julian olech julian olech
2150
BLOG

Jaką przyszłość szykują nam unijni decydenci?

julian olech julian olech UE Obserwuj temat Obserwuj notkę 85

Ostatnie zachowania decydentów Unii Europejskiej nie wróżą Europie niczego dobrego. Unia, mająca swoje początki tuż po II wojnie światowej, miała ułatwiać pokojowe współistnienie niezależnych krajów europejskich. Podstawą do tego pokojowego współistnienia miała być szeroko rozwinięta współpraca gospodarcza, a z czasem także wprowadzanie w poszczególnych krajach coraz bardziej demokratycznych swobód obywatelskich. Początkiem Unii była Wspólnota Węgla i Stali, która przekształciła się w Europejską Wspólnotę Gospodarczą, by w końcu lat 90-tych ubiegłego wieku przejść w Unię Europejską. Współpraca gospodarcza i pokojowe współistnienie coraz szerszej grupy państw zapewniała tym państwom spokojny rozwój gospodarczy, a jej obywatelom dawała poczucie bezpieczeństwa i coraz większy dobrobyt. Kiedy w Europie środkowo wschodniej upadł komunizm/socjalizm i po kilkunastu latach cała grupa tych państw przystąpiła do Unii Europejskiej wydawało się, że wszystko idzie w dobrym kierunku. I być może wszyscy trwalibyśmy w takim przekonaniu po dzień dzisiejszy, gdyby nie to, że w niektórych krajach liberalne partie, które rządziły Unią, zaczęły tracić władzę, a rządy zaczęły przejmować partie konserwatywne. Wydawałoby się, że te zmiany nie powinny niczego w Unii Europejskiej zmieniać, ale niektóre posunięcia jej decydentów, a szczególnie te dotyczące niekontrolowanego otwarcia granic dla imigrantów, zaczęły mocno komplikować współpracę między poszczególnymi krajami. W ciągu paru lat sytuacja w Unii na tyle się skomplikowała, że za chwilę, być może, nie będą przestrzegane jej najbardziej podstawowe normy prawne. Na czym opieram swoje przypuszczenia?

Podstawą ochrony granic UE, po ustanowieniu strefy Schengen, co było przejawem dalszej integracji unijnych państw, było założenie, że decyzje, co do pobytu osób na obszarze należącym do strefy, wydane w każdym kraju leżącym w strefie, będą respektowane w pozostałych krajach. I jak to jest przestrzegane? Nasz rząd uznał, że obywatelce Ukrainy, przebywającej w Polsce od wielu lat, z ważnych powodów należy cofnąć zgodę na pobyt na naszym terytorium i ta pani musiała opuścić nasz kraj. Od tej chwili całe terytorium UE stało się dla niej niedostępne, bo z chwilą wpisania jej w System Informacyjny Schengen (SIS), stała się dla Unii osobą niepożądaną. I oto ta pani otrzymuje z Niemiec wizę i zaproszenie do dyskusji w Bundestagu na temat, a jakże, łamania praworządności w Polsce i na Węgrzech. Tak oto jeden kraj z ważnych przyczyn wydala kogoś ze swojego terytorium, co automatycznie rozciąga się na całe terytorium UE, a inny kraj łamie wcześniej ustalone zasady i zaprasza tą osobę do swojego parlamentu na dyskusję, która jest nieprzyjazna dla tego pierwszego kraju. O jakiej współpracy tych dwóch unijnych krajów można mówić?
Jakiś czas temu mieliśmy też inny przykład, który rozwala wcześniej przyjęte zasady, a mianowicie podważa sens dobrze działającego Europejskiego Nakazu Aresztowania. Oto irlandzka sędzia zaczęła kwestionować decyzje polskiego wymiaru sprawiedliwości, który wystąpił o ekstradycję z Irlandii zatrzymanego tam polskiego obywatela, poszukiwanego w naszym kraju i w Europie, za pospolite przestępstwa, bo pani nie jest pewna, czy polski sąd jest dostatecznie niezawisły od polskiego rządu. Na szczęście w tym wypadku Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że nie jest właściwy, by oceniać polskie sądownictwo i zwrócił sprawę do rozpatrzenia irlandzkiemu sądowi. Podważenie idei samego ENA jednak już się stało i w prasie nasilają się rozważania, jak sądy poszczególnych krajów mogą nawzajem utrudniać sobie życie. Dlaczego tak się dzieje? Ano dlatego, że unijne instytucje, szczególnie KE, zaczynają mocno ingerować w wewnętrzne sprawy poszczególnych krajów, choć nie upoważniają ich do tego unijne traktaty. Jakie są tego skutki? Oto niektóre polskie sądy, z SN na czele, czujące wsparcie unijnych liberałów, uważają, że mogą zawieszać niektóre przepisy prawne, nawet te, które dotyczą sędziów tych sądów. Inni sędziowie, zapatrzeni w SN i wrogo nastawieni do obecnego rządu, wysyłają do TSUE zapytania, które, wg mniemania tych sędziów pozwalają im na wstrzymywanie prowadzonych przez siebie spraw. Czy takie działania nie podważają w ogóle sensu istnienia polskich sądów i potrzeby utrzymywania sędziów? Ale co to obchodzi unijnych decydentów, zabawa się rozkręca, a liberalna gawiedź ma z tego uciechę. Pomoże to Unii w jej funkcjonowaniu? A niby jak ma pomóc?

Jak to się stało, że z początkowo dobrze funkcjonującej wspólnoty UE przekształca się w liberalne towarzystwo wzajemnej adoracji, gdzie demokratyczne wybory w poszczególnych krajach zaczynają być kontestowane przez unijnych decydentów? Jak to się stało? Główną przyczyną obecnego stanu Unii jest to, że ta organizacja daleko odeszła od zasad, na jakich była budowana, tj. od zasad chrześcijańskich, na jakich opierali jej podstawy założyciele. Z tych pierwotnych założeń niewiele pozostało, bo i co mogło zostać, skoro zarządzający niemiecką chadecją działacze uważają, że członkami ich partii mogą zostać wrogowie chrześcijaństwa, że homoseksualiści mają mieć prawo do zawierania związków małżeńskich i do adopcji dzieci, że eutanazja, to w dzisiejszych czasach coś całkiem normalnego, a demokracja jest dobra, póki jest liberalna. Nie do takiej Unii wstępowaliśmy w 2004r, jak teraz chce się nam to wmówić. Czy takie zastrzeżenia, jak te w/w, i jeszcze inne, mają tylko Polacy? Jeżeli ktoś twierdzi, że tak, to niech sam sobie odpowie na pytanie, dlaczego Wielka Brytania występuje z Unii, dlaczego Unia wdraża niczym nieuzasadnione postępowania przeciwko Polsce, Węgrom, strasząc jednocześnie, że następne będą: Słowacja, Rumunia, Włochy, Litwa, a potem jeszcze inni. Odbiera się niezależnym państwom prawo do samostanowienia, a unijni decydenci, którzy z mało przejrzystych powodów tymi decydentami zostali, roszczą sobie prawo decydowania o sprawach, które są zarezerwowane wyłącznie dla demokratycznie wybranych rządów poszczególnych państw. Czy na takich działaniach można opierać wizję ściślejszej integracji europejskiej?

Bardzo często słyszymy, jak bardzo Unia pomogła krajom Europy środkowo-wschodniej, a też niektórzy uznają, że ci bogaci, jak np. Niemcy, którzy wpłacają do unijnego budżetu najwyższe kwoty, mają jakieś szczególne prawo do decydowania, co dla Unii jest dobre i właściwe. Czy takie było założenie, przy rozszerzaniu Unii w 2004r, że "duży może więcej"? A może powinno być wręcz przeciwnie, przecież nie jest tajemnicą, że właśnie ci duzi najwięcej skorzystali na rozszerzeniu UE, bo inaczej skąd by się to wzięło, że Niemcy mają w ostatnich latach najwyższe nadwyżki budżetowe w całej swojej historii? Sami na to zapracowali? Na bogactwo Niemiec, Francji, krajów Benelux, i nie tylko, pracują obywatele wielu państw, a także wzbogaca je otwarty rynek, także ten z krajów Europy środkowo-wschodniej, który pozwala tym bogatszym na zbywanie tam swoich towarów. Zachodnie państwa ulokowały na terenie wspomnianych państw wiele swoich przedsiębiorstw, korzystając tu z tańszej siły roboczej, ale utrąciła konkurencję na swoich rynkach przez zdecydowane podniesienie stawek dla pracowników delegowanych, m.in. tych z Polski, co bardzo ogranicza swobodną konkurencję w gospodarce.

Duży i bogatszy może więcej? Z taką ideą Unia Europejska daleko nie zajedzie. Ciekawy czas przed nami, decyzje KE i TSUE, na które czeka nie tylko Polska, wiele tu rozstrzygną. Czy możliwe jest, że po tych decyzjach wszyscy będą zadowoleni?


to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka