Edward-Teach Edward-Teach
910
BLOG

Będzie wojna!

Edward-Teach Edward-Teach Świat Obserwuj temat Obserwuj notkę 12

image   W Medynie w Arabii Saudyjskiej, świętym miejscu islamu do pewnej kobiety z dzieckiem podszedł nieznany mężczyzna. Zapytał ją czy jest szyitką i gdy ta potwierdziła wyrwał jej dziecko i obciął mu głowę. Wiadomość ta obiegła świat, ale nie wywołała większego wrażenia. Po prostu zbyt wiele głów już zostało obciętych, aby jednak więcej mogła wzbudzić jakieś szczególne zainteresowanie. Warto jedna zwrócić większą uwagę na to jedno tragiczne wydarzenie. Po pierwsze stało się to nie w ogarniętej wojną domową Syrii, ale w Arabii Saudyjskiej. Wypróbowanego i bliskiego sojusznika USA. Po drugie możemy się domyślać, że morderca był sunnitą i czuł się całkowicie bezkarny. Nikt go nawet nie szuka.


   W czasie ostatniego szczytu w Warszawie. Premier Izraela na Twitterze oświadczył zdumionemu światu: "Kraje arabskie zasiadają wspólnie do rozmów z Izraelem, żeby przybliżyć nasz wspólny interes, czyli wojnę z Iranem" .  Co prawda wpis szybko znikną a całą sprawę oficjalnie tłumaczy się błędem w tłumaczeniu. 

image

    Może za bardzo nie znam dobrze angielskiego, ale wydaje mi się, że słowo "war" ma w tym języku tylko jedno znaczenie. Trudno sobie wyobrazić, aby polityk tej rangi mógł strzelić takiego babola nieświadomie. Należy jednak zaznaczyć, że wpis jest trochę nieprecyzyjny. Chodzi bowiem nie tyle o państwa arabskie tylko o państwa sunnickie. Stosunki miedzy tymi dwoma odłamami tej samej religii są tak złe jak chyba nigdy w historii. Wojna domowa w Syrii nie jest wcale wojną miedzy dobrymi zwolennikami demokracji a złym dyktatorem Baszszarem al-Asadem. Jest to konflikt religijny między sunnitami stanowiącymi przed wojną 60 % populacji i a alawitami stanowiącymi 12 % populacji. Gdyby Asad przegrał sunnici po prostu wyrżnęliby alawitów. Na szczęście Asad wygrywa i alawici jeszcze żyją. Nie zmienia to faktu, że w Wojnie Syryjskiej zginęło więcej ludzi niż we wszystkich wojnach arabsko-izraelskich razem wziętych.    


    Podobnie było w Iraku. Chociaż ta wojna zaczęła się jako od napaści USA na Irak to szybko przeistoczyła się w konflikt szyicko-sunnicki. Ogółem w walkach i aktach terroru miedzy szyitami i sunnitami zginęło o wiele więcej ludzi niż w walkach z Amerykanami. Rannych i zabitych nikt  jeszcze dokładnie nie policzył.

   Równolegle, z dala od kamer telewizyjnych toczy się wojna domowa w Jemenie. To też konflikt szyicko-sunnicki gdzie Huti walczą z całą koalicja sunnitów od Al-Kaidy po po Arabie Saudyjską. Dla odmiany akurat w tym konflikcie USA (inaczej niż w Iraku) wpiera sunnitów. Co ciekawe Huti to chyba jedyna partyzantka na świecie, która używa rakiet balistycznych i kierowanych pocisków przeciw-okrętowych

 

     Należy się więc zastanowić czy jest możliwy sojusz sunnitów i Izraelczyków przeciwko szyickiemu Iranowi. Może się to wydać dziwne ale jest to możliwe. Według chińskiego stratega Sun Zi  najważniejszym elementem wojny są sojusze ponieważ pozwalają na zwielokrotnienie własnej siły. Sunnici wiedzą, że puki co z Izraelem nie wygrają a z drugiej strony Izrael jest już ukontentowany swoim stanem posiadania i raczej wie wyciągnie ręki po jakieś nowe arabskie ziemie. Z drugiej strony zarówno sunnici jak i Izraelczycy mają wspólnego wroga czyli Iran a to już stanowi podstawę do zawiązania sojuszu. Należy dodać że jeżeli masz dwóch wrogów to najlepiej jeżeli ci wrogowie zamiast walczyć z tobą będą walczyli ze sobą na wzajem. Na przykład Polska w 1939 roku przegrała ponieważ nasi dwaj wrogowie Niemcy i Rosja połączyli swoje siły. Z drugiej strony gdy Hitler i Stalin wzięli się za łby to Polacy przyjęli to jako dar opaczności i Sikorski szybko zawarł sojusz ze Stalinem. Tak więc jeżeli przyjmiemy, że Izraelczycy i sunnici są swoimi wrogami to z punktu widzenia sunnitów najlepiej byłoby gdy Izrael zaatakował Iran oszczędzając im fatygi.


     Mnie najbardziej interesuję rola USA w tej całej układance. Na szczęście premier Izraela Binjamin Netanjahu nie powiedział, że USA ma jakiś interes w wojnie z Iranem. Mówił tylko o państwach arabskich a o USA nie wspomniał. Najbardziej ubawiło mnie przemówienie Mike Pence na temat Iranu. " Autokratyczny reżim w Teheranie tłumi wolność słowa i zgromadzeń, prześladuje mniejszości religijne, brutalnie traktuje kobiety, przeprowadza egzekucje gejów oraz otwarcie opowiada się za zniszczeniem Państwa Izraelskiego - powiedział wiceprezydent USA." Ciekawe co o tym fragmencie przemówienia mogli pomyśleć delegaci państw arabskich. 




Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka