Karolina Nowicka Karolina Nowicka
198
BLOG

Obojętność jest gorsza od fanatyzmu

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Socjologia Obserwuj temat Obserwuj notkę 25


Człowiek prosty dzieli ludzi na dobrych i złych. Dobrzy czynią dobro, a źli – zło. Jednak niektórzy z nas... dorastają. I zaczyna rozumieć, iż niekoniecznie trzeba być „złym człowiekiem”, żeby dopuszczać się podłości, bestialstwa nawet, żeby niszczyć, wyzyskiwać, zabijać. Wystarczy być... obojętnym. Wystarczy być emocjonalnie zdystansowanym. Ślepym uczuciowo, nie mówiąc o braku filozofii nakazującej czy zakazującej pewnych zachowań. Prawda jest taka, że ludzie nie muszą być z natury źli, żeby konformistycznie dostosować się do otaczającego ich zła. To właśnie przeciętni moralnie obywatele powielają zło, podtrzymują je, powiększają, i albo kompletnie tego nie widzą, albo to sobie jakoś racjonalizują.

To właśnie karierowicze umożliwili ludobójstwa, od eksterminacji Rdzennych Amerykanów, przez turecką rzeź Ormian, hitlerowski Holokaust, po stalinowskie likwidacje. To oni obsługiwali kolejowe transporty. Wypełniali formularze i nadzorowali zajmowanie własności. Reglamentowali żywność, kiedy głodowały dzieci. Produkowali broń. Zarządzali zakładami penitencjarnymi. Egzekwowali zakazy podróży, konfiskowali paszporty, blokowali rachunki bankowe i przeprowadzali segregację. Egzekwowali prawo. Wykonywali swoją pracę.

W bajkach dobro i zło są od siebie ostro rozdzielone. I może tak ma być, skądś przecież dzieci muszą czerpać wzorce postępowania, a łatwiej utożsamić się z atrakcyjnym, szlachetnym bohaterem niż zapamiętać szereg abstrakcyjnych wartości. Im jednak człowiek starszy, tym wyraźniej dostrzega, że w prawdziwym życiu ci sami ludzie czynią zarówno dobro, jak i zło. W pewnym momencie dociera do niego, że postępuje podobnie. A później jeszcze zadaje sobie pytania: Co właściwie jest dobre, a co złe? Skąd wiadomo, że coś jest dobre, a coś złe? Bo tak powiedzieli mi inni, starsi, rzekomo mądrzejsi? Bo tak uważa większość społeczeństwa?

I albo stopniowo, albo nagle staje się dla człowieka jasnym, że nic nie jest oczywiste, nawet pozornie najtrwalsze, obiektywnie słuszne zasady. Że do dyspozycji ma jedynie własny rozum, uczucia, sumienie. I że mogą go one zawieść tak samo, jak reguły wyznawane przez resztę społeczeństwa. W życiu trzeba podjąć tysiące decyzji, mniej lub bardziej istotnych, i pogodzić się z ich nierzadko złymi konsekwencjami. Wiele z nich ma wpływ na otaczający nas świat. Niemal każdy nasz czyn jakoś oddziałuje na rzeczywistość. To, czy wyrzucisz śmieć do kosza czy ciśniesz w trawę, czy podejmiesz taką, czy inną pracę, czy będziesz traktować ludzi przyzwoicie czy po chamsku – wszystko się liczy.

Każdy z nas czyni zarówno dobro, jak i zło, bezsensownymi są zatem dywagacje, kim lub jacy jesteśmy. Skupiajmy się na tym, co robimy. Na każdym uczynku z osobna. Przy czym podejmowanie decyzji dotyczących wyłącznie własnego życia to za mało, żeby suma uczynionego dobra przewyższyła sumę popełnionego zła. Przykładowo, unikając pracy w korporacji nikogo ani niczego nie uratujemy, gdyż dane stanowisko musi być obsadzone, i na pewno znajdzie się jakiś chętny. Jeśli istnieje taka możliwość, trzeba aktywnie zwalczać same czyniące szkody podmioty, które akumulują bogactwo, lobbują za korzystnymi dla siebie zmianami w prawie, niszczą środowisko, traktują człowieka jak źródło półdarmowej siły roboczej.

Niestety, zazwyczaj nie da się zwalczać zła dobrem. Musimy stać się (prawie?) równie bezwzględni, co nasi oponenci. Wierzymy w naszą sprawę, lecz przecież i oni wierzą we własną (prawo do dorobienia się, do wprowadzania określonej ideologii, etc). Doszłam już do takiego punktu w swoim życiu, iż jestem świadoma, że bronię po prostu własnych wartości, przekonań, zasad, że postępuję zgodnie z własnymi uczuciami, a nie jakąś „wyższą racją”. Nie mogę obiektywnie osądzić swoich działań, mogę jedynie być świadoma tego, co robię oraz jak się z tym czuję.

I tylko jednego jestem na dzień dzisiejszy pewna: lepiej być chyba przekonanym o swojej racji idealistą, niż obojętnym, nieczułym, nastawionym wyłącznie na pochłanianie zasobów „biurokratą”.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo