Beverley Beverley
504
BLOG

Handel głosami

Beverley Beverley Wybory Obserwuj temat Obserwuj notkę 41

Do drugiej tury wyborów przeszli ci kandydaci, którzy mieli do niej przejść, czyli reprezentanci największych polskich partii. Co prawda największą partią w Polsce jest Polskie Stronnictwo Ludowe, ale partia to nie działacze tylko wyborcy. Na pozostałych kandydatów oddało swoje głosy ponad 5 mln wyborców, tak więc Andrzej Duda i Rafał Trzaskowski mają jeszcze potencjał do poprawienia swojego wyniku z pierwszej tury. To oczywiste, że każdy z nich będzie robił wiele, żeby przyciągnąć do siebie zwolenników innych partii. Pytanie tylko: dlaczego zwolennicy innych partii mieliby fatygować się do urn w drugiej turze?

Trzecie miejsce zajął Szymon Hołownia i wydaje się, że zebrał on głosy tych, którzy rozczarowali się Platformą Obywatelską. Udało mu się uzyskać 14% głosów, więc ma dobrą pozycję wyjściowa do tworzenia swojego ugrupowania, co zresztą ogłosił nazajutrz po pierwszej turze. Niestety dla niego ogłosił też, że w drugiej turze zagłosuje na Roberta Trzaskowskiego, więc właściwie okazał się przystawką dla PO, która zostanie skonsumowana w ciągu trzech długich lat, jakie czekają nas do wyborów parlamentarnych w 2023 roku.

Czwarte miejsce zajął Krzysztof Bosak, który utrzymał poparcie dla Konfederacji z jesiennych wyborów parlamentarnych. Konfederacja zrobiła to, co powinna była zrobić każda partia, której kandydat nie dostał się do drugiej tury, czyli ogłosiła, że nie popiera żadnego z pozostałych kandydatów ubiegających się o prezydenturę. Efekt takiej deklaracji jest prosty do przewidzenia. Zarówno Duda jak i Trzaskowski będą zmuszeni przez dwa tygodnie zabiegać o głosy wyborców tego ugrupowania, ponieważ elektorat tej partii to grubo ponad milion wyborców i ten, kto zdoła przeciągnąć ich na swoją stronę, prawdopodobnie wygra wybory.

Władysław Kosiniak-Kamysz jest największą kompromitacją tych wyborów. Lider partii na którą głosy oddało ponad 1.5 mln wyborców sam zebrał 2% poparcia. Trudno to komentować. PSL zanim się weźmie za popieranie innych kandydatów, niech przeanalizuje co poszło nie tak w wyborach prezydenckich. Dobra wiadomość jest taka, że PSL nie jest już chyba nikomu potrzebne.

Ogólna opinia jest taka, że Włodzimierz Czarzasty wyeliminował swojego partyjnego konkurenta Roberta Biedronia, wystawiając go w wyborach prezydenckich, by ten zebrał niskie poparcie. Wspaniała taktyka, pokazująca wyborcom Lewicy, że ich przywódcy nie traktują ich poważnie. Zresztą przypadek Sojuszu Lewicy Demokratycznej jest ciekawy: 30 lat po upadku komuny dalej znajdują się chętni do głosowania na postkomunistów. Akurat ta partia powinna podzielić swoje głosy na PiS i PO, tak by można było wreszcie zakończyć ten rozdział w historii polskiego parlamentaryzmu.

Mniejsze ugrupowania nie mają żadnego interesu w tym, żeby popierać któregoś z kandydatów dwóch największych partii. Robiąc to, ułatwiają zarówno Dudzie jak i Trzaskowskiemu przejęcie ich elektoratów. Przypadek Unii Wolności, która w 2000 roku postanowiła w ogóle nie wystawiać kandydata na prezydenta jest skrajny, ale pokazuje, że wyborcy takich partii nie mają problemu, żeby znaleźć sobie reprezentantów politycznych w większych ugrupowaniach. Zresztą wiadomo jak skończyły Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. Nie jest to tylko polska przypadłość. Liberalni Demokraci w Wielkiej Brytanii weszli w koalicję z Partią Konserwatywną co kosztowało ich 48 z 56 miejsc w Izbie Gmin. Żeby realizować swój program wcale nie trzeba oficjalnie popierać zwycięskiego kandydata, czy wchodzić w koalicję ze zwycięską partią. Trzeba natomiast umiejętnie wywierać na nich presję, gdy głosy małych ugrupowań są tym dużym potrzebne. 

Beverley
O mnie Beverley

były korwinista, obecnie trochę socjaldemokrata

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka