Jacek Tomczak
Jacek Tomczak
Jacek Tomczak Jacek Tomczak
91
BLOG

Jak "sejfityzm" zabija wolność w imię bezpieczeństwa i zarazem je zmniejsza

Jacek Tomczak Jacek Tomczak Społeczeństwo Obserwuj notkę 9
Nasza psychika pracuje podobnie do naszych mięśni. Człowiek, który będzie ciągle leżał w łóżku niezwykle osłabi swoją formę fizyczną, jego mięśnie zaczną zanikać, on sam stanie się słaby. Ta prawda wydaje się jasna dla każdego. Jednocześnie, nie wiedzieć czemu, jedną z prawd przyjętych przez znaczną część społeczeństwa amerykańskiego, jest ta, że chronienie młodych ludzi przed czymkolwiek, co zawiera choćby odrobinę zagrożenia jest konieczne dla ich prawidłowego rozwoju. A przecież odczuwanie strachu jest nie tylko czymś ludzkim i naturalnym, ale wręcz czynnikiem umożliwiającym przetrwanie gatunku.

Autorzy „Rozpieszczonego umysłu”, Jonathan Haidt i Greg Lukianoff przedstawiają trzy idee, które ich zdaniem wpłynęły na istotne zjawiska społeczne w społeczeństwie amerykańskim. Każda z nich daje się streścić w jednym zdaniu. Pierwsza brzmi: „Co cię nie zabije, uczyni cię słabszym”, druga: „Zawsze ufaj swoim uczuciom”, a trzecia: „Życie to wojna między Dobrymi i Złymi ludźmi”. 

Pierwsza z wymienionych idei znajduje wyraz w obsesji na punkcie ochrony młodych ludzi przed „poczuciem zagrożenia”. Autorzy książki, polemizując z nią, czynią analogię między funkcjonowaniem ludzkiego organizmu a działaniem naszej psychiki. Przywołują choćby wprowadzone w jednym z przedszkoli ograniczenia dotyczące jedzenia przez dzieci orzeszków ziemnych. Miały one wywoływać alergię u części dzieci. Tymczasem przeprowadzono badanie na pewnej próbie statystycznej dzieci – przez pewien czas jednym podawano orzeszki, zaś innym nie, natomiast później nakarmiono nimi przedstawicieli obydwu grup. Okazało się, że 17% dzieci nie jedzących orzeszków ziemnych reagowało na nie alergicznie, zaś spośród tych, które orzeszki jadły alergię miało jedynie 3%. 

Innymi słowy, organizmy dzieci przystosowywały się do spożywanego pokarmu i stawały się bardziej odporne. Autorzy „Rozpieszczonego umysłu” twierdzą, że w dwóch przypadkach rozwój psychiki młodych ludzi przebiega nieprawidłowo – gdy są skrajnie obciążone stresem oraz wtedy, gdy w ogóle nie doświadczają stresu, siłą rzeczy związanego ze znajdowaniem się w nowych sytuacjach społecznych. 

Nasza psychika pracuje podobnie do naszych mięśni. Człowiek, który będzie ciągle leżał w łóżku niezwykle osłabi swoją formę fizyczną, jego mięśnie zaczną zanikać, on sam stanie się słaby. Ta prawda wydaje się jasna dla każdego. Jednocześnie, nie wiedzieć czemu, jedną z prawd przyjętych przez znaczną część społeczeństwa amerykańskiego, jest ta, że chronienie młodych ludzi przed czymkolwiek, co zawiera choćby odrobinę zagrożenia jest konieczne dla ich prawidłowego rozwoju. A przecież odczuwanie strachu jest nie tylko czymś ludzkim i naturalnym, ale wręcz czynnikiem umożliwiającym przetrwanie gatunku. To, że odwaga jest cnotą nie wynika z tego, że człowiek odważny nie odczuwa strachu – strachu nie odczuwa tylko psychopata. Odwaga jest cnotą, bo polega na zdolności przełamania strachu.

W psychologii znany jest Paradoks Muru – mur daje nam poczucie bezpieczeństwa, lecz nieustanne izolowanie się od ludzi i przebywanie za tym murem wywołuje lęk przed światem. Wyobraźmy sobie sytuację więźnia, który po wielu latach wychodzi na wolność – niepewność tego co zobaczy jest jego podstawowym odczuciem.

Autorzy książki określają taki pogląd mianem „sejfityzmu”. To ciekawe, że ulice amerykańskich miast są bezpieczniejsze niż kilkadziesiąt lat temu, a zarazem rodzice amerykańskich dzieci mają więcej obaw przed wypuszczaniem ich samych z domu niż dekady temu. Te dzieci natomiast podejmują znacznie więcej prób samobójczych i o wiele częściej popadają w depresję niż kiedyś.

Skutkiem wzrostu poczucia zagrożenia w amerykańskim społeczeństwie są redefinicje pojęć tradycyjnie używanych do opisu sytuacji silnego stresu. Mamy do czynienia ze zjawiskiem diametralnego obniżenia progu, po którego przekroczeniu diagnozowane jest zaburzenie psychiczne. Oczywiście, najpewniej występuje tu także sprzężenie zwrotne – gdy psychiatrzy obniżają pułap, za którym znajduje się choroba, ludzie prędzej skłonni są dopatrywać jej objawów, zwłaszcza gdy chodzi o choroby „nieostre”, a więc dotyczące naszego samopoczucia, nie określane przecież przy pomocy prześwietlenia.

Znamienna jest zmiana pojmowania pojęcia „traumy”. Kiedyś diagnozowano traumę po sytuacji, w której fizyczny czynnik wywołał fizyczne obrażenia. Później pojawił się „syndrom stresu pourazowego”, czyli PTSD – by można było mówić o traumie wystarczyło skrajne doświadczenia uderzające w zdrowie psychiczne. Jednocześnie kryteria takiego doświadczenia były ściśle określone – według Diagnostycznego i statystycznego podręcznika zaburzeń psychicznych III (DSM III) doświadczenie wywołujące traumę musi „wywoływać znaczne objawy stresu u niemal każdego człowieka” oraz znajdować „poza zakresem typowych doświadczeń życiowych”. W podręczniku tym, stanowiącym podstawowe źródło wiedzy psychiatrycznej, podkreślono, że doświadczenie nie podlega ocenie tego kto go doświadczył pod kątem określenia czy mieliśmy do czynienia z przyczyną traumy. Do traumo-gennych doświadczeń zaliczono wojnę, gwałt czy tortury. 

Obecnie subiektywnie odczuwana krzywda stała się podstawą identyfikacji traumy. Czyli – nasze emocje jest miarodajne dla rodzaju zaburzenia, jakie nas dotknęło. Strach pomyśleć co by było, gdyby lekarze diagnozowali nowotwory na podstawie przekonania pacjenta, że ma raka.  


 Student prawa na SWPS, absolwent 21 SLO im. Jerzego Grotowskiego. Kocha Warszawę, kłóci się z "warszawką". Kibic Legii. Miłośnik labradorów. Publicysta po przejściach i z przyszłością

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (9)

Inne tematy w dziale Społeczeństwo