drutach lub wkład między rozwidlenia gałęzi drzew."
Tak powstają tzw. spiżarnie dzierzb.
ADRES E-MAIL
- Czy już Ci pisałem, że to oto miejsce jest symbolem mojej niezależności i wiary w wolność jednostki?
- Jakieś pięćdziesiąt razy... /Veszett a világ/
motto: Mówisz, że chcesz zostać pisarzem, to po prostu zwykły egoizm; chcesz wyróżnić się spośród marionetek i zostać ich animatorem. W istocie nie ma różnicy między tym, co chcesz robić, a malowaniem się kobiet... /Abe Kobo. Kobieta z wydm./
motto2: W każdej epoce, w każdym kraju zawsze istniały dwa stronnictwa: reakcji i postępu./Maurice Druon. Król z Żelaza/
Ludzie najczęściej stają się biegaczami, ponieważ tak ma być./O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Haruki Murakami/
spiritus flat ubi vult
Zapraszam do zwiedzania mojej spiżarni
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka