Czyli da się. Nie jesteśmy skazani tylko na zjawisko urzędowej dobroczynności, wspieranej całodziennymi, oficjalnymi, medialnymi spektaklami. Albo na zamykanie się w sobie w przekonaniu, że wszędzie czyha niebezpieczeństwo. Przysłowiowi już masoni i cykliści.
Właśnie wróciłem z poznańskiego Orszaku Trzech Króli. Wydarzenie to – z roku na rok liczniejsze – uważam za autentyczny fenomen społeczny. Fenomen chrześcijański. Fenomen dokładnie w duchu papieża Franciszka.
Dziś w Poznaniu, z Placu Wolności na Stary Rynek, szło – moim zdaniem – grubo, grubo powyżej 10 tysięcy ludzi, czyli liczby podawanej przez media. Ludzi w różnym wieku, różnych zawodów, różnego wykształcenia, ale jednak zdominowanych przez rodziny z dziećmi. Ludzi śpiewających kolędy, potem, na końcu, w wypełnionej po brzegi poznańskiej Farze modlących się, ale przede wszystkim odważnie, radośnie i pozytywnie promujących chrześcijańskie, czy jak kto woli konserwatywne wartości.
Czyli da się. Nie jesteśmy skazani tylko na zjawisko urzędowej dobroczynności, wspieranej całodziennymi, oficjalnymi, medialnymi spektaklami. Albo na zamykanie się w sobie w przekonaniu, że wszędzie czyha niebezpieczeństwo. Przysłowiowi już masoni i cykliści.
Ten fenomen się rozrasta. W szybkim tempie. I bardzo się cieszę, że dziś mogłem wziąć w nim udział. W tym, co niesie święto Trzech Króli. W wyjściu chrześcijan do pogan. A dziś – w wielkim, pewnym siebie, ale i radosnym świadectwie wobec laicyzującego się świata.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo