folt37 folt37
90
BLOG

Miejsce Polski w lidze narodów

folt37 folt37 UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Państwo jest instytucją zrzeszającą ogół społeczeństwa i regulującą jego funkcjonowanie dla zapewnienia normalnego, bezpiecznego życia obywateli. 

Od zawsze wiadomo, że głównym zadaniem państwa jest zapewnienie jego terytorialności, bezpieczeństwa wewnętrznego, infrastruktury komunikacyjnej, oświaty, nauki, szeroko pojętych demokratycznych wolności obywateli, konstytucyjnego ładu legislacyjnego, praworządności.

Dobrze funkcjonujące państwo musi mieć profesjonalne, kompetentne kadry gwarantujące sprawne zarządzanie owymi wiodącymi dziedzinami w państwie praworządnym. Zapewnienie i nadzorowanie tego porządku należą do władz państwowych z rozdzielnymi konstytucyjnie kompetencjami władczymi na ustawodawcze, wykonawcze i sądownicze.

Nie trzeba być „uczonym” żeby wiedzieć, że owe profesjonalne i kompetentne kadry państwowe powinny być dobrze wykształcone, z poczuciem misyjności wykonywanych funkcji i wysokim morale osobistym. Tacy ludzie nie rodzą się „na kamieniu”. Oni uzyskują owe walory kompetencji, profesjonalizmu i moralnej etyki wieloletnią edukacją, doświadczeniem i ogólnym poziomem intelektualno - moralnym zdobytym w czasie kształtowania swojej zawodowej osobowości.

Ten długotrwały wysiłek uzyskiwania kolejnych etapów profesjonalności i etyczno - moralnych kompetencji powinien skutkować w służbie państwowej odpowiednio wysokimi profitami wynagrodzenia odpowiadającymi owym wysokim kwalifikacjom. To powinien być szczyt drabiny płacowej służb publicznych i szacunku dla ich pozycji i przydatności zawodowej w państwie.

Taki poziom płac w Polsce osiągnęli - póki co - wyłącznie politycy z ław parlamentarnych i dygnitarze rządowi, skwapliwie dbający o swoje ekwiwalenty płacowe za „trud rządzenia”. Zaś personalne instrumentarium osobowe tego ich „trudu” rządzenia państwem polskie władze spasione wysokimi apanażami zbyły wynagrodzeniem zaledwie „socjalnym” zapewniającym służbom publicznym biologiczną egzystencję na poziomie poniżej średniej krajowej. I to jest skandal.

W państwie, którego władza ustawodawcza i wykonawcza profituję własne płace w skali 1:10-ciu w porównaniu z podległymi im służbami państwa i bezpośrednio ją reprezentującymi, jest gigantyczną arogancją tej władzy, mylnie przeświadczonej o swojej kompetencyjnej uniwersalności w sprawowaniu rządów. To błędne zarozumialstwo rządzących demaskuje się na każdym kroku. (patrz nocna ustawa o kwalifikowaniu uczniów do matury).

To demaskowanie rozciąga się - między innymi - na cały kontrowersyjny plan reform ustrojowych przeprowadzanych żałosną legislacją, której opis pominę ze względu na jej powszechnie znany blamaż zawarty w konstytucyjnych niezgodnościach poddanych kontroli przez TSUE. Wystarczy przywołać kolejne nowelizacje ustaw sądowniczych, np. dotyczących SN (z grudnia 2017 r.) objętych - na razie - dziewiątą nowelizacją w czasie zaledwie 16 - tu miesięcy jej funkcjonowania. Nie jest tajemnicą, że wszystkie nowelizacje kwestionowały największe autorytetu prawa konstytucyjnego i biuro legislacyjne Sejmu, co Wysoka Izba nonszalancko zlekceważyła.

Oto smutny obraz przerażająco niskiej kultury politycznej obecnego obozu władzy.

Gdyby poziom tej kultury uprawiany w Polsce przez PiS klasyfikować regulaminem sportowym - np. w piłce nożnej -, to PiS byłby w najniższej lidze i na najniższym miejscu.

W hierarchii postaw sportowych na pierwszym miejscu obowiązuje reguła „fair play” określająca szacunek do przeciwnika i obowiązujących zasad regulaminowych gry, które na polskim boisku politycznym PiS permanentnie narusza, żeby nie rzec nagminnie łamie.

Trzymając się analogii sportowych w piłce nożnej, PiS upodabnia swoje zachowanie w państwie do jedenastki piłkarskiej na boisku, która przepędza neutralnego sędziego i zastępuje go swoim piłkarzem z ławki rezerwowej, który „nie zauważy” fauli swoich kolegów na przeciwnikach i nie podyktuje rzutu karnego nawet za wbicie rękami piłki do bramki konkurenta.

W takiej sytuacji piłkarze hasają więc ochoczo po boisku nie według reguł regulaminu sportowego, ale według własnych reguł stanowionych w trakcie trwania meczu podług okoliczności sprzyjających ich zwycięstwu (patrz dziewiąta nowelizacja ustawy o SN).

A co na to trybuny? Zwolennicy drużyny wygrywającej klaszczą, a sympatycy drużyny faulowanej gwiżdżą, tylko, że bezskutecznie, bo sędziego brak.

Na tym polskim „boisku” politycznym rozgrywa się aktualnie ważny mecz o miejsce Polski na politycznej arenie Europy, a za jej pośrednictwem na arenie świata (liga narodów).

Na arenie Europy (UE) za łamanie regulaminowych /konstytucyjnych/ reguł ustrojowych Polska spadła już na polityczną pozycję bliską najniższej ligi europejskiej, co cały czas skutkuje wobec nas wstydliwym postępowaniem dyscyplinarnym przed TSUE i KE (art. 7. Traktatu).

Mecz finałowy o pozycję Polski w UE odbędzie się już 26. maja, a o ustrój w Polsce pomiędzy 12 października a 12 listopada. Choć ów mecz toczy się bez obecności na boisku niezależnego sędziego, to istnieje jednak „publika” meczowa (opinia publiczna), czyli społeczeństwo, które zdumione tą nierówną grą oczekuje powrotu na boisko niezależnego sędziego. Co prawda owa „publika” (społeczeństwo) jest podzielona na uprzywilejowane masy pracownicze subwencjonowanych strategią „+” (plus) wspierające boiskową ekipę i przeciwne jej spostponowane grupy klas inteligenckich (np.: nauczyciele, sędziowie, akademicy, urzędnicy średnich szczebli instytucji publicznych, służby mundurowe, wolontariusze organizacji pozarządowych itp.), które obraźliwie lekceważone przez rządzących (elity władzy) swoje niezadowolenie wyrażają społecznymi protestami (strajki środowisk poza przemysłowych) lekceważonymi przez rząd z politycznych powodów ich niewielkiej siły głosów wyborczych.

Smutny jest obraz tego lekceważenia. Polska władza sądownicza jest pomawiana przez władzę wykonawczą o kolaboracyjną przeszłość komunistyczną sędziów /wypowiedź premiera w USA/ pomimo, że ponad 80% tych sędziów to 40-tolatkowie / w czasach komunizmu dzieci/, zaś nauczyciele o obraźliwie niskich wynagrodzeniach, są przedstawiani jako leniwi beneficjenci 18-to godzinnego pensum, traktujący uczniów jako zakładników w sporze z rządem.

Rząd nie ma usprawiedliwienia dla tak niskich płac nauczycieli i innych grup służb publicznych, (tego „personalnego instrumentarium osobowego rządzenia państwem”), bo rozdane 40 mld. zł z budżetu gdzie były środki na płace dla służb publicznych „rozpłynęły się” w akcji wyborczej zachęty o głosy dla PiS pod nazwą „piątka Kaczyńskiego”.

Istniejący obecnie podział polskiego społeczeństwa przypomina trochę ten z 1988 r. kiedy słynny strajk w Stoczni Gdańskiej został przerwany ku radości ośrodków prorządowych i przygnębieniu przeciwników jego przerwania. Fakt ten bardzo refleksyjnie przypomina w GW Jarosław Kurski pisząc:

„W maju 1988 r. Lech Wałęsa jednostronnie przerwał strajk w Stoczni Gdańskiej i bez negocjacji z dyrekcją wyprowadził ludzi z zakładu. Zrobił to wbrew młodym radykalnym stoczniowcom, którzy mimo beznadziei chcieli strajkować do upadłego. Pamiętamy słynne zdjęcie trzymających się pod ramię Wałęsy i Mazowieckiego idących na czele pochodu pokonanych, ale nie złamanych. To wówczas Lech pokazał miarę swojego przywództwa, większą może nawet niż w Sierpniu ’80. Bo to oczywiście sztuka stać na czele wielkiego sierpniowego strajku, z którym solidaryzują się inne zakłady. Ale sztuka jeszcze większa zawiesić strajk, z którym nie solidaryzuje się nikt, i nie zostać pokonanym. Władza ludowa triumfowała. Reżimowa telewizja trąbiła, że „Solidarność” została złamana. Jednak trzy miesiące później wybuchł w Stoczni kolejny strajk, a za rok tej władzy już nie było. 4 czerwca skończył się w Polsce komunizm".

http://wyborcza.pl/7,75398,24705415,upokorzenie-to-uczucie-ktorego-latwo-sie-nie-zapomina-za-upokorzenie.html?disableRedirects=true

Także dzisiaj media rządowe zdają się tryumfować po zawieszeniu strajku nauczycieli szczególnie TVP, której prezesem jest p. Jacek Kurski zaufany propagandysta obecnego obozu władzy, polityczny zwolennik PiS, który jest w contrze do swojego rodzonego brata, p. Jarosława Kurskiego - zastępcy redaktora naczelnego GW, autora w/w wzmianki o strajku gdańskim w 1988 r.

Usytuowanie braci Kurskich po przeciwnych stronach politycznej barykady w Polsce jest wręcz symboliczne. Jacek całym sobą popiera politykę PiS i uczestniczy w jej szkodliwych reformach, a Jarosław z pełnym zaangażowaniem wspiera antyrządową opozycję stanowczo krytykując ową politykę reform obozu władzy. Przypadek braci Kurskich jest dramatycznie symboliczny dla dzisiejszego podziału społeczeństwa w Polsce na obywateli nie dostrzegających w reformach PiS szkodnictwa ustrojowego i drugich dobrze rozumiejących zagrożenie demokracji autorytarnymi zabiegami PiS znaczonego obrazem jednowładztwa rządu, co jest wymownym symbolem wspomnianego podziału Polaków na prorządowych i antyrządowych.

Kampania wyborcza do euro parlamentu jasno obnaża anty unijne preferencje PiS, który ustami Jarosława Kaczyńskiego demonstruje plan destrukcji unijnego status quo według wykładni prezydenckiego ministra Krzysztofa Szczerskiego, wyrosłego na ideologa obozu władzy podanego w książce „Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy” celnie zdemaskowanej przez prof. Romana Kuźniara w artykule „Wiemy, jak rozbić Unię”, (GW z 27/28 kwietnia) z taką pointą:

 „Miarodajny przepis na rozbicie Unii znajdujemy w książce jednego z ideologów obozu rządzącego Krzysztofa Szczerskiego „Utopia europejska. Kryzys integracji i polska inicjatywa naprawy”. Notabene, jest to nie tylko partyjny manifest, ale też tak zwana książka profesorska. Ukazała się w 2017 roku i nie zwróciła uwagi komentatorów jako właśnie rzecz, która wiernie oddaje stosunek PiS do Unii Europejskiej”.

 /http://wyborcza.pl/7,75968,24704719,plan-pis-jak-rozbic-unie-europejska.html/.

Główną tezą „planu” rozbicia Unii jest ten „przepis”: „Polska z racji swej wielkości i położenia powinna być odrębnym centrum integracji dl a dalszego szerokiego regionu”.

Określenia „Policentryczność”, „Kratokracja” (Od Kratosa - mitologiczna postać starożytnej Grecji utożsamiająca przemoc), to słowa wytrychy do w/w projektu destrukcji UE mające „umaślić” ów anty unijny wywód, że „W Europie ma prawo istnieć wiele równoległych centrów integracji”. Choć powszechnie wiadomo, że nie ma prawa.

Dlatego celem tej notki jest zwrócenie uwagi na bałamuctwa polityczne w obecnej kampanii wyborczej do PE prowadzone dwutorowością przekazu i uczulenie czytelnika na ich fałszywość.

 Jeden przekaz do prostego ludu straszonego walutą euro /ceny/ i nierównymi prawami państw członkowskich uprzywilejowującymi np. Niemcy i dyskryminującymi Polskę. Słynne zabawne wywody Jarosława Kaczyńskiego.

Drugi przekaz dla inteligencji naszpikowany straszakami pseudonaukowych wywodów Krzysztofa Szczerskiego bałamutnym dywagowaniem: „W Europie ma prawo istnieć wiele równoległych centrów integracji” i „Polska z racji swej wielkości i położenia powinna być odrębnym centrum integracji dl a dalszego szerokiego regionu”.

Obie narracje stricte propagandowe mają na celu uwiarygodnienie patriotycznych postaw kandydatów na euro posłów obozu władzy mamieniem społeczeństwa o ich sile i zdolności do odwrócenia marginalnej obecnie roli Polski w Unii Europejskiej na ważnego potencjalnego lidera odrębnego w Unii centrum integracji państw środkowo europejskich.

Gdyby polscy wyborcy dali się na to nabrać i gremialnie poparli PiS to faktycznie opowiedzieli by się dokładnie za działaniem odwrotnym zupełnej marginalizacji Polski w UE z wielce prawdopodobnym PoLexitem, przed czym z całą powagą ostrzegam.

Czyli Polska poza ligą narodów nowoczesnych państw demokratycznych!

folt37
O mnie folt37

Jestem absolwentem Politechniki Poznańskiej (inżynier elektryk - budowa maszyn elektrycznych). Staż pracy: 20 lat w przemyśle i 20 lat w administracji państwowej szczebla wojewódzkiego - transformacja gospodarki z socjalistycznej na rynkową.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka