W tym artykule: „Nie pamiętają świata bez TVN-u, a jednak głosują na Mentzena. Oto co boli polskie pokolenie Z” autorka deprecjonuje pokolenie Z głosujące na Mentzena stwierdzeniem: „Praca to dla nich przede wszystkim transakcja ekonomiczna, która ma się opłacać.”
Moim zdaniem to znaczy, że pokolenie Z jest mądrzejsze od swoich rodziców i oni wyrastają z głupich, szkodliwych, destrukcyjnych dogmatów lewicy, że praca to jakoby jakaś wartość wyższa czego zwieńczeniem było ich hasło „Arbeit macht frei”.
Lewica świętuje 1 maja jako „święto pracy”, a zatem sakralizuje pracę, co służy tylko i wyłącznie temu, by nas czynić niewolnikami. Pierwszym krokiem do wyzwolenia się z tej niewoli jest zrozumienie, że praca to taka sama transakcja handlowa jak każda inna i nie ma w niej nic sakralnego, wyższego, nadnaturalnego, nieekonomicznego. Praca ma się opłacać temu, kto ją wykonuje i głosujący na Mentzena już to zaczynają rozumieć.
Lewica głosi, że na przykład praca lekarza czy nauczyciela to służba — tak jak praca żołnierza czy policjanta. Nazywanie pracy służbą to czystej wody niewolnictwo. Lekarz, nauczyciel, żołnierz czy policjant powinni swoją pracę sprzedawać na wolnym rynku i wtedy będzie to dużo bardziej pożyteczne, niż gdy potulnie dają się w ramach tych zawodów wprząc w ramy systemu niewolniczego.
Lewica, używając pojęcia „praca”, ma zawsze na myśli pracę etatową, a zatem pracę pod nadzorem, zorganizowaną odgórnie, wpisaną w ramy wielu regulacji. Umowa o dzieło, czy umowa zlecenie to dla nich umowy śmieciowe, które chcą zlikwidować. Dlatego i narodowi, i międzynarodowi socjaliści tworzyli obozy pracy.
Tymczasem na ogół wszelka praca etatowa to niewolnictwo. Tak uważali niektórzy z ojców założycieli USA — głosili, że człowiek wolny może pracować tylko na zasadzie wymiany usług z innymi na wolnym rynku, prowadząc własny biznes, sprzedając lub kupując usługi, lub ich owoce. I początkowo w USA tak było, dopóki lewica im tego przez cały XX wiek nie zniszczyła.
Pracownik etatowy nie sprzedaje własnej pracy lub jej efektów, ale oddaje się w niewolę — godzi się na wykonywanie poleceń przełożonych w określonym zakresie, w określonym czasie, za pieniądze. To nie jest oczywiście niewolnictwo pełne, tak jak je dawniej rozumiano, bo jest to niewola ograniczona co do czasu i zakresu, ale jest to pewna forma niewolnictwa.
Większość prac, które ludzie dzisiaj wykonują w formie pracy etatowej w biznesie, da się wykonać w formie umowy o dzieło – choć oczywiście nie wszystkie. Są tak zwane „wolne zawody”, czyli działania np. tłumaczy, pisarzy, piosenkarzy, niektórych dziennikarzy, artystów, aktorów itp…, ale jest to ograniczone – ludzi pracujących w wolnych zawodach jest mało. A „wolnym zawodem” mógłby być prawie każdy rzemieślnik, informatyk, rolnik, taksówkarz, nauczyciel, lekarz, aktor, architekt, dziennikarz itd... Teoretycznie ilość ludzi wykonujących wolne zawody mogłaby się zwiększyć wielokrotnie.
A mimo to ludzie wolą zatrudnienie etatowe. Jest to sprzedaż wolności w zamian za bezpieczeństwo. Ludzie wolą być czasowymi niewolnikami w zamian za gwarancję stałego oddawania się w niewolę. Umowa o dzieło nie gwarantuje tego, że się dostanie następne zlecenie po wykonaniu tego z umowy – trzeba więc się starać wykonać zlecenie jak najlepiej, by dostać następne. Niewolnik etatowy może starać się mniej, bo ma różnorodne ustawowe gwarancje pozostawania niewolnikiem u pana, któremu się sprzedał. Oczywiście taki niewolnik jest mniej wydajny niż człowiek wolny i dlatego zarabia mniej, ale większość ludzi jednak woli etat.
Współczesne socjaldemokratyczne państwo, które opanowało całą naszą cywilizację, wzmacnia tendencje niewolnicze, szykanując inne formy zatrudnienia niż praca etatowa, takie jak umowy o dzieło, umowy zlecenia czy kontrakty czasowe, dodatkowo zmniejszając swobodę pracy etatowej poprzez tworzenie szczegółowego, obowiązkowego, totalnego kodeksu pracy. W ten sposób socjalizm wzmacnia naturalne tendencje niewolnicze – i to jest złe. Najlepszym przykładem takich szykan w Polsce jest ustawodawstwo ograniczające możliwości tak zwanego „samozatrudnienia”. Również bardzo dużym ograniczeniem dla samozatrudnienia i wolnych zawodów jest podatek dochodowy.
To bardzo dobrze, że młodzi ludzie, pokolenie Z, zaczynają to rozumieć i traktują pracę jak transakcję ekonomiczną, która ma się im opłacać. Praca to nie służba, to nie sprzedanie się w niewolę, to czynność fizjologiczna. To nie praca czyni nas wolnymi, ale to dzięki wolności możemy lepiej i wydajniej pracować czerpiąc z tego więcej własnych korzyści. By móc pracować, musimy być wolni. Najpierw jest wolność, a potem praca. Dlatego chcąc pracować, przede wszystkim powinniśmy zadbać o to, by to robić w warunkach pełnej wolności, swobody decydowania, przemieszczania się i zawierania umów z innymi. Wydajna, opłacalna praca wymaga wolnego rynku. Wolność zwiększa wydajność pracy!
Grzegorz GPS Świderski
t.me/KanalBlogeraGPS
PS. Notki powiązane:
- Niewolnictwo pracy etatowej
- Umowa społeczna z Rzeczpospolitą Polską
- Wzrost wydajności pracy zlikwiduje państwa
- Wolnościowa kultura organizacyjna
___________________
Na rzecznym szlaku. Co wydarzyło się potem zwala z nóg! <- poprzednia notka
następna notka -> Zaściankowość Konfederacji
___________________
Tagi: gps65, polityka, praca, lewica, pokolenie Z
Komentarze