Fot. domena publiczna
Fot. domena publiczna
Romuald Kałwa Romuald Kałwa
708
BLOG

Nie wierzcie reklamom prezerwatyw!

Romuald Kałwa Romuald Kałwa Obyczaje Obserwuj temat Obserwuj notkę 4

„50 procent ludzi było przekonanych, że nie miało wirusa HIV”. Takim hasłem reklamuje swoje produkty największy światowy koncern produkujący prezerwatywy.

„Skuteczność prezerwatywy w zapobieganiu przenoszenia wirusa HIV podczas stosunków heteroseksualnych oceniana jest na 80-95%[1][2][3]”. Tak donoszą cytowane przez Wikipedię źródła:

1. Światowa Organizacja Zdrowia [WHO] (2007). Family Planing: A global handbook for providers
2. Cayley, W.E. i Davis-Beaty, K. (2007). Effectiveness of Condoms in Reducing Heterosexual Transmission of HIV (Review). John Wiley & Sons, Ltd.
3. Krajowe Centrum ds. AIDS (2007). HIV i AIDS a seks. Podawane wartości są cytowane za: Cohen, D.A. (2004). Social marketing of condoms is great, but we need more free condoms. Lancet, 364, s. 13-14. (artykuł dostępny po zalogowaniu się), jego autor opierał się na tych badaniach: Pinkerton, S.D. i Abramson, P.R. (1997). Effectiveness of condoms in preventing HIV transmission. Social Science and Medicine. 44, 9, s. 1303-1312.

„Jak zaznacza WHO: "To oznacza, że używanie prezerwatyw chroni przed 80% do 95% zakażeń wirusem HIV, które pojawiłyby się, gdyby prezerwatywy nie zostałyby użyte (nie znaczy to, że 5% do 20% użytkowników prezerwatyw zakazi się HIV)”.

Tymczasem Marek Kotański, nieżyjący już polski psycholog i terapeuta, założyciel „Monaru” i „Markotu” twierdził, że to „wierność jest lekarstwem, nie prezerwatywy”.

Na początku lat 90-tych znane były jego akcje, gdy wraz z grupkami działaczy rozdawał na ulicach prezerwatywy. Później przeżył nawrócenie i zweryfikował wiele swoich wcześniejszych poglądów. Ale nawet przed nawróceniem był prawdziwym świeckim świętym. Nie organizował hucznych i widowiskowych akcji raz do roku, ale pracował codziennie.

                                     Uganda. Kraj, który powstrzymał epidemię AIDS

Prezerwatywy tylko ograniczają zagrożenie, ale je nie unicestwiają. Czy firmy, które je reklamują, w pewien sposób zamieniają się w sławnego Simona Mola, afrykańskiego uchodźcy, który świadomie zarażał Polki AIDS?

„Jedynym państwem, który poradził sobie z epidemią AIDS jest Uganda, gdzie aż 21,6 proc. kobiet, które w 1991 r. zgłosiły się w ciąży na badania lekarskie, było nosicielkami niebezpiecznego wirusa” – czytamy w „Gościu Niedzielnym”.

„AIDS to śmiertelne zagrożenie. Unikniesz go, jeśli będziesz zachowywać abstynencję seksualną albo będziesz wierny jednemu partnerowi/partnerce seksualnej” – takim hasłem reklamowano wierność seksualną.

Jak czytamy na https://en.wikipedia.org/wiki/HIV/AIDS_in_Uganda

Częstość występowania HIV zaczęła spadać pod koniec lat 80-tych XX w. i utrzymywała się przez całe lata 90-te. W latach 1991-2007 wskaźniki rozpowszechnienia wirusa HIV drastycznie spadły z około 15 procent w 1991 r. do około 6 procent w 2007 r.

Według Edwarda C. Greena, antropologa medycznego z Harvard School of Public Health, promowanie wierności partnerowi i abstynencji były najważniejszymi czynnikami sukcesu Ugandy z rozprzestrzenianiem epidemii AIDS.

Pozostaje pytanie, co robić ze światowymi koncernami, które reklamując swoje produkty igrają z ludzkim życiem. Może trzeba je oskarżyć o kłamstwa tak jak koncerny tytoniowe, które twierdziły, że dym papierosowy nie szkodzi, a nawet, że jest zdrowy...

Członek Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości