Eurybiades Eurybiades
723
BLOG

Prezes Sądu Najwyższego i historia

Eurybiades Eurybiades Sądownictwo Obserwuj temat Obserwuj notkę 17

     Dziwnymi drogami chadzają ludzkie myśli i skojarzenia.   Normalnie, to człowiek by nie wiedział, jak się nazywa Prezes Sądu Najwyższego  -  bo i po co mu to?   No, chyba żeby zabrnął w niekorzystne dla siebie procesy i szukał rozstrzygnięcia w ostatniej instancji.   A i wtedy lepiej by było nie uciekać się do prezesa, a raczej od razu np. do tego sędziego, co doradzał przyjacielowi, jak napisać wniosek kasacyjny i w dodatku zapewniał przychylność swoich kolegów - sędziów;  jakoś na P chyba się nazywał.              Tak się jednak porobiło, że znam nazwisko Pani Prezes, choć żadnej wymiernej korzyści ta wiedza mi nie przynosi.  Ale jak tu nie znać, skoro od jakiegoś czasu ono się powtarza często i przy najróżniejszych okazjach:  a to pani Gersdorf  coś powie,  a to - świeczkę zapali, a to - pomnik komuś obieca postawić.  Zdarzy się też, że - jak dziś na UW - ogłosi, iż coś tam umiera;  jak się zdaje -  "państwo prawne", cokolwiek miałoby to znaczyć.  Do tego ten i ów przekonuje, że jeśli ona ze stanowiska odejdzie, to stanie się coś strasznego;  świat się skończy w najlepszym razie  - a w najgorszym, może się skończyć nadzwyczajna kasta.   To już trudno byłoby sobie wyobrazić.  Wszystko to sprawiło, że coś mi się zaczęło w pamięci budzić, przypominać i przez swoją niejasność  -  męczyć        i doskwierać.  Gersdorf, Gersdorf...  - gdzieś już dużo wcześniej na to trafiłem, ale gdzie i w jakich okolicznościach?   Tyle tylko czułem, że kontekst nie był dobry dla Polski - podobnie, jak i teraz.

   Męczyłbym się pewnie długo, bo pamięć już nie ta, co kiedyś - ale wreszcie przyszło olśnienie:  dowiadujemy się, że polskimi sprawami nie bardzo wiadomo, z jakiej paki  - a za to ze skutkiem nie koniecznie najlepszym, ma się zająć Trybunał Sprawiedliwości UE mieszczący się w Luksemburgu.  Luksemburg, luksemburski...  zaraz, zaraz -  był przecież taki gość, Zygmunt Luksemburski, co szkodził Polsce, jak mógł  - a przy nim plątał się gostek nazwiskiem Gersdorf;  baron, czy coś takiego.  Jeśli dobrze pamiętam, posłował  od Zygmunta do Krzyżaków w sprawie wspólnej akcji przeciw Polsce, a także do Jagiełły - i próbował wyniuchać, jak wyglądają polskie siły.  Był też pod Grunwaldem - po stronie Krzyżaków, rzecz jasna - i dostał się do niewoli.   Sienkiewicz ("Krzyżacy")  przypisał mu pomysł z dwoma mieczami, ale to niepewne;  pewne jest, że miał na imię Jerzy i dowodził chorągwią złożoną z rycerzy - gości.  A może było ich dwóch?  Według krzyżackiego wykazu był jakiś Kasper Gersdorf - dowódca chorągwi zaciężnej;  możliwe, że to jeden facet o dwóch imionach.

   Poza tym  gdzieś tam przeczytałem, że protoplastą rodu  Gersdorff  ( nie mam pojęcia, czy dotyczy to też pani Prezes)  był margrabia Gero -  dobrze, choć z nienajlepszej strony znany z naszej najwcześniejszej historii;  Mieszko miał z nim same kłopoty.  Co z tego wszystkiego wynika?  Pewnie nic - poza tym, że to, czego się człowiek naczyta, nieoczekiwanie potrafi otrząsnąć się z kurzu niepamięci i zapoczątkować ciąg myślowy nie koniecznie wiodący do czegoś konkretnego;  czasem jednak - ciekawego.

Eurybiades
O mnie Eurybiades

Konserwatysta

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo