Opis uczucia bezsilności:
"[Przyjaciel doktora] na jego oczach zanurzał się w wodach dżumy, a on był wobec tej katastrofy bezsilny. Miał pozostać na brzegu, z pustymi rękami i ściśniętym sercem, raz jeszcze bez broni, nie mając do czego się uciec w tym nieszczęściu. I w końcu łzy niemocy nie pozwoliły Rieux ujrzeć, jak Tarrou odwrócił się nagle do ściany i wydał głęboki jęk, jak gdyby gdzieś w nim pękła najważniejsza struna."
Jak dobrze, że Albert Camus napisał taką właśnie "Dżumę", a nie np. kryminał, po którym nic nie zostaje.
-
Zastanawiam się, dlaczego samo czytanie celnych opisów ludzkich przeżyć przynosi ulgę. Przecież czytanie to nic takiego wielkiego, a jednak pozwala doświadczyć siebie samego w jakiś inny, jakby terapeutyczny, sposób. Jednocześnie wewnętrzny i zewnętrzny. W cichej samotności z książką, a jednak w spotkaniu. Z autorem? Z rzeczywistością? Z prawami natury?
Nawet najtrudniejsze przeżycia, jeśli są adekwatne do sytuacji, to przez tą swoją adekwatność przestają być aż takie trudne do zniesienia, czy wręcz przerażające. Ponieważ są zgodne z prawami ludzkiej natury (psychiczności), to nie budzą aż takiego lęku (ani odrazy).
Inne tematy w dziale Kultura