Właściwie źle napisałem: to nie biskup jest przeciw komukolwiek - to jego napadają. Wczoraj obejrzałem w telewizorze dwie rozmowy dotyczące tego, co powiedział bp Zawitkowski podczas odsłonięcia pomnika Ofiar Smoleńskich w Radomiu; pomnika Ofiar - to trzeba wyraźnie powiedzieć, bo wszyscy, którzy byli w Tupolewie są tam wymienieni, choć rzeźba - ze względów zresztą oczywistych - przedstawia tylko parę prezydencką. Biskupa Zawitkowskiego posłyszałem pierwszy raz 10 kwietnia tego roku - przedtem nic o nim nie wiedziałem. Homilia, którą wtedy wygłosił, to było olśnienie; nigdy przedtem nie słyszałem czegoś podobnego - nie tylko w kościele: mowa skomponowana z fragmentów dzieł z kanonu naszej literatury, z niewielkimi autorskimi uzupełnieniami - czysta poezja ! Tak to wtedy odebrałem i żałuję, że nie słyszałem w całości tego, co biskup mówił w Radomiu; wiem tylko, że było to w tym samym rodzaju. Z tych wspomnianych dwóch rozmów dotyczących jego wystąpienia wyniosłem wrażenie, które trudno mi zdefiniować: smutek, zażenowanie, niesmak ? - pewnie wszystko to razem. Przede wszystkim dlatego, że do komentowania wypowiedzi o takim poziomie jakości słowa i myśli dobrano osobistości, które mogę określić wyłącznie jako ostatnie - a właściwie inaczej: trzeciorzędne rezerwy władzy. Dlaczego władzy ? - wprawdzie nic o tym nie wiem, aby ci dwaj panowie zostali desygnowani do tej misji przez np. Kancelarię Premiera, nie to chciałem powiedzieć - ale niewątpliwie starali się wobec wypowiedzi biskupa zaprezentować stanowisko usytuowane po stronie władzy. Panom: Bartosiowi i Sipowiczowi poszło o takie mniej więcej słowa biskupa: - "wyście ich już wcześniej zabili !" Cytuję pewnie niedokładnie, bo ze słyszenia - ale wiadomo, w czym rzecz i nie będę nikogo obrażał tłumaczeniem tak prostej i oczywistej rzeczy, jak to, co biskup chciał powiedzieć. Wymienieni panowie zechcieli to zrozumiec tak: - biskup oskarża o zamordowanie prezydenta; a jakie ma na to dowody - przecież wszystko już wyjaśniono, a przede wszystkim to, że to był wypadek. Biskup kłamie ! (dodam, że jakiś bloger, którego postarałem się zapomnieć, napisał: biskup jest wrogiem Chrystusa!) . Muszę to powtórzyć: zestawienie tego, co powiedział biskup (znam to tylko w części, ale wystarczy) - z tym, co wyartykułowali ci dwaj, powoduje szok wręcz bolesny, bo to nie ta sama kategoria - i to dalece nie ta sama. Kim oni są ? - wiem niewiele: Bartoś to były zakonnik, ma stopień doktorski - coś więc powinien wiedzieć; Sipowicz, o którym nie wiem nic - a mógłbym tylko przypuszczać, że może wyprowadzać na spacer pewnego lubiącego marihuanę pieska - nie sprawiał wrażenia, że wie cokolwiek. To, że dla dobitniejszego podania jakiejś treści można użyć formy niecodziennej, a w jej ramach posłużyć się takimi środkami, jak metafora, alegoria czy perykopa - wie każdy, kto choć trochę uważał na lekcjach polskiego. Jedno z dwojga: albo dr Bartoś (z Sipowiczem dajmy sobie spokój !) nie uważał, albo mówiąc o kłamstwie biskupa świadomie zostawia przyzwoitość na boku (że nieświadomie - nie sądzę: w końcu doktorat !). Władza w tym wszystkim wypada nędznie, bo w jej obronie, a do tego przecież sprowadzał się atak na biskupa, nie wystąpił nikt sensowny - nikt prezentujący jaki taki poziom. I wszystko jedno, czy był desygnowany - czy zgłosił się na ochotnika: to były całkowicie już ostatnie, trzeciorzędne odwody.
Inne tematy w dziale Rozmaitości