Stało się to, o czym wielu (między innymi i ja) mówiło od dawna: zespół biegłych powołanych przez prokuraturę wojskową do pomocy w prowadzeniu smoleńskiego śledztwa nie wyraził zgody na zamknięcie śledztwa bez oryginałów głównych dowodów. Artykuł wRzeczpospolitej na ten temat tutaj. Oto fragment:
Zapytaliśmy zatem o tę kwestię ppłk. Janusza Wójcika z Naczelnej Prokuratury Wojskowej. W informacji przesłanej „Rz" przyznał: „Do czasu zgromadzenia pełnego materiału dowodowego wydanie opinii kompleksowej nie będzie możliwe (...) Istotą sprawy, jeśli chodzi o uzyskanie wraku czy rejestratorów, jest możliwość nieskrępowanego do nich dostępu i czynienia stosownych badań".
I opisał inne brakujące dowody, których prokuratura oczekuje od Rosjan. Jest ich jeszcze więcej niż tylko wrak i czarne skrzynki: „Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie oczekuje między innymi na przekazanie przez władze Federacji Rosyjskiej (...) dokumentacji dotyczącej lotniska »Siewiernyj« w Smoleńsku, jego wyposażenia, osób pracujących na lotnisku, aktów normatywnych regulujących system sprawowania kontroli ruchu lotniczego na lotnisku »Smoleńsk-Siewiernyj« w odniesieniu do sytuacji z dnia 10 kwietnia 2010 r.".
A przecież to nie jedyne kwestie budzące wątpliwość. Trudno oczekiwać, by prokuratura reagowała na każdy sygnał jaki pojawia się w Internecie. Ale przecież niektóre sprawy nabrały wystarczającego rozgłosu i wiadomo, że i prokuraturze są znane. Jak choćby sprawa dowodu prof. Cieszewskiego. Podejmowano próby obalenia tego. Ale jak dotąd bezskuteczne. Klęską zakończyła się próba SWW, także ostatnie usiłowania prof. Czachora bardzo brzydko wyglądają. Co prawda sugeruje on, „że coś wie” tyle, że tą wiedzą nie chce się podzielić. Nie przedstawia bowiem tego, w jaki sposób wyniki pomiarów geodezyjnych powiązał z osnową terenu oraz jak dokonał naniesienia ich na zdjęcia satelitarne. W tej sytuacji jego twierdzenia nie mają żadnego znaczenia dowodowego. A ponadto przyłapano go na ewidentnych kłamstwach co do „ścinania przez Tupolewa” setki drzew tuż przed przyziemieniem.
Decyzja biegłych prokuratury ma jeszcze jeden aspekt. Można się domyślać, że za jej podejmowaniem stały nie tylko sprawy czysto formalne. Ponieważ w grudniu ubiegłego roku zawnioskowali oni o konieczność ponownego odczytu danych nośnika magnetycznego rejestratora MARS-BM – ale tym razem na polskim sprzęcie, przy pomocy polskiego oprogramowania i w obecności polskich specjalistów. Moim zdaniem oznacza to zakwestionowanie rzetelności wszystkich dotychczasowych kopii sporządzonych przecież tylko przez Rosjan – na nasz wniosek. Pisałem o tym już dawno. A wszystko razem oznacza to, że po czterech latach śledztwa prokuratura przyznała, że żadnych istotnych dowodów w tym śledztwie nie posiada. Tych dowodów nie było także przecież wcześniej. Na jakiej podstawie więc zakończono prace komisji Millera? Całkowite fiasko i klapa śledztwa prowadzonego przez nasze instytucje państwowe zostało obnażone.
Inne tematy w dziale Polityka