Nie będę ukrywał, że chętnie i z przyjemnością odbieram pojawiające się ostatnio teksty i wypowiedzi, które wieszczą rychły rozpad Platformy lub przynajmniej upadek rządu. Nie opuszcza mnie jednak lekki sceptycyzm wobec tych wróżb - uzasadniony tym, że przecież nie sposób wyrzucić z pamięci licznych sytuacji, w których wydawało się, że PO leży plackiem - a tymczasem ona, z lekka tylko przygładziwszy piórka, wychodziła obronną ręką z ciężkich tarapatów; wypracowała bowiem strategię polegającą na odwróceniu słusznej i funkcjonującej niegdyś zasady, że skompromitowany strzela sobie w łeb. Teraz skompromitowany strzela w łeb komuś innemu - i w dodatku potrafi wielu przekonać do tego, że tak jest słusznie.
Pamiętając o tym wszystkim sceptycznie potraktowałem też dzisiejszą telewizyjną wypowiedź posła Godsona, brzmiącą mniej więcej tak: - "zapowiedź dyscypliny głosowania nad związkami partnerskimi i in vitro jest w gruncie rzeczy naciskiem, abym głosował wbrew memu sumieniu, a taki nacisk zmierza do wypchnięcia mnie z PO - i w ogóle, to nie wiem, po co zajmować się tymi sprawami, skoro jest więcej innych, ważnych - a w dodatku niespornych; nie rozumiem premiera, którego skądinąd traktuję jak przyjaciela". Tyle - poseł Godson.
Taka sobie wypowiedź, ale jest nad czym się zastanowić. Choćby nad tym, że Godson wiedział, do jakiej partii przystępuje; skoro się wlazło między wrony i przez cały czas krakało w pełnej zgodzie z nimi, to raptowna próba prezentowania śnieżnej bieli piór i gołębiego gruchania musi skłaniać postronnych do zastanawiania się nad szczerością tego gruchania; raptem w działaniu polityka pojawiają się motywy moralne, przedtem - nieobecne. Sumienie, światopogląd - to pięknie, ale dlaczego przywoływane tak wybiórczo ? Poseł nie może wyrazić zgody na związki partnerskie i finansowanie in vitro, ale różne co najmniej wątpliwe moralnie sprawy, w których partia się nurzała - jakoś jego sumienia nie poruszały. To zresztą dotyczy nie tylko jego; Gowinowi, prezentującemu się jako wcielenie wszelkich cnót - też taka sytuacja nie przeszkadzała. Nikt, zresztą, spośród tych konserwatystów nie objawiał dyskomfortu moralnego związanego z udziałem w działalności partii, którą możnaby uważać - nie narzucając nikomu takiego przekonania - za niemoralną, bo niemogącą wykazać się jakimkolwiek celem szlachetnym, nakierowanym na oczywiste dobro ogółu. No, niech tam - nie to jest najistotniejsze. Może jakimś wytłumaczeniem jest czas, w jakim poseł to mówi - i panująca atmosfera, świadcząca być może o tym, że jakieś decyzje już zapadły - i to w miejscach i gremiach, o których wiemy mało. Godson, w moim przekonaniu, przemawia nie tylko w swoim imieniu; założę się, że został wypchniety do powiedzenia paru rzeczy, które innym nie przyszłyby tak łatwo - bo jasne, że jak tu ostro zaatakować Afropolaka. Trochę nie uchodzi.
Godson przemawia więc w imieniu tzw. frakcji konserwatywnej: - "gawarim Godson, padrazumiewajem - frakcja". I uosabiający tę frakcję Godson wali z grubej rury:
- nie zgadzamy się na przymus
- możemy rozstac się z partią
- nie rozumiemy postępowania premiera
- zamiast głupstwami, lepiej zająć się sprawami poważnymi
Więcej chyba szefowi swojej partii powiedzieć nie można. Po takiej wypowiedzi, to albo - albo; coś się powinno stać. Ale co - to pytanie, na które nie spróbuję odpowiadać, bo - jak wspomniałem - już zdarzało mi się myśleć, że Platforma leży, a ona tylko się otrzepała - i o.k. To, co wygląda na poważne ostrzeżenie dla Tuska ze strony konserwatystów, może okazać się tylko osobistą wypowiedzią posła - nieco niefortunną, co wynika z jego cokolwiek oryginalnej polszczyzny (to - gdyby trzeba było położyć uszy po sobie). Ale równie dobrze może byc przygotowywaniem gruntu pod przyszłą - już odrębną - działalność frakcji. Może też być formą asekuracji politycznej; po tym, jak się wszystko ewentualnie rypnie - można będzie mówić: - byliśmy przeciw ! Zobaczymy.
Inne tematy w dziale Polityka