Jan Bodakowski Jan Bodakowski
166
BLOG

Debata o zagładzie na Wołyniu, miast wzbudzać zainteresowanie martyrologią Polak

Jan Bodakowski Jan Bodakowski Historia Obserwuj temat Obserwuj notkę 1

Jan Bodakowski

Debata o zagładzie na Wołyniu, miast wzbudzać zainteresowanie martyrologią Polaków, zniechęca do tematu

 

Warto docenić wszelkie inicjatywy mające na celu pamięć o martyrologii Polaków. Niestety czasami nie da się ukryć, że niektóre z tych wydarzeń zamiast wzbudzać zainteresowanie historią Polski, mają odwrotny skutek i zniechęcają do tematu. Nie jest to wina organizatorów, ale zaproszonych gości, którzy zamiast atrakcyjnie przedstawić omawiany temat, to w swej długiej przemowie czynią go nie atrakcyjnym, epatują swoim przeświadczeniem o swojej wyjątkowości i zasługach, albo uprawiają szkodliwą propagandę nie związaną z tematem dyskusji.

 

Staraniem Centrum Edukacyjnego Powiśle odbyła się w Warszawie debata publicystów o zbrodniach banderowców na Polakach. Wzięli w niej udział Andrzej Łukawski, Aleksander Szycht i Stanisław Srokowski. Relacje z dyskusji będzie można oglądnąć na kanałach Youtube Independent Video Press i Takt TV.

 

Mistrzem długiej i nie zajmującej przemowy okazał się Stanisław Srokowski, który wbrew tematowi spotkania, które dotyczyło współczesnej narracji wokół ludobójstwa na Wołyniu, postanowił uraczyć słuchaczy pogadanką na temat historii zbrodni. Po 55 minutach monotonnego monologu udało się prelegentowi zreferować wydarzenia z 1939, gdyby nie interwencja prowadzącego zapewne wydarzenia z 1945 roku były by referowane po kolejnych 7 godzinach, gdzieś w okolicach 2 w nocy.

 

Swój monolog Stanisław Srokowski rozpoczął opowieścią o kresowianach, którzy jego zdaniem, są jedyną formacją przypominającą, że kiedyś była Polska była wielka. Zdaniem Stanisława Srokowskiego tylko kresowianie bronią honoru Polski. Owych kresowian ma być 6 milionów, niestety ich słabością mają być wewnętrzne kłótnie.

 

Wbrew Stanisławowi Srokowskiemu nie mogą się zgodzić, że ludzie mający przodków, którzy mieszkali na kresach tworzą jaką wspólnotę, podobnie jak posiadacze akwariów nie tworzą jakiejkolwiek wspólnoty. Po drugie nie mogę się zgodzić z twierdzeniem Stanisława Srokowskiego, że ludzie mający przodków na kresach są bardziej patriotyczni niż reszta Polaków. Jest wręcz odwrotnie. Mieszkańcy Kresów zostali przesiedleni na ziemie zachodnie. A wszystkie wyniki wyborów na ziemiach zachodnich, które od lat są wizualizowane w analizach preferencji politycznych Polaków w tygodniku „Najwyższy Czas”, wskazują, że mieszkańcy ziem zachodnich chętniej głosują na lewice od SLD, przez Kwaśniewskiego, po PO i Komorowskiego. Bardziej konserwatywny i patriotyczny jest elektorat z ziem centralnej Polski, od Podlasia przez Mazowsze do Małopolski. Nie wspominając już o tym, że wbrew twierdzeniom prelegentów jest wiele środowisk patriotycznych, od narodowców, przez kibiców na publicystach prawicowych kończąc.

 

W swej wypowiedzi Stanisław Srokowski rozróżniał Rusinów i Ukraińców. Jego zdaniem miały o tym świadczyć wybory z 1928 i 1930 roku, gdzie glosy Rusinów i Ukraińców były rozbite. Problem którego jednak Stanisław Srokowski nie dostrzega polega na tym, że były to wybory niedemokratyczne, których wyniki nie obrazowały wolni obywateli II RP tylko wole sanacyjnej kliki dzierżącej dyktatorską władze w Polsce po zamachu majowym, kiedy to Piłsudski zlikwidował demokracje i parlamentaryzm by oddać władze nad Polską swoim kumplom z masonerii – ten temat też jest doskonale znany czytelnikom tygodnika „Najwyższy Czas”.

 

Stanisław Srokowski przy okazji swoich rozważań o Ukraińcach, chwalił sanacyjne władze, wskazując jak II RP była tolerancyjna bo Żydom w II RP dobrze się działo. Gdy w rzeczywistości, wbrew opiniom prelegenta, dobra pozycja Żydów w II RP nie była dowodem na tolerancje w sanacyjnej Polsce, ale na patologie uprzywilejowania Żydów kosztem Polaków przez sanacyjną klikę.

 

Stanisław Srokowski stwierdził też, że ukraińska tożsamość narodowa była sztucznie wykreowana przez inteligencje Ukraińską. Miał to być argument na rzecz sztucznej i niemoralnej kreacji narodu ukraińskiego. Problem, którego Stanisław Srokowski nie dostrzega polega jednak na tym, że tak właśnie wygląda mechanizm kreacji narodu. Bez aktywnego unaradawiania mas chłopskich i robotniczych, nieświadomych potrzeby przynależności narodowej, przez Wincentego Witosa i ludowców, Romana Dmowskiego i narodowców, nie było by masowego nowoczesnego narodu Polskiego, nie miała by z czego odrodzić się po zaborach Polska, i nie było by komu zwyciężyć w 1920 roku bolszewików.

 

Bardzo ciekawa była za to wypowiedz najmłodszego z prelegentów Aleksandra Szychta, który w zajmujący i o wiele bardzie rozsądny sposób przybliżył słuchaczom zbrodnie ukraińskich nazistów, których nie należy mylić z wszystkimi Ukraińcami, którzy odcinają się od banderowców.

 

Stwierdzenie Aleksandra Szychta o tym, że pierwszym znanym dziennikarzem, który w mediach ogólnopolskich przedstawił sprawę Wołynia był Rafał Ziemkiewicz, spotkała się z gorącym sprzeciwem Stanisław Srokowski, który sobie przypisuje zasługi popularyzacji tematu, i który nie mógł zrozumieć, że, mówiąc delikatnie, nie jest tak znanym dziennikarzem jak Ziemkiewicz.

 

Aleksander Szycht w swej wypowiedzi zwrócił uwagę na szowinistyczne oblicze Związku Ukraińców w Polsce, spory w debacie o zagładzie na Wołyniu w Polsce, instrumentalne wykorzystywanie tragedii wołyńskiej w rosyjskiej propagandzie kierowanej do Polaków, banderowskie mity w narracji medialnej w mediach polskojęzycznych, oraz fakt tego, że zbrodnie dokonane przez UPA na Polakach były na rękę sowietom.

 

Najbardziej nieprzyzwoite było wystąpienie Andrzeja Łukawskiego, który tragedie na Wołyniu wykorzystał do propagowania kłamstw rosyjskiej propagandy, które miały usprawiedliwić Rosyjską agresje na Ukrainę. Według tych rosyjskich kłamstw mieszkańcy wschodniej Ukrainy mają być Rosjanami, Ukraina ma okupować swoje wschodnie ziemie, a separatyści to nie rosyjscy żołnierze tylko tubylcy.

 

Zdaniem Andrzeja Łukawskiego Ukraina to sztuczny twór powstały 25 lat temu i okupujący ziemie, które należą do państw sąsiednich, a naród Ukraiński nie istniał ani w XIX ani XX.

Komentując wypowiedz prelegentów, nie da się ukryć, że wiele osób wyznaje irracjonalny mit nie istnienia narodu Ukraińskiego i Ukrainy, i jednocześnie głosi, że Ukraińcy, którzy nie istnieli, mordowali Polaków. Takie wewnętrznie sprzeczne opinie, bo nie da się nie istnieć i dokonywać zbrodni, świadczą o całkowitej pogardzie dla logiki. Dodatkowo negowanie istnienia narodu Ukraińskiego to przejaw jakiegoś chorego szowinizmu, podobnego do tego, który wyznawany jest przez Rosję, która neguje polskość mieszkańców zaboru rosyjskiego, przyznając współcześnie ich potomkom obywatelstwa rosyjskie na podstawie rosyjskiej ustawy o obywatelstwie.

 

Zapytałem Stanisława Srokowskiego o film, który ma powstać na podstawie jego powieści o Wołyniu przywołując opnie znanego krytyka filmowego Mirosława Winiarczyka z tygodnika Najwyższy Czas. W swym tekście o filmach o tragedii Wołyńskiej, który ukazał się na łamach katolickiego tygodnika „Idziemy” i Mirosław Winiarczy stwierdził, że

 

Na tle powyższych trudności rozpoczęcie realizacji fabularnego filmu Smarzowskiego może budzić zaniepokojenie. Reżyser znany z epatowania złem i okrucieństwem, dostał z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej 4-milionową dotację. W wywiadach zapowiada, że zrobi film bolesny dla wszystkich; może to oznaczać, że rozłoży symetrycznie winę za zbrodnie na Ukraińców i Polaków, którzy okażą się sami winni swojego losu. Znamienne, że film powstaje w dyskrecji, Smarzowski unika reportaży z planu. W scenariuszu wykorzystał fragmenty znakomitych opowiadań Stanisława Srokowskiego z książki „Nienawiść” o rzezi na Polakach. Można przypuścić, że reżyser wykorzysta tekst Srokowskiego tylko jako szkielet akcji, ale nada filmowi zupełnie inną wymowę. Film powinien więc powstawać w całkowicie przejrzystej sytuacji medialnej. Inaczej skazani jesteśmy na domysły”.

 

Stanisław Srokowski uznał, „jakiś mój znajomy” (czyli zapewne osoba nic sobą nie reprezentująca) się nie zna. Prelegent stwierdził, że wie co będzie w filmie, i ktoś kto mówi, że Smarzowski chce go wykorzystać to plecie głupoty. Zdaniem Stanisława Srokowskiego Smarzowski to bardzo dobry reżyser, autor bardzo dobrych filmów („Wesela”, „Róży” i „Domu złego”).

 

Jan Bodakowski

Debata o zagładzie na Wołyniu, miast wzbudzać zainteresowanie martyrologią Polaków, zniechęca do tematu

Brzydki. Biedny. Niedoceniony. Nielubiany.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (1)

Inne tematy w dziale Kultura