Przeglądając różnego rodzaju fora internetowe oraz grupy dyskusyjne, zaobserwować można ciekawe zjawisko ewoluowania poglądów młodej i dynamicznej inteligencji, która oddała swój głos na PO.
Zmiana ta nie dotyczy samego nastawienia do zwycięskiej partii, które cechuje się nadal wysokim poziomem ufności i zrozumienia, ale raczej podejściem do przedwyborczych deklaracji.
Pamiętam bowiem doskonale swoje zdziwienie, że kampanijny slogan Platformy o cudzie nie wywołuje powszechnego, jeżeli nawet nie kpiącego, to przynajmniej ironicznego uśmieszku i ponoć inteligencki elektorat tej partii tak ochoczo go 'kupuje'.
Pomijam już samą perfidię konstrukcji hasła „Polska zasługuje na cud gospodarczy", która skupia całą uwagę na wyrazie „cud" marginalizując wyraz ostatni, co moim zdaniem na taki właśnie efekt było obliczone; chodzi mi bowiem bardziej o samo użycie przez ponoć poważną, konserwatywno-liberalną partię jako motta swojej kampanii nadnaturalnych odwołań, co od samego początku zakrawało dla mnie na ostrą groteskę.
Okazało się jednak, że nie mam racji, bo jeżeli nawet bon mot ten nie przyczynił się do zwycięstwa, to na pewno w żadnym stopniu jego rozmiarów nie pomniejszył.
Gdy trwała kampania, w okołointernetowych dyskusjach zwolennicy Platformy podkreślali, że pełne brzmienie hasła o cudzie dotyczy właśnie gospodarki i tym samym ucinali argumenty sceptykom, bo nawet ci nie mogli przecież zaprzeczyć, że w sensie logicznym cud gospodarczy niczym złym ani niemożliwym na pewno nie jest.
Nieśmiałe głosy temat drążących, że wyżej już chyba nie można postawić sobie poprzeczki i nawet przedwyborcze obiecanki powinny być chociaż odrobinkę urealnione, raczej nie znajdowały zrozumienia i to u żadnej ze stron sporu.
Panował pełen optymizm i wiara, że PO jest partią kompetentnych fachowców, która zrobi porządek z bałaganem zastanym po rządzie PiS.
To, że taki panuje nie podlegało oczywiście żadnej dyskusji, bo (upraszczając) wiedział o tym każdy faktyczny i tylko zadeklarowany czytelnik Wyborczej, a potwierdzano mu to dodatkowo co chwilę nie tylko w Szkle Kontaktowym.
Gdy dodatkowo weźmie się pod uwagę, że publiczna deklaracja poparcia dla Kaczyńskiego traktowana była nieomal jak puszczenie bąka w windzie, nie sposób dziwić się tak bezrefleksyjnemu przyjmowaniu za dobrą monetę wszystkiego, co obiecywali ludzie z PO.
Tak właśnie - hura-optymistycznie - zakończył się prolog do rządów Donalda Tuska i pod względem nastrojów niewiele się dzisiaj zmieniło. Zaszła jednak pewna, moim zdaniem diametralna zmiana.
Mianowicie taka, że teraz nawet samo wspominanie o cudzie traktowane jest jako coś niestosownego czy wręcz małostkowego. To, co do niedawna było normalnym, realistycznym hasłem zwiastującym może tylko trochę na wyrost dobrobyt, stało się czymś nieomal wstydliwym, o czym po wygranych wyborach wręcz nie wypada wspominać.
Nie jest oczywiście żadną tajemnicą, że przyczyną tego stanu rzeczy jest nie tyle zmarnowanie czasu, który od początku trzeba było na reformy przeznaczyć*, co raczej brak faktycznego do nich przygotowania.
I właśnie na tym tle niezmiernie ciekawie przedstawia się podejście do pojęcia cudu dotychczasowych jego (nie bójmy się tego słowa) wyznawców. Okazuje się bowiem, że oni od samego początku traktowali ten slogan z przymrużeniem oka i jasne było dla nich cały czas, że jest on tylko pewnym zabiegiem słownym, a już na pewno nie powinien być traktowany dosłownie.
Owszem, nadal pojawiają się jeszcze czasem głosy, że można rozumieć cud gospodarczy jako nawiązanie do Irlandii czy Estonii, ale są one raczej nieśmiałe i wydaje się, że jest to tylko preludiom do ostatecznej, już powoli obowiązującej, kanonicznej interpretacji. Takiej mianowicie, że hasło „Polska zasługuje na cud gospodarczy" było od początku obliczone na mało rozgarnięty elektorat Samoobrony czy PiS, by ten łapiąc się na jego celowo populistyczny blichtr poparł Platformę i przyczynił się do jej zwycięstwa! I ciąg dalszy w stylu: Bowiem dla każdego inteligentnego człowieka cały czas było jasne, że cel uświęca środki i priorytetem było odsunięcie od władzy szkodliwej dla Polski partii braci Kaczyńskich!
Że też ja na to od razu nie wpadłem! To znaczy wpadłem, z tym jednak zastrzeżeniem, że fakty zdają się przeczyć temu, że dostrzegały to również osoby tak dzisiaj twierdzące.
Co zabawniejsze, poglądy tych osób oczywiście nie ewaluowały, bo w domyśle, nawet gdy mówiono o podatku liniowym, JOW i tym podobnych duperelach, to osoby o IQ pozwalającym rżeć jak równy z równym z żartów serwowanych w 'Szkle Kontaktowym' wiedziały, że najpierw należy odsunąć Kaczyńskiego, a później się zobaczy. Nie ma więc mowy o odstąpieniu od programu, bo priorytetowe zadanie zostało osiągnięte i kropka.
To naprawdę genialne w swej prostocie i jestem przekonany, że niewiele krajów może pochwalić się tak bezrefleksyjnymi, odpornymi na fakty, tresowanymi przez media indywiduami.
Jakkolwiek by jednak nie było uważam, że jest to ciekawy temat na przynajmniej małą rozprawkę dla jakiegoś zajmującego się tematem zachowań społecznych socjologa. Oczywiście to żadna nowość, ale ten konkretny przypadek dewaluowania „tylko" hasła reklamowego wspaniale moim zdaniem pokazuje, jak stosunkowo małym kosztem, przy nie dającym natychmiastowych profitów zaangażowaniu mediów, udało się Platformie wychować wiernego wyborcę, który w swej masie bezrefleksyjny, przyjmie grzecznie wszystko, co przedstawi mu się za fakt.
Gdybym był cyniczny tak naprawdę i w głębi duszy, a nie tylko na papierze czasem, musiałbym pogratulować specjalistom od pijaru świetnej roboty. Ponieważ jednak czasem staram się dociekać prawdy i być uczciwym przynajmniej wobec siebie, muszę stwierdzić, że to nieprzyzwoite tak bezczelnie okłamywać ludzi. Nawet jeżeli są zwyczajnie naiwni czy wręcz głupi. Takich numerów się nie robi.
W tym miejscu w zasadzie mógłbym skończyć, ale wypada przedstawić jakieś wnioski. Sądzę, że przede wszystkim istotne jest to, że elektorat Platformy jest w znacznej części słaby, pozbawiony głębszej wizji, która pozwalałaby mu upatrywać w ukochanej partii czegoś więcej niż tylko narzędzia do poczucia się kimś lepszym. Tym samym jest też chwiejny i podatny na sugestie tych, którzy zaproponują mu tę samą ułudę ale w nowej i ciekawszej promocji. Czy PiS może to wykorzystać? Wątpię. Już prędzej SLD czy inne SDPL.
Bowiem nienawiść do partii Kaczyńskich jest zbyt silna i w powszechnym przekonaniu popieranie jej jest czymś bardzo wstydliwym, że wręcz niemożliwe jest, by cała ta masa podniesionych do rangi mistycznej inteligencji ludzi nagle rozejrzała się wokół siebie i powiedziała szczerze i od siebie: Ja pie...le, król Donek I jest nagi!
*Polecam wpis skxpl na ten temat.
"Dzierzba mimo bliskiego pokrewieństwa z wróblami, sikorami czy kanarkami, zachowuje się jak ptak drapieżny. Aktywnie poluje na duże bezkręgowce (głównie owady) oraz drobne płazy, gady, ssaki, a nawet inne gatunki ptaków. Po złapaniu zdobyczy często nie zjada jej od razu, lecz zawiesza na kolczastych krzewach, drutach lub wkład między rozwidlenia gałęzi drzew."
Tak powstają tzw. spiżarnie dzierzb.
ADRES E-MAIL
- Czy już Ci pisałem, że to oto miejsce jest symbolem mojej niezależności i wiary w wolność jednostki?
- Jakieś pięćdziesiąt razy... /Veszett a világ/
motto: Mówisz, że chcesz zostać pisarzem, to po prostu zwykły egoizm; chcesz wyróżnić się spośród marionetek i zostać ich animatorem. W istocie nie ma różnicy między tym, co chcesz robić, a malowaniem się kobiet... /Abe Kobo. Kobieta z wydm./
motto2: W każdej epoce, w każdym kraju zawsze istniały dwa stronnictwa: reakcji i postępu./Maurice Druon. Król z Żelaza/
Ludzie najczęściej stają się biegaczami, ponieważ tak ma być./O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Haruki Murakami/
spiritus flat ubi vult
Zapraszam do zwiedzania mojej spiżarni
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka