Z wiadomości złych – o rosnącej kwasowości oceanów:
My się tu martwimy tegoroczną maturą, tymczasem czyhająca za progiem katastrofa ekologiczna zmusi co bystrzejsze z naszych dzieci do zadania pytania, jak mogliśmy do tego dopuścić. Oczywiście będzie już wówczas za późno. No bo ilu obecnie żyjących obchodzi jakaś tam rafa koralowa, hę?
Wielu buntuje się przeciwko kasandrycznym ostrzeżeniom ekologów, buńczucznie pytając, czy w trosce o Ziemię zamierzają oni zrezygnować ze wszystkich udogodnień, jakie im oferuje cywilizacja. A przecież to, że człowiek wpływa na środowisko, nie jest złe samo w sobie. Każdy gatunek jakoś tam oddziałuje na otoczenie. Tyle że:
- działalność naszych braci mniejszych zazwyczaj nie powoduje trwałej degradacji środowiska
- my, ludzie, zostaliśmy obdarzeni moralnością i jako taką mądrością, spoczywa więc na nas większa odpowiedzialność za planetę niż np. na królikach
Nie niszczyć bezmyślnie. Nie skażać. Zachować równowagę (pobieranie zasobów versus ich odnawialność). To moje marzenia. Tylko tyle i aż tyle.
Ale niektórzy, podobnie jak debil Cejrowski, uważają, że nie ma sensu dbać o przyrodę – no bo po co? Według nich można eksploatować Ziemię bez umiaru, a potem zawsze coś się wymyśli. Szczytem ignorancji było porównanie przez jednego z moich gości odchodów zwierząt do plastiku (czy to naprawdę takie trudne sprawdzić, ile rozkłada się ten materiał?). Nie nawołuję do odejścia od tworzyw sztucznych, rzecz jasna, tylko choćby do ich segregacji, żeby ile się da, można było przetworzyć. I przede wszystkim – do otworzenia oczu na problemy znacznie poważniejsze niż dopłaty do dzieci, krów, świń czy nauczycieli.
Komentarze