To pewnie nie był najlepszy temat do świątecznych rozmyślań, ale co zrobić; pan senator Abgarowicz tuż przed świętami powiedział parę słów o demokracji i refleksje z tym związane nawiedzały mnie przez całe święta. Należący do PO senator wyartykułował coś mniej - więcej takiego: związki zawodowe naciskają na sejm, żeby nie przyjmował jakiejś proponowanej przez rząd ustawy - a w innej sprawie domagają się, żeby stosowną ustawę przyjąć; te naciski są niedopuszczalne i nie na tym polega demokracja. Na czym ona polega, można było zorientować się po różnych wcześniejszych wypowiedziach polityków Platformy, według których opozycyjne PiS, krytykujące władzę, jest partią antysystemową, a jego działania - niedemokratyczne. Z tego wyłania sie taki - ukształtowany podług zasad pana senatora i jego partyjnych kolegów - obraz demokracji: raz na cztery lata społeczeństwo rusza do wyborów i w ten sposób zostaje zaspokojona jego potrzeba życia w demokracji. Naród zachłystuje się poczuciem, że coś istotnego od niego zależy, a potem - za przeproszeniem - morda w kublik, jak to zgrabnie ktoś swego czasu powiedział. Żadnych krytyk, żadnych żądań wobec władzy, żadnych manifestacji czy, broń Bożę, strajków - choć to wszystko jest zapisane w prawie. Nie - bo to, zdaniem Platformy, niedemokratyczne. Tak to ma działać wtedy oczywiście, kiedy wybory wygrywa Platforma i ona jest u władzy; w przeciwnym razie, jak wiemy z doświadczenia, wszystko jest uzasadnione - skrajnie nieuprawniona krytyka, żądania, protesty, manifestacje. Skracając - demokracja według Platformy ma polegać na popieraniu jej właśnie i na - ujmując to najlapidarniej - gnojeniu jej przeciwnika.
To jest model pożądany - ale, jak dotąd, nie przez wszystkich rozumiany i akceptowany; demos, skoro sobie wbił w głowę, że władza do niego należy - ma w swojej naiwności skłonność do dopominania się realnego w niej udziału. Wynika z tego jasno, że dla przyjęcia tego opisanego modelu pożądanego społeczeństwo winno zostac odpowiednio wyedukowane. Edukacja! - to sprawa istotna, a Platforma jest tego świadoma. Wiadomo: - "Takie będą Rzeczpospolite, jakie ich młodzieży chowanie!" Maksyma jak najsłuszniejsza, a będzie słuszna i wtedy, kiedy się ją nieco odwróci: - "Takie będzie młodzieży chowanie, jaka Rzeczpospolita (a ściślej - jej władza)". Władza naszej Rzeczypospolitej gra w piłkę. To ją wyróżnia i przede wszystkim to własnie o jej ludziach wiemy; nie - że np. kochaja muzykę, interesują się archeologią środkowoamerykańską czy namiętnie czytają. Władza gra w piłkę - i piłkę uważa za sprawe dla narodu bodaj najistotniejszą, a we wspierającej władzę prasie można było spotkać się z poglądem, że za sprawą stref kibica podczas Euro dokonał się skok cywilizacyjny Polaków.
Skoro tak, to "młodzieży chowanie" idzie w tym właśnie kierunku: "Orliki" - czy to nie mówi wszystkiego ? Nie - jakiś program pobudzania wrażliwosci na sztukę czy rozwijania zainteresowań technicznych; o czym ja mówię, skoro ostatnio słychać o likwidowaniu bibliotek szkolnych, a wcześniej zaproponowano machnięcie ręką na uczenie historii. Za to - dzieci pójdą wczesniej do szkoły; przecież nie po to, żeby poszerzyć i wzbogacić edukację - a po to, żeby wcześniej "wejść na rynek pracy". Mówi się o tym przecież wyraźnie. Mówi się też wyraźnie o potrzebie uzawodowienia nauczania, czyli o wcześniejszym rozpoczynaniu specjalizacji. Wykształcenie ogólne ? - e tam, wystarczą "Orliki". Ostatnio ciarki mnie przeszły po przeczytaniu o tym, jak pewien profesor zrobił swoim studentom test polegający na przeczytaniu im fragmentu "Pana Wołodyjowskiego", jako dzieła własnego. Łyknęli - i nikt nawet okiem nie mrugnął ! Tak jest już teraz - a jak będzie ?
A więc tak: młodzi pójdą wczesniej do roboty, za to pracować będą musieli do późnej starości - o czym od niedawna wiemy. Co w tym czasie będą robili - PO tylko wie, bo wszyscy inni wiedzą, że pracy nie ma - i to coraz bardziej, a co mogłoby sprawić, że przybędzie jej na tyle, aby konieczne było opóźnianie emerytur - to już zupełna tajemnica. Władza sie tym nie zajmie, bo - jak zwykle twierdzi - to nie jej sprawa: no to kto ? - niewidzialna ręka rynku ? - a czemu nie "Timur i jewo kamanda " ? Władza chętnie się różnymi sprawami zajmuje, byle tylko nie czymś, co miałoby charakter dla społeczeństwa przyjazny.
Wygląda więc na to, że ten wczesniej wyedukowany i nauczony grac w piłkę młody człowiek niekoniecznie pójdzie do roboty, bo jej za wiele nie ma. On raczej wyjedzie za granicę i to mu może wyjść całkiem na dobre, bo i zarobi - i urządzi sie - i rozmnoży bardziej, niż byłoby to w kraju. Jego rówiesnik, który w kraju zostanie - nawet, jesli będzie miał pracę, to rozmnoży się dwa razy skąpiej. Co z tego wynika - wiadomo.
Możnaby te rozmyślania nad obrazem Polski ukształtowanej na modłę platformianą ciągnąć dalej, ale ten łańcuszek staje sie coraz smutniejszy. Co było na jego początku ? - aha, demokracja.
Inne tematy w dziale Polityka