julian olech julian olech
1800
BLOG

Kto stygmatyzuje dzieci poczęte metodą in vitro?

julian olech julian olech Edukacja Obserwuj temat Obserwuj notkę 130

Akcja inicjowania protestów przeciwko wprowadzeniu nowego podręcznika (HiT) do szkół idzie jak burza. Tym razem Donaldowi Tuskowi udało się podpuścić przeciwników obecnej władzy, by protestowali przeciwko podręcznikowi, w którym autor, może i nie najzgrabniej, poruszył kwestię zapładniania kobiet metodą in vitro. Dzięki tej metodzie zapładniania komórek jajowych poza organizmem matki przychodzą na świat dzieci potocznie nazywane „dziećmi z probówki”. Co Tusk swoim „wzruszeniem”, kiedy mówił o wspomnianym podręczniku chciał osiągnąć? Co chciał osiągnąć, kiedy już swoje „wzruszenie” opanował i rzucał inwektywy w stronę autora podręcznika i ministra oświaty, za rzekoma słowa, które miały być w podręczniku, a których tam na pewno nie ma? Tusk liczył na to, że wzburzenie opinii publicznej, które po jego wypowiedzi powinno nastąpić, pomoże mu wzmocnić i zjednoczyć opozycję, pod jego „światłym” przewodem?

Czy D.Tusk jest tak mocno ograniczony, że nie zadał sobie wcześniej pytania, nim się publicznie „wzruszał”, kto tak naprawdę stygmatyzuje „dzieci z próbówki” i na ile on sam swoją akcją do takiego stygmatyzowania się przyczynił? Skąd dziecko może wiedzieć, że jest poczęte metodą in vitro? Skąd szkoła wie, że takie dzieci do konkretnej szkoły chodzą? Co w głowie ma ojciec, który organizuje zbiórkę pieniężną, by pozwać do sądu autora podręcznika i ministra oświaty, za rzekome zniesławienie swojego dziecka i siebie, jako rodzica, za to, że wyżej wymienieni nazywają metodę in vitro hodowlą ludzi i że mówią, że takich dzieci nikt nie będzie kochał? Co ma w głowie matka, która pokazuje się razem ze swoją nastoletnią córką, która w zakłopotaniu mówi, że nie chce, by dzieci w szkole pokazywały ją palcem i nazywały dzieckiem z probówki, i mówiły, że jest inna, skoro ona niczym od tych dzieci się nie różni? Kto tym dzieciom powiedział, że są poczęte metodą in vitro? Kto poza rodzicami mógł to zrobić? Czy ci rodzice nie zdają sobie z sprawy tego, jakiej manipulacji się poddali i że, m.in. przez D.Tuska, i wszelkiej maści „aktywistów” są traktowani, jak „pożyteczni idioci”, którzy robią za „mięso armatnie”, jakiego politycy używają w wojnie ze swoimi przeciwnikami?

Takich słów, jakie D.Tusk wyczytał między wierszami HiT-u w tej książce nie ma, ale Tuskowi, „mistrzowi” insynuacji, to nie przeszkadza, on wyczytał to, co wg niego tam być powinno, i co by pasowało do jego wyobraźni o „tych dwóch, co HiT napisali”, a tych, „ma się rozumieć”, „ciemny lud” natychmiast utożsami z PiS-owską władzą i władzę tę znienawidzi.

Ten polityczny „hit”, jeszcze jeden powód, jaki Tusk wynalazł do podburzania opinii publicznej przeciwko obecnej władzy, jest mocno wątpliwy także z przyczyn moralnych samego pomysłodawcy, bo czy kierowało nim rzeczywiste współczucie („mocny” polityk, któremu na zawołanie łamie się głos), czy raczej osobiste korzyści, jakich spodziewał się po takim przedstawieniu, jakie opinii publicznej zafundował? Czy autor owego przedstawienia osiągnie swój cel, to się dopiero okaże, ale już teraz wiemy, że jego nazwisko będzie towarzyszyło tym wszystkim pokazowym procesom, jeżeli do nich dojdzie, a jakie są zapowiadane przez „oburzonych” rodziców „dzieci z probówki”. Czy o taką tanią popularność D.Tuskowi chodziło, bo nic konkretnego nie ma ludziom do zaproponowania, oprócz lansowania własnej osoby?

Minister Czarnek zapowiada, że prawdopodobnie ten kontrowersyjny fragment podręcznika HiT zostanie zmieniony (rozdział "Kultura i rodzina w oczach Zachodu"): "Coraz bardziej wyrafinowane metody odrywania seksu od miłości i płodności prowadzą do traktowania sfery seksu jako rozrywki, a sfery płodności jako produkcji ludzi, można powiedzieć hodowli. Skłania to do postawienia zasadniczego pytania: kto będzie kochał wyprodukowane w ten sposób dzieci? Państwo, które bierze pod swoje skrzydła tego rodzaju +produkcję+? Miłość rodzicielska była i pozostanie podstawą tożsamości każdego człowieka, a jej brak jest przyczyną wszystkich prawie wynaturzeń natury ludzkiej. Ileż to razy słyszymy od ludzi wykolejonych: nie byłem kochany w dzieciństwie, nikt mi nic nie dał, więc sam sobie muszę brać.” Pytanie, czy rzeczywiście jest tu coś takiego, za co autor podręcznika powinien zostać „spalony na stosie” liberalnej doktryny, która ma być jedną obowiązującą, także w szkołach.

HiT, jako podręcznik jest wprowadzany do szkół średnich, a więc jest przeznaczony dla dzieci, które za chwilę będą osobami dorosłymi, czy one powinny poznać całą prawdę o zapładnianiu in vitro, dzięki któremu pojawiły się na świecie? A może ta prawda nie jest wcale taka „różowa”, za jaką chcą ją przedstawiać jej zwolennicy i ci, którzy z tej metody powoływania na świat dzieci czerpią korzyści finansowe? Skoro liberalne środowisko swego czasu tak mocno lansowało uświadamianie seksualne zupełnie małych dzieci, nawet tych, które chodziły jeszcze do przedszkola, to tym bardziej powinno to towarzystwo wyjaśnić do końca, również „dzieciom z probówki”, na czym ta metoda polega. Może nawet i Donald Tusk tego nie wie, że każda ciąża, która bierze się z metody in vitro jest okupiona większą ilością zarodków gotowych do wszczepienia do dróg rodnych kobiety, które nigdy w żywe dzieci się nie przerodzą. Czy dzieci z próbówki są uświadamiane, że gdzieś tam w zamrażarkach jest iluś kandydatów na ich rodzeństwo, które nigdy ich rodzeństwem nie zostanie? A od kiedy zaczyna się ludzkie życie? Największe religie naszego świata głoszą, że życie zaczyna się z chwilą poczęcia, czyli z momentem połączenia komórki jajowej matki z plemnikami ojca, co przy metodzie in vitro dzieje się bez udziału samych rodziców. Ta budząca wiele kontrowersji metoda powoływania ludzi na świat dale technologii medycznej wiele możliwości, które m.in. pozwalają dowolnej parze, nawet tej całkowicie bezpłodnej, mieć własne dziecko. Dziecko mogą sobie „zafundować” też pary jednopłciowe, dziecko parze „partnerów”, niekoniecznie małżeństwu, może urodzić babcia tego dziecka, itp., itd. Czy o takich kombinacjach, które budzą wiele wątpliwości moralnych, które też rodzą wiele wątpliwości prawnych, kiedy strony aktu poczęcia i samych narodzin toczą spory o to, kto tak naprawdę jest rodzicem dziecka, „dzieci z probówki” są informowane? Czy, jeżeli z w/w powodów i wielu jeszcze innych, o których z racji szczupłości miejsca tu nie piszę, dochodzi do dramatów w rodzinach, Tusk też się pochyli, uroni łże i doradzi, jak te problemy rozwiązać?

Kto stygmatyzuje „dzieci z probówki”? Robią to przede wszystkim ci, którzy szczegóły poczęcia takiego dziecka ujawniają, a najczęściej są to rodzice tych dzieci (rodzice ze wszystkim zastrzeżeniami, o jakich powyżej pisałem). Zrobił to też D.Tusk, który wzniecił dyskusję z wyczytania czegoś „między wierszami” HiT-u, choć tego „czegoś” tam wcale nie było.

PS. To już "drobny" szczegół, o którym niejako zapomniałem pisząc notkę. Wielu twierdzi, szczególnie wyróżniają się tu "aktywiści" wychwalający zalety in vitro, że ta metoda pobudzania prokreacji jest sposobem na leczenie ludzi z niepłodności, co jest wierutną bzdurą. Dzięki tej metodzie nikt z niepłodności nie został wyleczony, dowody tego twierdzenia są tak oczywiste, że niewarte przytaczania. 

to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo