Z wiadomości złych – o rosnącej kwasowości oceanów:
Początek wzrostu zakwaszenia oceanów miał miejsce wraz z nastąpieniem rewolucji przemysłowej i trwa nieprzerwanie do dnia dzisiejszego. Ogólnie rzecz biorąc, zakwaszanie polega na absorbowaniu przez wodę oceaniczną dwutlenku węgla, który z łatwością się w nich rozpuszcza. Skutkuje to tworzeniem się kwasu – czyli w końcowym efekcie – obniżeniem pH (ilościowa skala kwasowości roztworu) powierzchniowych wód oceanów.
[...]
Zakwaszenie oceanów doprowadzi do zmniejszenia się ilości jonów węglanu wapnia. Większość organizmów calcifiers nie wytrzyma zakwaszenia w skali poniżej 7,8 pH. Stanowią one pożywienie dla tak wielu organizmów żywych, że ich wymieranie przyczyni się do wyginięcia większości gatunków żyjących w wodach oceanicznych. Zachwiana zostanie naturalna równowaga w łańcuchu pokarmowym, a jej pierwsze konsekwencje, jak również skutki przełowienia oceanów, obserwujemy już teraz. Biolodzy oceaniczni są zgodni, że wielkie rafy koralowe wyginą w ciągu najbliższych kilkunastu lub kilkudziesięciu lat, a proces ten jest niemożliwy do odwrócenia nawet, gdybyśmy z dnia na dzień zrezygnowali ze wszystkich paliw kopalnych.
My się tu martwimy tegoroczną maturą, tymczasem czyhająca za progiem katastrofa ekologiczna zmusi co bystrzejsze z naszych dzieci do zadania pytania, jak mogliśmy do tego dopuścić. Oczywiście będzie już wówczas za późno. No bo ilu obecnie żyjących obchodzi jakaś tam rafa koralowa, hę?
Wielu buntuje się przeciwko kasandrycznym ostrzeżeniom ekologów, buńczucznie pytając, czy w trosce o Ziemię zamierzają oni zrezygnować ze wszystkich udogodnień, jakie im oferuje cywilizacja. A przecież to, że człowiek wpływa na środowisko, nie jest złe samo w sobie. Każdy gatunek jakoś tam oddziałuje na otoczenie. Tyle że:
- działalność naszych braci mniejszych zazwyczaj nie powoduje trwałej degradacji środowiska
- my, ludzie, zostaliśmy obdarzeni moralnością i jako taką mądrością, spoczywa więc na nas większa odpowiedzialność za planetę niż np. na królikach
Nie niszczyć bezmyślnie. Nie skażać. Zachować równowagę (pobieranie zasobów versus ich odnawialność). To moje marzenia. Tylko tyle i aż tyle.
Ale niektórzy, podobnie jak debil Cejrowski, uważają, że nie ma sensu dbać o przyrodę – no bo po co? Według nich można eksploatować Ziemię bez umiaru, a potem zawsze coś się wymyśli. Szczytem ignorancji było porównanie przez jednego z moich gości odchodów zwierząt do plastiku (czy to naprawdę takie trudne sprawdzić, ile rozkłada się ten materiał?). Nie nawołuję do odejścia od tworzyw sztucznych, rzecz jasna, tylko choćby do ich segregacji, żeby ile się da, można było przetworzyć. I przede wszystkim – do otworzenia oczu na problemy znacznie poważniejsze niż dopłaty do dzieci, krów, świń czy nauczycieli.
Haniebny powrót po wcześniejszym zadeklarowaniu się, że nigdy tu już nie wrócę. :/
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Rozmaitości