I znowu o dzieciach, proszę państwa, a to dlatego, że pojawił się ciekawy artykuł na prawicowym portalu:
Prawica jak zwykle na tropie wszelkich anomalii, pełna pogardy dla inności, grzmiąca o zbawieniu i jedynie słusznym pomyśle na życie. W zasadzie to mogłabym się nawet zgodzić z tezą, iż bez dzieci życie jest dość, hmm, puste, smutne i bez smaku. Myślę tak, bo nie wyobrażam sobie, żeby nasz ukochany Pysiaczek miał nie istnieć. Ale zaraz, czy aby na pewno mam rację? A może bezdzietni są na swój sposób szczęśliwi, może ich życie też jest pełne i radosne? No właśnie, jak to zbadać, jak to ocenić?
Podstawowym błędem, jaki popełnia się w ocenie cudzej egzystencji jest patrzenie przez pryzmat własnych pragnień, potrzeb i uczuć. To, że ja byłabym nieszczęśliwa, nie będąc matką, nie oznacza, że podobnie jest z każdą inną kobietą. Istnieją przecież spełnione bezdzietne pary, która kochają się miłością prawdziwą, a nie udawaną, jak to sugeruje artykuł z prawicowego portalu. Niektórzy rezygnują z potomstwa, ponieważ nie czuliby się dobrze w rolach rodziców, inni z nieco bardziej wzniosłych pobudek, jeśli jednak tych ludzi łączy to, że w pewnym momencie życia podjęli tę decyzję ŚWIADOMIE, a nie pod czyimś naciskiem czy pod wpływem manipulacji, to ocenianie tego wyboru uważam za bezsensowne. Dorosły człowiek ma prawo – przynajmniej w naszej cywilizacji – samodzielnie kształtować swój byt, a nie pod kątem oczekiwań ze strony społeczeństwa. Czy wolno nam zatem krytykować bezdzietnych?
Komentarze