Pewien salonowy parówkożerczy wyznawca dogmatu niepokalanego wybuchu wyraził opinię, że w sposób nieuprawniony zarzucam pękającej gotowanej parówce nieadekwatność ilustracyjną procesów wybuchowych badanych przez prawicowych patriotycznych naukowców, i że pochopnie i błędnie oskarżam wybitnych profesorów o infantylność i nienaukowość.
Podsumowując napisał: „Istotą tego modelu było pokazanie, że w wyniku wzrostu energii wewnątrz parówki, jej powłoki pękają w najsłabszym miejscu.”
No to pomyślałem sobie, że przeprowadzę eksperyment myślowy, i przeanalizuję istotę tego modelu, oczywiście jako dyletant, ekonomista, bez żadnej wiedzy na jakimkolwiek poziomie z zakresu nauk przyrodniczych, no poza dawno temu w liceum.
Analiza wygląda tak:
- parówka ma strukturę jednorodną o stałej gęstości i właściwościach,
kadłub to pewna ilość powietrza otoczona dwuwarstwowym cienkościennym poszyciem duraluminiowym scalonym żebrowaną(?) konstrukcją szkieletową
- proces podgrzewania parówki w wodzie polega na jednostajnym i rozłożonym w czasie dostarczaniu energii, rozkład energii w parówce jest w miarę jednorodny w całej jej strukturze
gdyby wykonać to samo w stosunku do kadłuba, biorąc pod uwagę dużo większą ilość energii potrzebną do uzyskania jakiegoś niszczącego efektu to sadzę, że można by się spodziewać:
- stopniowego rozgrzewania się poszycia i szkieletu, które doprowadziłoby, po uzyskaniu odpowiedniej temperatury do jego uplastycznienia i osłabienia węzłów,
- struktura kadłuba zacznie tracić sztywność i swoje właściwości wytrzymałościowe
- w związku ze wzrostem temperatury ciśnienie powietrza wewnątrz kadłuba będzie rosnąć i to ciśnienie będzie przez jakiś czas utrzymywać kadłub w stanie „napompowanym”, "wypchniętym"
- po przekroczeniu ok. 660 stopni C kadłub zacznie się topić, nie będzie w stanie utrzymywać w sobie elementów o wyższej temperaturze topnienia i większej gęstości, jak szklane okna, oraz zacznie nadziewać się na podwozie i nierównomiernie na nim osiadać
- kadłub zacznie się rozszczelniać, ciśnienia wewnątrz i na zewnątrz wyrównają się zaś sam kadłub sflaczeje i opadnie na podłoże
Wydaje mi się, że tak to mniej więcej powinno wyglądać. I nijak ma się to do procesów, które zachodzą w kadłubie po eksplozji w jego wnętrzu ładunku wybuchowego.
Zatem parówkę, po podgrzaniu i jej pęknięciu można co najwyżej zjeść pomiędzy kolejnymi referatami.
PS. Wcześniej bloger ten zwrócił mi uwagę, że parówka pękła nie z powodu wysokiej temperatury ośrodka, w którym się znajdowała tylko z powodu wzrostu ilości energii w parówce dostarczonej przez ten ośrodek. Za tę uwagę dziękuję.
proszę pisać mi na ty jako i ja piszę, w końcu to internet a nie salon :)
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka