Karolina Nowicka Karolina Nowicka
433
BLOG

Ludzie a zwierzęta: jak powinniśmy się traktować?

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Styl życia Obserwuj temat Obserwuj notkę 49


Co się dzieje ze współczesną cywilizacją białego człowieka w kontekście podejścia do zwierząt? Czy naprawdę stajemy się, jak to insynuuje pan Łukasz Warzecha, coraz bardziej infantylni? A może wreszcie nasze zachowanie i poglądy zaczynają wyglądać tak, jak powinny? Opinii jest wiele, a prawda – jak zwykle – ginie w ich natłoku.

Poczytajmy, co minister Ardanowski ma na ten temat do powiedzenia:

„Ludzie myślą, że postępują dobrze, gdy wykładają warzywa i owoce na obrzeżach miast. To zwabia sarny czy jelenie. Za nimi przychodzą gryzonie. Chwilę potem pojawiają się i lisy. Znam przypadki, gdy ludzie dokarmiają nawet lisy! To jest niezrozumienie relacji człowiek – zwierzę. Nie wolno zwierząt ściągać do miejsc, gdzie żyją ludzie. Problem dzików w miastach nie wziął się znikąd. Dodatkowo jest to efekt nieszanowania przez ludzi żywności, którą tonami wyrzucamy na śmieci, a potem dziki demolują śmietniki w poszukiwaniu jedzenia. Zwierzęta muszą żyć w dużej odległości od ludzi” – podkreśla.

Nie oznacza to jednak, że człowiek ma odciąć się murem od natury. „Człowiek ma obowiązek troszczyć się o przyrodę, ale musi robić to mądrze i racjonalnie” – uważa Ardanowski. Jak informuje, w kwestii dokarmiania dzikich zwierząt w zimie należy skontaktować się w pierwszej kolejności z Lasami Państwowymi lub lokalnym kołem łowieckim, które to instytucje posiadają wiedzę i narzędzia jak radzić sobie z podobnymi problemami.

Byłabym skłonna nawet zgodzić się z p. Ardanowskim, gdyż przyswajanie dzikich zwierząt stało się nowomodnym idiotyzmem. Jednak samo nasze podejście do fauny uważam za coraz doskonalsze i godne pochwały. Stworzenia inne niż my sami przestały być dla nas jedynie źródłem pokarmu, skór czy usług, stały się za to naszymi współplemieńcami. Sympatia dla nich nie ma NIC wspólnego z chorym bambinizmem, którym grzeszą NIEKTÓRE grupy jak na przykład otumanieni ideologią matki Gai „przytulacze drzew”. Przeciętny człowiek po prostu rozumie coraz więcej i lepiej, czyta na temat zwierząt i jest coraz bardziej świadomy pewnych zjawisk. Nowoczesne postrzeganie „braci mniejszych” nie musi być w żadnym wypadku infantylne. Chociaż może. Jak to odróżnić?

Człowiek rozumny zdaje sobie sprawę z tego, że człowieka od reszty fauny oddziela pewna nieprzekraczalna bariera, bariera moralności, autorefleksji i duchowości. Uczucia i emocje oraz sam intelekt to coś zwierzętom nieobcego, więc tutaj można mówić o wspólnocie. Zwierzę jednak nie jest w stanie moralizować, wznosić modłów czy snuć rozważań na miarę choćby i prymitywnego człowieka. Czy kiedyś będzie inaczej? Czy ewolucja pchnie zwierzęta w stronę większej doskonałości i wysublimowania? Zobaczymy. Na razie wzmiankowana granica nie pozwala na całkowitą wspólnotowość. Dlatego to my, ludzie, jesteśmy odpowiedzialni za świat przyrody, a nie on za nas. To na nas spoczywa obowiązek dbałości o środowisko naturalne, a nie na nim obowiązek dbałości o nasz dobrostan.

Mając zaś świadomość pewnej złożoności zwierzęcych umysłów powinniśmy raz na zawsze zerwać z absurdalnym mitem pana i władcy Ziemi, którym to tytułem obdarzyliśmy samych siebie u zarania dziejów. Jesteśmy gospodarzami i winniśmy gospodarować racjonalnie, ale i miłosiernie. Oczywiście nie oznacza to traktowania innych stworzeń tak jak naszych ludzkich bliźnich; niemniej istotne jest, by nasze postępowanie nigdy nie nosiło znamion okrucieństwa czy bezwzględności. Mamy prawo zabijać, by przetrwać, ale zabijać w miarę humanitarnie i sprawnie, a nie w sposób uwłaczający zwierzęcej godności. Jesteśmy powołani do bycia LEPSZYMI. Jako istoty wyższego rzędu musimy nałożyć sobie pewne ograniczenia w eksploatacji planety i sposobie traktowania zwierzyny. Już nie nasza wygoda, zysk czy czas są najistotniejsze; trzeba brać pod uwagę także dobro zwierzęcia.

Czy jest to podejście infantylne czy nie, możecie osądzić sami. Dla niektórych dziecinadą jest już samo traktowanie psów i kotów jak członków rodziny. A jednak, zważywszy na radość i pogodę ducha, jakie te istoty wnoszą do naszego życia, trudno odmówić im tego statusu. Kiedy przygarnia się zwierzę, jest się za nie odpowiedzialnym do końca JEGO życia. Obdarza nas ono uczuciem, na które często nie zasługujemy: w gruncie rzeczy mali i żałośni, uciekamy do zwierzęcia z braku możliwości zaimponowania ludziom. Czy to nie zabawne, że w ogóle nas ono szanuje? A jednak znajdujemy w psach i kotach tak wiernych towarzyszy, że jedyną stosowną odpłatą wydaje się być idealna troska o ich dobrobyt. Zaspokajanie czysto biologicznych potrzeb nie wystarczy; trzeba także poświęcić czas i energię na dostarczenie „braciom mniejszym” rozrywki i emocjonalnego spełnienia. Dla mnie to nie infantylizm, tylko odpowiedzialność i godna naśladowania postawa, jaką wykazują się jedynie ludzie dojrzali i moralnie rozwinięci.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości