karolbadziagteatrsubiektywny karolbadziagteatrsubiektywny
90
BLOG

Dramaty grudniowe.

karolbadziagteatrsubiektywny karolbadziagteatrsubiektywny Polityka historyczna Obserwuj temat Obserwuj notkę 2

Jutro minie 37 lat od wprowadzenia stanu wojennego. Pojutrze 48 lat od masakry na Wybrzeżu. Łączy i tragiczny grudzień, krew, łzy i poczucie bezsilności. Odczucie hańby zadanej niespodziewanie i z ukrycia.

Grudzień roku 1970 pamiętam, chociaż miałem 4 lata. Jako mały człowiek pamiętam ja przed moim oknem nieśli na drzwiach Zbigniewa Godlewskiego, słynnego Janka Wiśniewskiego, zamordowanego na rozkaz władz komunistycznych. Pamiętam, gdy czołgi bladym świtem jechały w kierunku stoczni. Ten hałas, dom który się cały trząsł. Pamiętam łzy od gazu przebijające się przez zamknięte okna. Miałem 4 lata i tylko to zapamiętałem z tego okresu mojego życia. Z perspektywy czasu i tego co człowiek w późniejszym dorastaniu się o tej masakrze dowiedział, pytanie zasadnicze wciąż sobie zadaję-dlaczego ktoś wydał taki wyrok śmierci, kim byli owi ludzie masakrując stoczniowców Gdyni i Gdańska. I zasadnicze pytanie-dlaczego Polak Polakowi mógł strzelić w plecy. Nie ma prostych odpowiedzi. I nie ma racjonalnego wytłumaczenia. Można oczywiście i słusznie oskarżać po nazwiskach, tylko czy to przyniesie zasadniczą odpowiedz ? Nie sądzę. Polska od 1989 nie zdała w tym temacie egzaminu. Wszystkie po rządy i partie maja krew na rękach bo w zasadniczy i konsekwentny sposób nie ukarały morderców z Wybrzeża. I tutaj też się trzeba zastanowić, czy to była tylko taka wola polityczna, układy, jakieś zobowiązania, a być może bezczelne zlekceważenie historycznej tragedii. Jak nie ma logiki w rozumieniu czemu brat strzelał do brata, to logicznie można było osądzić zbrodniarzy. 

Polacy zmasakrowani na Wybrzeżu w roku 1970, czy to fizycznie czy psychicznie, nie mogli tak naprawdę zrozumieć co się stało. Sam szok, że strzelała do nich władza co miała w nazwie- ludowa, był najgorszym, po śmierci bliskim traumatycznym przeżyciem. Z opowiadań które po latach wychodziły pomału  na powierzchnie ludzkiej świadomości i rzeczywistości, traumatycznym pytaniem było, jak będą wyglądać nadchodzące święta. Jak ma wyglądać stół wigilijny. Jak to tak po ludzku cierpieniem przeżyć. To był największy traumatyczny problem. Trzeba też mieć na uwadze, że przed samą wigilia odbywały się pogrzeby zamordowanych. Więc tak naprawdę nikt nie miał głowy do łamania się opłatkiem. 

W polskiej tradycji sprawa śmierci jak i cały obrzęd z tym związany, jest nakreślony szacunkiem, powagą , odpowiednim zachowaniem i poszanowaniem zwłok. I w tym temacie ludowa komunistyczna władza zachowała się jak najgorsi pod-ludzie. Brak uszanowania sacrum śmierci i ciał, bark szacunku dla rodzin pomordowanych, spowodowała tylko nasilenie traumy i swoistej apatii do wszystkiego. I tutaj ponawiam pytanie-kim byli ludzie, którzy nawet śmierci nie potrafili uszanować. Barbarzyństwo to chyba epitet brzmiący jak komplement.

Przyszedł rok 1981. Grudzień. Stan wojenny. Znowu wojsko i milicja. Znowu polała się krew rodaków. Znowu pytania, brak sensu w tym bezsensu czasie. Tak jak 11 lat wcześniej, te same pytania o radość ze świąt. Jak skleić życiorysy i ludzkie tragedie. Jaki smak będzie miał opłatek. Sądzę, że w niewielu domach był bunt i chęć przeciwstawienia się dyktaturze. Racjonalność i pamięć dramatu z 1970 roku na pewno hamowało emocje. Perspektywa samotnych świąt-internowanie, lub śmierć zadana przez morderców wojskowo-milicyjnych, stworzyła klimat przygnębienia. Polacy byli bardziej świadomi. Wiedzieli, że władza może użyć siły i to zrobiła, obawiała się dramatycznych scen i tak się rzeczywiście stało, ale już naród nie był taki naiwny i nie wyszedł na ulice.

Pisząc to wszystko w przededniu rocznic grudniowych, nie dopuszczam do myśli powtórek. I nie chodzi o to czy ta czy inna władza jest czy byłaby do tego zdolna. Chodzi mi tylko, że język jaki towarzyszył tamtym czasom, najgorszy był przed 1970 rokiem, tak naprawdę był taką iskrą , którą ludowa władza podpaliła godność i szacunek zwykłych obywateli. Ciągłe nakazy, zakazy, inwigilacja, upadek moralny i przywileje dla swoich, substytuty poprawy jakości życia obywateli, podwyżki bardziej lub mniej uzasadnione, bardziej ukryte w różnych formach, ogólny upadek moralny, doprowadziły do podniesienia głowy. Pokazania zaciśniętych pięści. Przecież nie chodziło o jakieś pryncypialne rzeczy, chodziło o...przeżycie.  W roku 1970 lont podpaliły podwyżki, buta i arogancja władzy. Wystąpienia Gomułki i Cyrankiewicza, że oni są naszymi panami życia i śmierci, że im wolno więcej,że im się należy. W roku 1981 lont podpaliła niezgoda na współdecydowanie o losie Polski. Solidarność która w tym okresie miała ogromny potencjał poparcia, racjonalność w niektórych propozycjach co do poprawy jakości życia i perspektyw, przegrała z partią obawiającą się utraty przywilejów, zaszczytów, wszelkiego dobra płynącego zajmowanych stanowisk nie tylko partyjnych, które na tamte czasy oferowały nawet dalszej rodzinie, znajomym i wielbicieli ówczesnego państwa ludowego. 

W nadchodzące rocznicowe, tragiczne wspomnienia, miejmy na uwadze przede wszystkim w kontekście arogancji rządzących. Ich buta, zacietrzewienie, arogancja w opiniowaniu wszystkiego i wszystkich, wiara w nieśmiertelność polityczną, pewność bzdurnych racji, stawianie swoich praw nad prawami sprawiedliwości społecznej ugruntowanej nie tylko w konstytucji, niesprawiedliwej dystrybucji przywilejów, jakoby władzy należą się specjalne przywileje, zamknięcie się na krytykę, krytykują jednocześnie wszelkie próby reakcji na zachowania niesprawiedliwe, cenzurowanie wszelkich symptomów prawdy. Można wymieniać patologie władz, która dla zachowania swojej władzy, jest gotowa na takie masakry. Uwaga, napisałem to nie nie mając nikogo współczesnego na myśli. Żadna władza nie przyszła mi na myśl, ani obecna, terazniejsza. Niech żadnej z tych, dla których inaczej myślący jest żydem, lewakiem, kimś tam jeszcze ,nie pomyślał, że masakrę na wybrzeżu i stan wojenny, umieszczam na tym samym poziomie empatii, zrozumienia i oceny. Napisałem to tylko i wyłącznie jako ocenę tego co sam widziałem, przeżyłem i uczestniczyłem. Mały fragment z czarnych kart historii Polski. Moje subiektywne spojrzenie, ocena jest tylko moim zdaniem. Nie pastwie się nad tymi, którzy piekło Polsce zgotowali, bo nie ważne są nazwiska, teraz nic z tego nie wynika, ważna jest pamięć. Czasami gdy coś czytam na ten temat, moja myśl krąży koło tematu, jak wyglądały tamte święta. I nie chodzi o wygląd stołu, lecz o uczucia wtedy towarzyszące. Jestem w minimalnym stanie trochę sobie to wyobrazić. I na samą myśl, jestem przerażony. 

Tak więc, gdy będziemy jutro, 14 czy 17 grudnia rozpalać aroganckie dysputy polityczne, pomyślmy jak mamy teraz dobrze w wolności obywatelskiej, póki co niezmąconej ograniczeniami wolnościowymi. Pomyślmy, jest w miarę możliwości jesteśmy pewni jutra, pewni swojej pewności, że Polak nie zabije Polaka strzałem w plecy, tylko i wyłącznie dla zachowania swoich przywilejów. Dla zachowania i utrzymania władzy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka