folt37 folt37
884
BLOG

Czy idiocenie ludzkości to „sprawka” ewolucji?

folt37 folt37 Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 15

image

Ewolucyjny rozwój człowieka ma jakby dwa „nurty”: jeden rozwijający nasz intelekt wyraźnie widoczny choćby w postępie naukowo technicznym i drugi katastrofalnie degenerujący uczucia wyższe u ludzi paradoksalnie narastające wraz z masowym ich /uczuć wyższych/ popularyzowaniem. 

Najbardziej rażące sprzeczności pomiędzy owymi dwoma „nurtami” powodują konflikty zbrojne dotyczące wyłącznie ludzi, jako jedynych przedstawicieli ziemskiej fauny mordujących się nawzajem w skali liczbowej wręcz niewyobrażalnej. Rozpamiętywane współcześnie tylko dwie ostatnie wojny światowe pochłonęły /według różnych rachunków/ ok. 200 milionów ludzi. W stosunku do ofiar wszystkich wojen w światowej historii ludzkości, jest to zaledwie jakiś tam ułamek tego świadomego wzajemnego unicestwiania się ludzi na ziemi. 

Mimo tych tragicznych doświadczeń i statystycznych wskaźników wzrostu ludzkiej inteligencji,  nic nie wskazuje na to, żeby antywojenne trendy zdominowały nasze postępowanie w stopniu eliminującym wojny. Przeciwnie, wydatki na zbrojenia rosną w postępie geometrycznym pochłaniając kolejne ludzkie ofiary, np. w Korei Płn., i innych totalitarnych państwach.  

W tym samym czasie miliony innych ludzi pławi się w dobropbycie z obojętnością obserwując umierające z głodu dzieci np. w różnych regionach Afryki. 

Należy zauważyć, że pomimo powszechnej wiedzy o złym stanie naszej cywilizacji polityczni szarlatani znajdują ciągle demokratyczne poparcie swoich narodów legitymizujących  ich /szarlatanów/ do sprawowania władzy. To nie są przypadki odosobnione, a wręcz przeciwnie, one niebezpiecznie w świecie narastają.  

Zdziwienie wywołuje także fakt, że ten negatywny rozwój ludzkiej /człowieczej/ cywilizacji dokonuje się w ustrojach demokratycznych i w otoczeni religii, które miały temu zapobiegać. Nie tylko, że nie zapobiegają, ale wręcz sprzyjają tej cywilizacyjnej, ludzkiej degrengolady. 

Fenomen ziemskiego życia /może nawet jedyny we wszechświecie/ gwarantuje przyroda umożliwiająca itnienie tej nadzwyczajnej mnogości żywych form ziemskiej fauny i flory, co człowiek arogancko ignoruje, ten najbardziej ponoć inteligentny przedstawiciel ziemskiej fauny. Tenże zarozumiały człowiek chełpi się osiągnięciami nauk chroniących ludzkość przed epidemiami i różnymi innymi zagrożeniami dla naszej egzystencji ratujące życie milionom istnień ludzkich. Równolegle jednak ów zarozumialec /człowiek/ spowodował /i nadal powoduje/ wspomniane wyżej kataklizmy wojenne z ofiarami wielokrotnie przewyższającymi ilość ludzi uratowanych od zgonów chorobowych.  

Ten bilans jest jednoznacznie niekorzystny dla historycznych dokonań gatunku ludzkiego, Z tego powodu powtarzanie szlachetnego hasła, że „najwyższą wartość stanowi życie ludzkie” okazuje się zaledwie ładnym, banalnym sloganem. 

Sprzeczność postaw ludzkich w wyznawanych ideach i religiach zestawionych z ich czynami budzi refleksje, czy ten dualizm ludzkich zachowań jest normalny, czy jest - być  może - wynikiem jakiegoś zidiocenia gatunku w jakimś zagadkowym procesie ewolucji? 

Symptomy dotyczące zagadki ludzkiego rozumu można znaleźć już w Księdze Kohaleta /czasy żydowskiego króla Salomona/, którego tak przytacza Paweł Śpiewak w felietonie „Co jest dobre dla człowieka” 

https://www.tygodnikpowszechny.pl/autor/pawel-spiewak-66 

Autor tłumaczy, że to tytułowe pytanie przenika całą Księgę  Koheleta. Swój wykład Kaznodzieja buduje wokół fundamentalnych pojęć: marność, trud, los, mądrość, głupota. Wszystkie te cechy jednocześnie posiada człowiek, co jest dowodem mieszaniny ludzkich zachowań bez trwałej stabilizacji którejkolwiek z nich. 

Mimo upływu tysięcy lat historii ludzkości ciągle w działaniach człowieka występują te same problemy, które Kaholet tak scharakteryzował: 

„Niesprawiedliwość zbyt często przeważa nad sprawiedliwością. Nie sposób patrzeć na państwa, społeczeństwa, ludzi i zdobyć się na pogodny czy choćby ironicze usmiech. Bywa, że zły ma się lepiej niż żyjący z nakazamim uczciwości i prawa. Zło często przychodzi od władzy”.                                   

Czyli ludzka reprezentacja „u władzy” od zarania dziejów jest postrzegana jako sprawca zła dotykającego ludzi. I tu rodzi się owa refleksja na temat braku należytej ludzkiej rozumności, jako społecznej zbiorowości, które wyłaniają spośród siebie /niezależnie od ustroju politycznego/ owe władze tak bardzo sprzeniewierzające się swoim mandatodawcom w imię egoizmu własnych interesów ze szkodą dla ogólnego interesu społecznej wspólnoty. 

Ponieważ owe władze zostały wyłonione /głównie w demokracjach/ ze społecznej wspólnoty są więc emanacją wyborców, którzy w wyborach  zaakceptowali większościowo mało chwalebne cechy swoich mandatariuszy. Mądrość powiedzenia „jaki naród tacy politycy” niepokojąco dokładnie potwierdza się więc w wielu państwach całego Globu Ziemskiego od Pacyfiku po Atlantyk. 

Czyżby więc „ujednolicone” zachowania ludzkości, to przyrodnicza kontynuacja nieustającego procesu ewolucji naszego gatunku do postaci, jakiej nawet nie potrafimy sobie wyobrazić, mimo ludzkich zdolności do fantazjowania. 

Nadal nie rozumiemy natury, która jest dla nas ciągle zagadką i dziwimy się odkryciom przeróżnych zmian ewolucyjnych ziemskich gatunków. Zdziwienia takie są też przedmiotem literatury omawiającej te przyrodnicze dziwaczności. Na przykład Wojciech Lady w książce „Pożytki z katorgi” opowiada o zaskoczeniu i  zdziwieniu polskich zesłańców na Syberii, kiedy w tajdze syberyjskiej napotkali przedstawicieli dziwnego ludu nazywanego Ajnami lub Kurylczykami.  

 „Rosjanie nazywali ich kudłatymi Kurylczykami, a Japończycy byli przekonani, że są owocem intymnego związku pewnej mongolskiej księżniczki i psa, co tłumaczyć miało rzeczywiście dość niecodzienny jak na ludzi fakt, że… mieli ogony.   

Wacław Sieroszewski ze zdumieniem zanotował po pierwszym z nimi spotkaniu: „W życiu swoim nie widziałem jeszcze tak obrośniętego osobnika, nie dorównywali mu nawet słynni włochacze, spotykani przeze mnie wśród kaukaskich Ormian. Broda zaczynała mu się tuż pod oczami; podwiązana brudną szmatą czupryna zwieszała się kosmykami na czoło; z uszu, z nozdrzy wyrastały całe krzaki twardego włosia, pojedyncze włosy sterczały z końca potężnego nosa, rzęsy dorastały rozmiarów brwi, a brwi podobne były do ogromnych strzępiastych wąsów. Ręce i nogi pokrywała sierść, a spod rozwartego na piersiach brzostowego kaftana wyglądały rudo siwe niedźwiedzie kłaki. 

Sieroszewski był tak wstrząśnięty, że podjął dalsze badania. I udało mu się udowodnić, że w prawie każdej legendzie tkwi ziarno prawdy – może niekoniecznie w tej o figlach księżniczki z czworonogiem, ale już w tej o ogonach owszem. 

Zdarzali się wśród nich osobnicy porośnięci tak gęstymi, a głównie tak długimi włosami od pasa, że doprawdy zdawali się oni być sylenami i faunami uciekłymi z dawnych greckich i rzymskich obrazów” – pisał, coraz bardziej zdumiony odkryciem. I dodawał: „Niektórzy mieli nawet na krzyżu dłuższe wijące się na kształt ogonków kosmyki”. 

https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/historia/„owoc-intymnego-związku-mongolskiej-księżniczki-i-psa”-jak-ci-kudłaci-kurylczycy-intronizowali-piłsudskiego/ar-BBVngf5?ocid=spartanntp  

Ta wstawka  o dziwacznych przemianach fizjologiczno-fizjonomicznych u ludzi jako wynik ewolucji życia na ziemi nie wyklucza, że owe ewolucje dokonują się w ludzkim mózgu /intelekcie/ skutkującym – w moim mniemaniu – daleko zaawansowanym zidioceniem naszego gatunku.  

Objętościowe ograniczenie blogerskiej notki zawężają wyliczanie kolejnych przypadków idiotycznych zachowań ludzi od społeczności realizujących /wykonujących/  „nakazy państwa” po środowiska establishmentu polityków, duchownych, intelektualistów z natury rzeczy usytuowanych w roli liderów wszelkich ludzkich nacji na ziemi. 

Dociekliwych obserwatorów naszych, ludzkich zachowań odsyłam do „lustrowanie” bieżących  wydarzeń życia publicznego w Polsce i Europie gdzie dość łatwo można rozpoznać takie nawarstwienie idiotyzmów, które świadczą o „prawdopodobieństwie graniczącym z pewnością”, że zidiocenie ludzkości jest faktem.  Chyba, że się mylę! 

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo