Karolina Nowicka Karolina Nowicka
42
BLOG

Ludzie uważają, że są wolni, gdyż mają „wolną wolę”? :)

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Rozmaitości Obserwuj notkę 28


To, że znamy termin „sumienie”, „wolna wola” czy „prawo moralne”, może mieć wpływ na to, co sobie samym oraz innym mówimy (także O NAS samych), ale także na to, jak postępujemy. Niemniej nawet bez znajomości owych terminów, nie mówiąc o podpieraniu się nimi, występowały w kulturach ludzkich takie zjawiska jak bunt, sprzeciw, nonkonformizm czy podążanie „własną drogą”. Dlatego też przekonanie blogera ZetJot, że to wiara w istnienie wolnej woli (czyli dogmat KK) jest podstawą ukształtowania obecnej cywilizacji zachodniej wraz z jej rozbuchanym indywidualizmem, wydaje mi się mocno na wyrost.

Niezależnie od tego, jak biegł świecki tor historii i jego zwarcia z Kościołem Katolickim, to faktem niezbitym jest, że chrześcijańska doktryna o wolnej woli stanowi fundament wolności i cywilizacji Zachodu. Wystarczy porównać osiągnięcia poszczególnych cywilizacji. Wszelkie świeckie, nawet antykościelne ruchy społeczne opierają się na wierze w wolną wolę, w to że natura lub Bóg uprawomocnił ich poszukiwania swojej drogi.. Ale, żeby było zabawniej, nauka zaprzecza istnieniu wolnej woli. To dopiero zagwozdka dla niekumatych.

Ja z historii jestem bardzo kiepska, ale to, co czytam, wydaje mi się sprzeczne z własnym doświadczeniem i zdrowym rozsądkiem: pierwsze słyszę, żeby wiara w wolną wolę oznaczała jednocześnie przekonanie, iż każdy może np. odrzucić wiarę katolicką (tak odczytuję zwrot „poszukiwania swojej drogi”). Przez bardzo długi okres historii innowiercy byli gorzej traktowani niż wyznawcy dominującego wyznania. Wszyscy ludzie pragną wolności, jednocześnie jednak wiedzą, że nie możemy mieć wolności absolutnej. Oczywiście jakoś „dziwnym trafem” najwięcej swobody przyznajemy takim, jak my, odmawiając z kolei jej tym, którzy mają skrajnie odmienne poglądy. A już opinia, że to właśnie religia zapewnia wolność sumienia, jest tak absurdalna, że można tylko załamać ręce. Wolność sumienia (w określonych granicach, rzecz jasna) zapewnia w miarę uczciwe, niespecjalnie surowe i traktujące każdego obywatela tak samo prawo.

Z tą wolną wolą mamy zresztą nieprzyzwoity paradoks, jeśli wierzyć blogerowi ZetJot: i jest, i jej nie ma. A przecież żaden człowiek na Ziemi nie jest OBIEKTYWNIE bardziej wolny (wewnętrznie) tylko dlatego, że zna termin „wolna wola”, podobnie jak żaden człowiek na Ziemi nie jest OBIEKTYWNIE bardziej uprawniony do postępowania „zgodnie ze swoim sumieniem” tylko dlatego, że wyznaje taką, a nie inną religię. Twoje wartości, poglądy, zasady i opinie są warte tyle, ile jesteś w stanie ich zrealizować czy też... narzucić innym. Polemika? Jasne, proszę bardzo, polemizujmy. Jak jednak dowiedziesz – bez powoływania się na tzw. autorytety moralne czy „święte księgi” – że coś jest obiektywnie dobre/mądre/słuszne (czy wprost przeciwnie)? Twój moralny „kręgosłup” opiera się na niepodważalnych, subiektywnych założeniach, których nie jesteś w stanie racjonalnie wytłumaczyć. Pewnych rzeczy po prostu się NIE ROBI, choćby miały przynieść korzyść całemu społeczeństwu – i koniec, kropka.

Zaraz, zaraz! Koniec, kropka?! A kto tak powiedział? Historia (czy nawet nasza współczesność) uczy, że ludzie jak najbardziej robią rzeczy „nie do pomyślenia”. Dotyczy to zarówno jednostek, jak i rządów. Przykład pierwszy z brzegu: pewien bloger proponował odebrać bezdzietnym prawo do dziedziczenia po własnych rodzicach. Co by było, gdyby zyskał władzę? Oczywiście proponuje to w imię ratowania demografii, gdyż Polska ma liczyć 60-80 milionów ludzi. I co? Myślisz, że Ty ze swoim „sumieniem” jesteś dla takich osób głosem rozsądku? Że masz większe „prawo moralne” postępować tak, jak uważasz za słuszne? Nie łudź się. Masz tyle wolności, ile zdołasz sobie wywalczyć. Albo tyle, ile dadzą ci ludzie będący u władzy. (Ciekawostka: Czy nie jest tak, że Amerykanie tłumaczą prawo do posiadania broni potrzebą ewentualnej obrony przez zakusami rządu? No nie róbcie sobie jaj. Rząd ma po swojej stronie ARMIĘ. Żeby „zwykli Amerykanie” wygrali (pardon – mieli szansę wygrać) z opresyjnym rządem, musieliby naprędce zmontować własne ZORGANIZOWANE wojsko, czyli ogłosić... nowy rząd.)


Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (28)

Inne tematy w dziale Rozmaitości