Ponieważ już od dłuższego czasu jestem zaliczany do tzw. środowiska Radia Maryja, a poza sporadycznymi przypadkami słuchania bardzo skądinąd ciekawych rozmów niedokończonych niewiele mam jednak wspólnego z tą rozgłośnią, postanowiłem nadrobić zaległości i przynajmniej odszukać na skali tę stację.
Nie może bowiem być tak, by w okresie niesamowicie gorącym, gdy szybkie podpisanie traktatu lizbońskiego popierają ludzie światli i inteligentni, a wątpliwości ma tradycyjnie zacofany zaścianek, ja sam pozostawał gdzieś z boku i na niezależnego obserwatora się snobował.
Zachowaniem takim podważałbym jeszcze niezabliźniony, otrzymany w spadku po ponurym, kaczystowskim reżimie podział społeczeństwa, więc zaprogramowanie w odbiorniku stacji Ojca Rydzyka jest minimum, które mogę zrobić, by przestać się wygłupiać i udawać, że nie plasuję się po moherowej stronie świata.
Nie powiem, że czuję się z tym jakoś lepiej i przesadą byłoby chyba twierdzenie, że gest taki porównać można do noszenia w gorących latach osiemdziesiątych opornika w klapie marynarki, tym niemniej coś jest na rzeczy i dochodzę do wniosku, że porównanie takie jest jednak w pewnym stopniu uzasadnione.
Bowiem tak jak w okresie rozkwitu Solidarności, gdy dzięki zdobyczom socjalizmu w wersji realnej media swą różnorodnością raczej nie porażały i wybór programów był bardzo ograniczony, tak teraz pomimo niewyobrażalnego skoku cywilizacyjnego związanego z rozwojem technologii, nadal trudno mówić o ich pluralizmie.
Co z tego bowiem, że jest ich cała masa, gdy liczy się tylko kilka o największym zasięgu i budżecie i nawet najzacieklejsi przeciwnicy toruńskiej rozgłośni muszą przyznać, że ich stosunek zarówno do tej stacji, jak i traktatu lizbońskiego jest identyczny - w pierwszym przypadku jednoznacznie negatywny, a w drugim dokładnie odwrotny.
Faktem jest więc to, że z jednej strony mamy Radio Maryja, które pomimo olbrzymiego zasięgu jest medium niszowym i ograniczonym chociaż do sporej, to jednak mało różnorodnej grupy odbiorców, a z drugiej maintreamowe stacje, które dzięki swojej nowoczesności i różnorodności trafiają ze swoją ofertą do znacznie szerszego spektrum widowni.
I chociaż Radio Maryja jest jedno, a polsatów, publicznych i tefałenów pewnie więcej niż naście, to jeżeli odrzucimy na chwile uprzedzenia dojść musimy do wniosku, że pomimo tej teoretycznej różnorodności spokojnie możemy mówić o dwubiegunowej polaryzacji.
Widoczne jest to szczególnie w przypadku tematów jak traktat lizboński ważkich, ale też w sprawach drobnych czarnobiały podział medialnego świata rysuje się dość wyraźnie.
Co więcej, nawet jeżeli taka zerojedynkowa ocena jest zbytnim uproszczeniem, to słuchając polityków reprezentujących nieradiomaryjny elektorat dojść musimy do wniosku, że oni chcą by podział taki stał się faktem!
Uparcie bowiem ustawiają swoich oponentów na widocznie wygodnej dla nich pozycji moherów - w domyśle starych babć memłających pacierze i wołających, że żydzi wykupują Polskę, a mając już ich tak sklasyfikowanych zaczynając ofensywę, która opiera się zmieszanej z pogardą drwinie i ma niewiele wspólnego z merytoryczną dyskusją.
Po co zresztą mieliby się zniżać do argumentów, skoro ich elektorat i tak ma zakodowane, że jest lepszy i w swej ogromnej masie daleki jest od podjęcia wysiłku myślowego prowadzącego do trochę głębszych refleksji?
Oczywiście nie jest tak, że fani Rydzyka są im dłużni i nie okopują się na swoich pozycjach jedynie prawdziwych patriotów. Nie, to byłoby zbyt proste.
Tym niemniej, tak jak faktycznie słuchacze Radia Maryja stanowią dość jednorodną grupę i wcale tego nie ukrywają, tak ich oponenci żyją w głębokim przekonaniu o własnej różnorodności.
Zupełnie przy tym nie przeszkadza im to, że niezależnie od tego, czy wolą „Wiadomości" niż „Fakty", tak zadziwiająco zgodnie potrafią drwić z radiomaryjnych babć i jak na zawołanie posłusznie przyjąć za właściwy praktycznie dowolny punkt widzenia, byle tylko był on reprezentowany przez mainstreamowe media, a tym samym dawał poczucie przynależności do myślącej większości.
W socjologii nazywa się to społecznym dowodem słuszności i nie ma w tym nic nadzwyczajnego, a już na pewno nie jest to tylko polska specyfika. Tym niemniej, niezmiennie zabawnym pozostaje dla mnie to, że postępujące tak masy są głęboko przekonane o własnej indywidualności.
Dysonans ten wynika zapewne z konfliktu między indywidualnym „ja", a poczuciem bezpieczeństwa, które daje przynależność do większej społeczności i jeżeli dodamy do tego to, że grupa ta uparcie kreowana jest przez media na lepiej wykształconą, inteligentną i nowoczesną wszystko staje się jasne.
Jedna tylko rzecz uparcie jest zafałszowywana i umyka zazwyczaj uwadze obserwujących to zjawisko: Nie jest pełną prawdą, że tak się dzieje samo z siebie, bowiem politycy z premedytacją podsycają to zjawisko.
Dlatego też, godząc się z tym czego nie mogę zmienić i korzystając z okazji, którą daje sprawa stosunku do traktatu lizbońskiego, z pełnym przekonaniem ustawiam na skali Radio Maryja i głośno mówię:
Tak, to ja moher. Sami tego chcieliście. Więc lepiej zacznijcie już kombinować ostro, co teraz z nami zrobić, bo naprawdę jest nas więcej.
"Dzierzba mimo bliskiego pokrewieństwa z wróblami, sikorami czy kanarkami, zachowuje się jak ptak drapieżny. Aktywnie poluje na duże bezkręgowce (głównie owady) oraz drobne płazy, gady, ssaki, a nawet inne gatunki ptaków. Po złapaniu zdobyczy często nie zjada jej od razu, lecz zawiesza na kolczastych krzewach, drutach lub wkład między rozwidlenia gałęzi drzew."
Tak powstają tzw. spiżarnie dzierzb.
ADRES E-MAIL
- Czy już Ci pisałem, że to oto miejsce jest symbolem mojej niezależności i wiary w wolność jednostki?
- Jakieś pięćdziesiąt razy... /Veszett a világ/
motto: Mówisz, że chcesz zostać pisarzem, to po prostu zwykły egoizm; chcesz wyróżnić się spośród marionetek i zostać ich animatorem. W istocie nie ma różnicy między tym, co chcesz robić, a malowaniem się kobiet... /Abe Kobo. Kobieta z wydm./
motto2: W każdej epoce, w każdym kraju zawsze istniały dwa stronnictwa: reakcji i postępu./Maurice Druon. Król z Żelaza/
Ludzie najczęściej stają się biegaczami, ponieważ tak ma być./O czym mówię, kiedy mówię o bieganiu. Haruki Murakami/
spiritus flat ubi vult
Zapraszam do zwiedzania mojej spiżarni
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka