"> Muszę o tym z ojcem poważnie porozmawiać< - powiedział Jarosław Wałęsa pytany o to, co sądzi o proponowanym przez Lecha Wałęsę wyganianiu homoseksualistów do oślej ławki w Sejmie" - tak zaczyna Jacek Żakowski swój felieton w GW (poniedziałek - "Gościnne występy"). Ten cytat posłużył Żakowskiemu do skonstruowania twierdzenia, że ludzie starsi łatwo tracą kontakt z rzeczywistością - a uchronić ich od tego może przebywanie z młodymi, z natury rzeczy mającymi ten kontakt silny i niezakłócony. - "Człowiek w pewnym wieku (wiem to po sobie) łatwiej się odkleja ... człowiek sobie chwileczkę podumał, patrzy, a tu rzeczywistość fru. I już jej nie ma ... odłączenie na moment zamienia się w zerwanie kontaktu ... człowiek powtarza te same mądrości, co zawsze, a one są już głupotami".
Wracając do młodego Wałęsy: to normalne, że chce z ojcem pogadać, a nawet - jak to wynika z tonu tej wypowiedzi - powiedzieć mu, że nie ma racji; skoro jednak ten zamiar publicznie ogłasza, to nabiera on charakteru zapowiedzi, że już on tam staremu natrze uszu ! A to o krok za daleko, bo po pierwsze - pan Jarosław nie ma powodu uważać się za mądrzejszego od ojca, jakkolwiek byśmy poziom tej mądrości określali - a po drugie, ojca nie poucza się publicznie, bo to nie wypada. Młody Wałęsa tego nie wie, a co gorsza - nie wie także Żakowski, gdyż zapowiedź pana Jarosława najwyraźniej aprobuje. To akurat może trochę zaskakiwać, bo Żakowski przyznał, że sam ma z racji wieku pewne skłonności do nienadążania - mógłby więc pamiętać czasy obowiązywania nieco innego stosunku do rodziców. No, mniejsza z tym - ale możnaby się zastanowić, o co staremu Wałęsie chodziło z tą oślą ławką; moim zdaniem o to, że w działalności politycznej zaznaczanie preferencji seksualnych jest zaświadczaniem braku innych - lepszych uzasadnień. A zarzucanie Wałęsie, że z racji swojej wielodzietności uważa się za lepszego od gejów i lesbijek - a to właśnie robi Żakowski - jest zabiegiem całkowicie chybionym; Wałęsa powiedział tylko, że ci wymienieni nie zasługują na takie przywileje, jak posiadający dzieci - bo w tym względzie są dla społeczeństwa mniej przydatni. W innych sprawach mogą bić exprezydenta na głowę, ale w tej - przegrywają i ja bym na ten temat nie dyskutował, bo nie warto.
Ale to wszystko na poboczu sprawy głównej; Żakowski twierdzi, że zadumawszy się na chwilę łatwo odpaść od biegu rzeczy. To nie jest oryginalne - pamiętam takie amerykańskie opowiadanie o facecie, który zasnął i spał ileś tam lat; Rip mu było na imię. Kiedy się obudził, nic nie było takie, jak przedtem. Pewnie - zasnąć i spać zbyt długo - to może okazać się niebezpieczne. Ale Żakowski przestrzega przed "chwilą zadumy" , czyli - przed refleksją. Po co refleksja - grunt, żeby "nadążyć", nie "odkleić się" - żeby nie mieć "problemu z zauważeniem, że emancypacja kolejnych grup jest niepowstrzymywalną tendencją". Jednym słowem - starajmy się nadążać za biegiem rzeczy; a co z pytaniem, kto o tym biegu ma decydować, skoro nam zaleca się tylko, żebyśmy od niego nie "odkleili się" ? Kto ma kreować owe "niepowstrzymywalne tendencje", jeśli my mamy tylko uważać, żeby się nie "pogubić" ? Czy postęp ma się dokonywać bez naszego udziału, a naszą rzeczą jest tylko starać się mu naszymi przestarzałymi poglądami nie przeszkadzać i nie tracić z nim kontaktu ? Żakowski nawołuje do wzmacniania więzi międzypokoleniowych, bo to ma uchronić starszych przed odpadnięciem od współczesnych tendencji i od powtarzania mądrości, które - czego oni nie zauważyli - stały się już głupotą. Hm - to zależy, jakie to mądrosci; jeśli ktoś by powtarzał aksjomat o centralnym położeniu Ziemi we wszechświecie - no, to rzeczywiście szkoda gadać. Mam jednak wrażenie, że znalazłoby się parę mądrości, które można będzie powtarzać w nieskończoność - niezależnie "od niepowstrzymywalnych tendencji". Według Żakowskiego - to wzmocnienie więzi rodzinnych uchroni starego Wałęsę przed "odklejeniem". No, cóż.
Żakowski przedstawia jeszcze inne poza exprezydentem przykłady nienadążania za rzeczywistością - oba, moim zdaniem, chybione. Pierwszy - Niesiołowski ze swoim szczawiem i mirabelkami; przecież tu nie idzie o to, że on nie zauważył zmian, które się w naszym kraju dokonały - jemu, jak zwykle szło o jak najmocniejsze przywalenie przeciwnikowi. Że przy tym walnął, jak przysłowiowy łysy o beton - to inna sprawa. Drugi - Kaczyński z tabletem; jak przypisać nienadążanie człowiekowi, który właśnie skorzystał z bardzo współczesnego środka technicznego ? - to sztuka karkołomna. W dodatku pan Jacek mówi: -" Naród pękł ze śmiechu !" Naród - jak naród; tuż po debacie pokazano np. wycieczkę kobiet oglądających debatę na ekranie w hallu budynku Sejmu - i im się to podobało. Mnie zreszta też. Może pan Jacek pękł; jesli tak, trzeba powiedzieć, że utożsamiając się z narodem sięgnął po historyczny wzór, tyle, że opatrzony koroną. Ale nie jest tak, że jestem przeciw tekstowi Żakowskiemu w całości. Co do tego, co mówi o konflikcie pokoleń, o potrzebie podtrzymywania więzi między pokoleniami i wewnątrz rodziny - to zgoda. Ale tylko, co do tego; co do reszty - nie.
Inne tematy w dziale Polityka