Siedziba główna Gazpromu w Moskwie. fot. gazprom.com
Siedziba główna Gazpromu w Moskwie. fot. gazprom.com

Gazprom kusi Polskę nową umową tranzytową

Redakcja Redakcja Energetyka Obserwuj temat Obserwuj notkę 10

Gazprom chce przedłużyć kontrakt z Polską na tranzyt gazu na kolejne 20-25 lat. Może to być sposób na przekonanie nas, że Nord Stream 2 nie jest wymierzony w Polskę, a jedynie w Ukrainę.

Wiceprezes Gazpromu Aleksandr Miedwiediew podczas konferencji w Berlinie poświęconej perspektywom współpracy energetycznej między Rosją i Unią Europejską zapowiedział, że rosyjski gigant gazowy chce przez kolejne 20-25 lat przesyłać przez Polskę 30 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Obecna umowa w sprawie tranzytu rosyjskiego gazu kończy się w 2020 roku. Wypowiedź wiceprezesa Gazpromu jest zbieżna z wcześniejszymi deklaracjami Gazpromu z maja tego roku, kiedy po posiedzeniu rady nadzorczej spółki EuRoPol Gaz, zarządzającej polskim odcinkiem gazociągu Jamalskiego, deklarowali oni gotowość podpisania kolejnej umowy w sprawie tranzytu przez Polskę.

Czy w rosyjskiej ofercie jest pułapka?

- Dobrą wiadomością jest to, że ta infrastruktura będzie działała i kosztów jej utrzymania nie będzie musiał w całości ponosić polski podatnik, ale diabeł tkwi w szczegółach. Pod znakiem zapytania jest oczywiście to, jaka jest stawka za tranzyt i jak jest ona kształtowana. Propozycję Rosjan na pewno należałoby drobiazgowo przeanalizować, także pod kątem ewentualnych pułapek, które mogą w niej tkwić – komentuje w rozmowie z Salon24.pl Robert Zajdler, radca prawny specjalizujący się w tematyce energetycznej.

Tą pułapką może być choćby ewentualne zablokowanie transferu zysków z tranzytu gazu z EuRoPol Gazu do właścicieli spółki. Z Polskiej strony współwłaścicielem EuRoPol gazu jest PGNiG posiadający 52 proc. akcji spółki, a pozostałe należą do rosyjskiego Gazpromu. W razie ewentualnego zablokowania tego transferu tranzyt gazu, niezależnie od wysokości stawki, dawałby polskiej stronie korzyści wyłącznie na papierze, a EuRoPol Gaz stałby się depozytariuszem pieniędzy Gazpromu.

Oferta Gazpromu może być próbą "rozmiękczenia" stanowiska Polski w sprawie Nord Stream 2

Deklarację Gazpromu można też interpretować jako próbę osłabienia oporu przeciwko budowie gazociągu Nord Stream 2. Proponując utrzymanie tranzytu Gazociągiem Jamalskim Rosjanie mogą sugerować, że nowy gazociąg bałtycki nie jest wymierzony w nasz kraj, lecz w Ukrainę, co kilka dni temu wyraźnie dał do zrozumienia prezes Gazpromu Aleksiej Miller. Powiedział on wówczas, że koszt tranzytu przez Nord Stream 2 będzie niższy niż przez Ukrainę. Zapowiedział też zmniejszenie przepustowości gazociągów  biegnących prez terytorium Ukrainy. 

Ewentualna odmowa ze strony polskiej na propozycję utrzymania tranzytu przez nasz kraj może być wykorzystana przez Gazprom do twierdzenia na forum europejskim, że Polska nie jest wiarygodnym partnerem i w związku z tym budowa Nord Stream 2 jest niezbędna do zagwarantowania bezpieczeństwa dostaw gazu do państw Europy Zachodniej. Taka teza od pewnego czasu jest już lansowana w odniesieniu do Ukrainy. Na tej samej konferencji w Berlinie, na której Aleksandr Miedwiediew mówił o propozycji dla Polski, Rainer Seele - prezes austriackiej firmy OMV zaangażowanej w projekt budowy Nord Stream 2 - twierdził, że dostawy gazu do Europy są obecnie uzależnione od „monopolu państw tranzytowych”, wskazując wyraźnie na Ukrainę.

Rosyjska dezinformacja i szybka riposta z Polski

Aleksandr Miedwiediew twierdził także w Berlinie, że Polska zgłosiła zapotrzebowanie na transport gazu z gazociągu Nord Stream 2, co miałoby być kolejnym argumentem przemawiającym za realizacją tej inwestycji. Informację tę szybko zdementowały jednak polskie ministerstwo energii i państwowa spółka Gaz-System zarządzająca polską siecią gazową.

źródło: Biznesalert, PAP, informacje własne
AB

© Artykuł jest chroniony prawem autorskim. Wykorzystanie tylko pod warunkiem podania linkującego źródła.

 

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka