julian olech julian olech
977
BLOG

Tusk przyjechał, przemówił, cud się nie zdarzył.

julian olech julian olech PO Obserwuj temat Obserwuj notkę 35

Politycy Koalicji Europejskiej, jak i zwolennicy tego różnokolorowego ruchu, bo to czerwoni, zieloni, tęczowi, różowi, itp., pewnie czują się zawiedzeni i zakłopotani wiecem, jaki odbył się na Uniwersytecie Warszawskim, z udziałem Donalda Tuska. Liberalne media mocno podbijały atmosferę oczekiwania na wielką niespodziankę, jaka miała się wydarzyć na tym spotkaniu, zapowiadaną zresztą przez samego Tuska, ale towarzystwo zgromadzone na Uniwersytecie żadnej niespodzianki się nie doczekało. Samo spotkanie źle się zaczęło. "Młody, gniewny" red. naczelny internetowego dziennika "Liberte", oficjalnego organizatora "wykładu", wygłosił tak żenujące przywitanie szefa RE, że sam Tusk pewnie czuł się tą przemową zakłopotany. W wieczornych debatach politycy opozycji, którzy to przywitanie komentowali, twierdzi, że zdecydowanie odcinają się od jego przesłania. "Młody, gniewny" redaktor "Liberte" zdecydowanie przesadził, za mocno się starał, pewnie szybko nie dostanie nowej szansy, by się przysłużyć.

Tusk swój "wykład", górnolotnie zatytułowany, "Nadzieja i odpowiedzialność. O konstytucji, Europie i wolnych wyborach", zaczął od trafnego stwierdzenia, iż on, jako unijny polityk, nie powinien angażować się w polityczne, wewnętrzne spory żadnego z państw członkowskich, i, że nie przyjechał tu, by opowiedzieć się za którąś z krajowych partii. Wszystko, co Tusk po tej deklaracji powiedział, było jej zaprzeczeniem, tak, jak zaprzeczeniem jego politycznej neutralności były wszystkie jego wcześniejsze wizyty w naszym kraju. Sam Tusk zresztą powiedział, że on powinien być neutralny, ale jeszcze dodał, że, jako Przewodniczący RE musi pilnować, by każdy obywatel unijnego kraju miał zapewnioną swobodę wyboru, zapomniał tylko wyjaśnić, że chodzi o swobodę dokonania takiego wyboru, jakiego od obywatela oczekuje Unia, bo każdy inny wybór będzie niewłaściwy.
   
Donald Tusk pochwalił się, że przed swoim "wykładem" uczestniczył z prezydentem Andrzejem Dudą w państwowych uroczystościach związanych ze Świętem 3 Maja, ale zaraz dorzucił swoją złośliwość, że słuchając wystąpienia prezydenta pomyślał, że "nie może tak być", że raz do roku obchodzi się Święto Konstytucji, a na co dzień konstytucję się obchodzi. Można byłoby panu Tuskowi na takie zaczepki odpowiedzieć, że jego środowisko ma poszanowanie konstytucji głównie na pokaz i na okazję wygłaszania przemówień, bo i w sądach, które opozycja ciągle uważa za swoje, traktuje się konstytucję instrumentalnie, unijni decydenci, do których przecież Przewodniczący RE też należy, uważają, że nasza Konstytucja jest aktem niższej rangi niż unijne traktaty, że wbrew Konstytucji uznaje się za właściwe okupowanie urzędów państwowych, że wspierając strajkujących nauczycieli nie zauważa się łamania konstytucyjnego prawa młodzieży do nauki, że rząd pana Tuska miał na koncie więcej niewykonanych wyroków TK, niż ma ich rząd PiS, itd.

Przewodniczący RE w swoim przemówieniu podkreślał, że politycy nie mogą co innego mówić, a co innego robić. Na miejscu pana Tuska bym takiego stwierdzenia nie ryzykował, bo samo jego przemówienie powyższej regule zaprzeczało, a z czasu jego rządów można mu chociażby wypomnieć deklarację o niepodnoszeniu wieku emerytalnego i szybkie jej złamanie. Politycy mają zresztą to do siebie, że często nie słyszą tego, co sami mówią. W czasie swego "wykładu" Donald Tusk powiedział, że Unia Europejska powstała po to, by chronić mniejsze, słabsze państwa przed tymi większymi i silniejszymi, i, że do tego też służą unijne traktaty. Dobrze, że szef RE właśnie teraz, przed wyborami do PE, to powiedział, bo przecież musi wiedzieć, jak te większe i silniejsze państwa traktują te mniejsze i słabsze. Przecież co trochę słyszymy, jak Niemcy i Francja pouczają, co nam wolno, a czego nie wolno, kiedy mamy siedzieć cicho, jakie mają być nasze sądy, jakie ustawy, a nawet, jakie mamy mieć relacje z państwami trzecimi. O Unii różnych prędkości, którą przecież już mamy i którą oficjalnie się potwierdza, szef RE wolał nie wspominać, bo to zjawisko jest dokładnym zaprzeczeniem tego, do czego Unia została powołana.

Ktoś mógłby zauważyć, że uporczywie stawiam w tym tekście cudzysłów przy słowie "wykład", którym rzekomo miało być, ale wg mnie nie było, wystąpienie Donalda Tuska.
Dlaczego uważam, że Donald Tusk nie wygłosił żadnego wykładu? Bo wykład, to w pewnym uproszczeniu, za Wikipedią: "metoda nauczania polegająca na ustnym przekazywaniu wiedzy do słuchaczy", a przecież Donald Tusk nie przekazywał żadnej wiedzy, a wygłaszał tylko swoje uwagi, jak wg niego wygląda neutralność polityczna unijnych urzędników, co dla niego znaczy słowo konstytucja, jak należy dotrzymywać zobowiązań, do których się przystępuje, itd. Szkoda, że tak ciekawy tytuł wykładu: "Nadzieja i odpowiedzialność. O konstytucji, Europie i wolnych wyborach" został zmarnowany, kto wie, kiedy Pan Donald Tusk będzie miał następną okazję, by sobie "powykładać". Jeżeli zatem Donald Tusk nie prowadził na UW wykładu, to, co to było? Wg mnie bardziej pasują tu określenia: wystąpienie, przemówienie, albo wiec, bo to, za W: "zgromadzenie ludzi w celu przedyskutowania jakichś spraw", albo jeszcze lepiej: "zgromadzenie plemienne". Nie, nie będę dalej się wyzłośliwiał, jak wykładowca by się upierał i jego słuchacze również, to niech im będzie, że to był wykład, ale ja będę dla tego "wykładu" brał to słowo w cudzysłów. Z tego "wykładu" i jego otoczki nic nowego nie wynikło, czego by opozycja już nie pokazywała, mieliśmy więc bezpardonowy atak na Kościół, manipulowanie Konstytucją i udawane poszanowanie dla demokracji, i odmienności poglądów, czego akurat opozycji zawsze brakowało.

Tuż przed wiadomym "wykładem" słuchałem radia TOK FM, w którym dwóch dziennikarzy i pewien pan profesor wymieniali swobodne uwagi na temat zapowiadanego wystąpienia Donalda Tuska. W trakcie tej radiowej dyskusji któryś z panów powiedział, że politycy Koalicji Europejskiej uważają, że jeżeli na wspomnianym "wykładzie" nie nastąpi jakiś przełom, jak nie wypłynie jakaś rewelacja, którą przyniesie ze sobą Donald Tusk, to o wygraniu wyborów mogą zapomnieć. Moim zdaniem żadnej rewelacji na "wykładzie" nie było, wprowadzenie do "wykładu" żenujące, a dowcip o "sercu Europy" marny. A sam UW pokazał, do czego, już od wielu lat, służy ta uczelnia.

to tylko moje opinie, nie oceniam ludzi, opisuję ich publiczne zachowania _ komentarze: pisz co chcesz, ale bez inwektyw i wulgaryzmów, za to zalicza się wypady

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (35)

Inne tematy w dziale Polityka