Karolina Nowicka Karolina Nowicka
768
BLOG

Dlaczego nie jestem chrześcijanką

Karolina Nowicka Karolina Nowicka Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 128


Mówi się o tym w TV, pisze w Necie, słyszy od znajomych: ludzie olewają nauki Kościoła. Pisałam już o tym kiedyś (tu i tu), ale o faktach nigdy dość. W niejednym budzi to złość, sprzeciw, niedowierzanie, jednak z rzeczywistością trudno polemizować.

Bycie katolikiem oznacza (powinno oznaczać?) znajomość oraz akceptację nauki Kościoła i religijnych dogmatów, i obrządków. A z badań CBOS wynika, że jest z tym źle i coraz gorzej. [...] Jeden ze znanych teologów, komentujący te badania, zauważył, że o naszych postawach i wyborach moralnych decyduje dziś „pragmatyzm, hedonizm i konformizm”. W komentarzu Katolickiej Agencji Informacyjnej nazwano to „katolicyzmem sałatkowym”. Polski katolik wierzy w to, co mu pasuje, wybiera z przekazu rodzinnego, z lekcji religii, z kazań, filmów i mediów jakieś kawałki pouczeń, przestróg i poglądów i uciera we własną „karmę dla duszy”.

Dlaczego ludzie odchodzą od Kościoła? Czy dlatego, że są zachwyceni opozycją, Zachodem, lewicą, LGBTQ, Jerzym Urbanem? Co wybierają w zamian? Każdy odpowiedziałby chyba inaczej, choć zapewne dałoby się zauważyć jakieś tendencje. Ja mogę się wypowiadać wyłącznie za siebie: olałam Kościół, ponieważ wolałam kierować się własnym sumieniem i własnymi pragnieniami. Jeszcze po dwudziestce zastanawiałam się, czy by nie wrócić do wspólnoty wiernych, kiedy jednak zostałam utwierdzona w przekonaniu, że według katolickich zasad małżeństwo musi być „otwarte na dzieci”, definitywnie zerwałam resztki łączącej mnie z Kościołem więzi.

Był to jednak tylko przysłowiowy gwóźdź do trumny mojej religijności. Już jako nastolatka wiedziałam, że religia nie czyni człowieka lepszym. Kiedy dzisiaj czytam teksty i komentarze osób deklarujących się jako chrześcijanie, kiedy widzę ten cały jad wylewający się z spod ich palców, z niesmakiem myślę o swoim wahaniu. O ile wiara w Boga nie wyklucza używania rozumu, o tyle wiara w rzekomą mądrość Kościoła wynika z głupoty i/lub tchórzostwa; używanie własnego rozumu i sumienia wymaga jakiejś tam minimalnej dozy odwagi, wzięcia odpowiedzialności za swoje wybory, wyjścia z utartych kolein bezsensownych zwyczajów. Oczywiście nonkonformiści często się mylą, popełniają masę głupot, kompromitują się – ale przynajmniej żyją według swoich zasad. Ci, którzy obrali sobie za moralną wyrocznię drugiego człowieka, choćby i najwyżej postawionego, są jak dzieci bez własnego zdania i bez własnej woli, których się nie słucha ani nie szanuje.

Nie nakłaniam nikogo, żeby odszedł z Kościoła, tłumaczę tylko, dlaczego ja się w tej wspólnocie nie odnalazłam.


Miłośniczka przyrody, wierząca w Boga (po swojemu) antyklerykałka, obyczajowa liberałka. Lubię słuchać audiobooków, pisać na Salonie, rozmawiać z ludźmi w Necie. W życiu realnym jestem odludkiem, nie angażuję się społecznie, właściwie to po prostu spokojnie wegetuję, starając się jakoś uprzyjemnić sobie tę swoją marną egzystencję. Mało wiem i umiem, dlatego każdego, kto pisze sensownie i merytorycznie bardzo cenię. Z kolei wirtualne mądrale, które wiedzą jeszcze mniej ode mnie, ale za to uwielbiają kłótnie i nie stronią od ad personam, traktuję tak, jak na to zasługują.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości