Podstawowe wrażenie wynikające z wysłuchania wystąpienia Tuska sprowadza sie do tego, że zostało ono skonstruowane wedle ludowego porzekadła: - "Tato, chwalą nas ! - Kto ? - Wy mnie, a ja was !" Zasadniczo lepiej jest, gdy chwalą inni - ale można też samemu, byle było czym; inaczej wszystko wychodzi zgodnie z tą ludową formułą. Tak też było na konwencji: premier przechwalał się, czym się dało i nie dało, a za to dostawał brawa od obecnych na sali, czyli swoich. Nie wiadomo, czy dostałby takie same brawa od pozostałej reszty społeczeństwa. Czym się premier chwalił ? Głównie dokonaniami, które jednakże dopiero nastąpią - bo do tej pory jakoś nie wyszło: na przykład tym, że Śląsk dostanie, rzecz jasna dzięki niemu, tyle pieniędzy z UE, ile z planu Marshalla dostały Niemcy i jeszcze jakieś zachodnie państwo razem. Co to objaśniło ludziom, których jest niemało, a którzy o tym planie nie słyszeli - nie wiem, ale to nie moje zmartwienie. Zastanowiły mnie liczby: to mają być 4 mld euro, a więc jakieś 16 mld zł. Za te pieniądze obywatelom tych państw przy ówczesnym poziomie ich populacji można byłoby postawić po pół litra na głowę albo zbudować osiem stadionów narodowych - i byłoby prawie po wszystkim; to po czymś takim zachodnia europa dźwignęła się z ruiny ? Chyba, że jakaś tajemnica kryje się w mętnie podanej przez premiera informacji, że to "licząc po odpowiednim kursie"; może z czasów, kiedy dolar był po 120 zł. Mniejsza o to. Premier wystąpił głównie jako obrońca ludzi i spraw: najpierw zaprotestował przeciw nazywaniu Ślązaków "ukrytą opcją niemiecką" i ani trochę nie przeszkodziło mu to, że rzecz dotyczyła grupy narwanych separatystów o orientacji oczywiście niemieckiej, a nie ogółu Ślązaków - a potem obiecał, że nie da się, jak to się przydarzyło poprzednikom, ze szkodą dla społeczeństwa przekonać do stawiania wiatraków zamiast palenia w elektrowaniach węglem; nic wprawdzie nie słyszałem, aby poprzednik, czyli Kaczyński był za swoich rządów entuzjastą tzw. odnawialnych źródeł, ale niech tam. Potem nastąpiła obrona najpoważniejsza: - "Jeśli ktoś będzie mówił, że górnik ma pracować do 67 roku życia, to niech zjedzie na dół i spróbuje !" Mocno powiedziane, tyle, że - kto tego żąda ? Bo kto mówi, że wszyscy mają pracować do 67, to wiemy. Za kazdym razem wygląda to u premiera tak, jakby Diablo wymierzył swój potężny lewy sierp w powietrze: uderzenie w coś, co nie istnieje - zagrożenie przed czymś, czego nie ma. Poza tym wszystkim - będziemy jeszcze bronieni przed Brukselą: - "doprowadzimy do obalenia paktu klimatycznego !" ; to już nie tylko ten eurosceptyczny Kaczyński uważa, że nie wszystko, co z Unii, jest dla nas dobre ? "Obalimy" - chciałoby się rzec: powodzenia, ale mierz zamiar podług sił, dobry człowieku. Było też w przemówieniu sporo Polski i jej dobra; skalę uciążliwości związanej z koniecznością nagięcia się do tej nienormalności można próbować sobie wyobrazić.
Oceny tego, co powiedział Tusk podjął się Krzemiński - i zrobił to najprościej i najskuteczniej, jak można: przez zestawienie z tym, co powiedział Kaczyński: - "gdyby wyłączyć głos, to z jednej strony chrypiący nienawiścią Kaczyński (jak to zauważyc przy wyłączonym głosie ?) , a z drugiej stonowane przemówienie Tuska,w którym co prawda zabrakło konkretów". Pyszne. Okazuje sie, że czasem lepiej bez obrońców. Zwłaszcza, że Tusk powiedział: - "Platforma ma być jak zaciśnięta pięść !" Przypomina się Majakowski: -" partija - ruka ... zżata w odin moguczij kułak !" Tusk sie tą pięścią obroni, choć pośpieszyl wyjaśnić, że ona nie jest przeciw komukolwiek, choć zaciśnięta. Pięść nie jest do bicia. Tak, jak siekiera - nie do rąbania, a pistolet - nie do strzelania.
Inne tematy w dziale Polityka