Karolina Nowicka Karolina Nowicka
1034
BLOG

Czy Bóg istnieje tylko w Kościele?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Kościół Obserwuj temat Obserwuj notkę 151


Pewien ksiądz ze Szczecina, zgnębiony najwyraźniej coraz większą liczbą uczniów wypisywanych z katechezy, zdecydował się napisać list do rodziców. Cytuje go Fronda.pl:

- „Drodzy rodzice, prosząc o chrzest dla waszego dziecka, przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłowało Boga i bliźniego, jak nas nauczył Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?” – przypomina formułę chrztu św. duchowny.

- „Takimi słowami zwrócił się do Was kilkanaście lat temu kapłan, który chrzcił Wasze dzieci. Z całą pewnością każdy z Was z radością odpowiedział: Jesteśmy świadomi. Po tym zapewnieniu, które zostało złożone publicznie w świątyni, wobec wiernych, członków rodziny, chrzestnych i kapłana, który w tym momencie reprezentował nie siebie, ale Boga, Wasze dziecko otrzymało Chrzest św.” – pisze szczeciński katecheta.

- „Pragnę przypomnieć Wam, drodzy rzymskokatoliccy Rodzice, że wasze zapewnienie: Jesteśmy świadomi, brzmi jeszcze w świątyni, brzmi jeszcze pustej klasie podczas katechezy. Pusta klasa wzmaga to echo Waszego zapewnienia, czyniąc go głośniejszym w uszach Pana Boga, który będzie nas rozliczał z troskliwego pielęgnowania ziarna wiary: mnie jako pierwszego, któremu został powierzony urząd pasterza, Was jako kolejnych, którym został powierzony urząd rodzicielstwa” – dodaje.

Cytat pochodzi z tego artykułu: https://www.fronda.pl/a/te-slowa-daja-do-myslenia-skandaliczny-list-ksiedza-do-rodzicow,153366.html

Ja jestem taką właśnie ochrzczoną, posłaną do komunii oraz bierzmowania osobą. Wszystko „na wszelki wypadek”. Bo start na KUL. Bo ewentualny ślub kościelny. Bo coś tam jeszcze. Przebrnęłam przez wszystkie lekcje religii, z wiekiem coraz częściej przyznając się do tego, że nie czuję się już katoliczką.

I tak się zastanawiam: czy ten klecha nie ma jednak racji? Po cholerę chrzcić dzieciaka, jeśli nie wierzymy w zbawienie wyłącznie w Kościele? Ja rozumiem, że większość ludzi to zatwardziali konformiści, że tradycja, bla bla bla. Ale czy nie lepiej jest żyć w zgodzie z własnymi przekonaniami? Z drugiej strony, rodzice mogli szczerze wierzyć w momencie przyjmowania przez dziecko sakramentu, później jednak stracić szacunek i zaufanie – czy do samej instytucji Kościoła, czy do religii jako takiej. Ksiądz chyba zapomniał, że ludzie się zmieniają, dorastając do pewnych decyzji nawet latami.

Kilka lat temu otwarcie pisałam w swoim dawnym blogu, że jak najbardziej ochrzczę córkę, gdyż chcę, żeby należała do tzw. cywilizacji chrześcijańskiej. Bez wyrzutów sumienia przyznawałam się, że po prostu skłamię podczas obrzędu, obiecując wychowanie w wierze katolickiej. Teraz jednak stwierdzam, że ten rzekomo lepszy klub niczym mnie już nie kusi. Nie ma w chrześcijaństwie niczego, co by mnie pociągało, jeśli weźmie się pod uwagę jakość samych wierzących. Zwłaszcza tych stających bezustannie w obronie INSTYTUCJI Kościoła, czymkolwiek by ona nie zawiniła.

W żadnym wypadku nie oznacza to obrażania się na Pana Boga. Mam swoją osobistą wiarę i nie uważam jej za gorszą od tej, którą „chlubią się” tradycyjnie religijne osoby. Skąd się w ludziach bierze to idiotyczne przekonanie, iż odrzucenie Kościoła jest równoznaczne z odrzuceniem samego Stwórcy? Efekt konserwatywnego wychowania, zwyczajna wrodzona głupota, głupota nabyta? Ja sobie tylko nie życzę żadnych pośredników, that's all. Ślepy nie może prowadzić ślepego. Nie twierdzę natomiast, iż sama wiara czy nawet praktykowanie religii jest czymś niewłaściwym, niemądrym, ograniczającym. Przeciwnie – człowiek musi w coś wierzyć, czemuś ufać, do czegoś dążyć, o czymś fantazjować. Niewłaściwe, niemądre i ograniczające jest jedynie posłuszeństwo kaście kapłańskiej, która prędzej czy później zaczyna wierzyć, że jest czymś lepszym od świeckich.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo