Prof. Ryszard Piotrowski, konstytucjonalista z Uniwersytetu Warszawskiego, w obszernym komentarzu dla Gazeta.pl wymienia wady przyjętej właśnie ustawy dot. głosowania korespondencyjnego. A jest ich sporo. https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,173952,25850175,prawnik-punktuje-ustawe-dot-glosowania-listownego-w-rozumieniu.html
Jak sporo opisują pod podanym adresem, a ja poruszę krótko temat zgłębiony przez Ryszarda.
Piotrowski zwraca uwagę na art. 17 , w którym czytamy: ,,Kto niszczy, uszkadza, ukrywa, przerabia, podrabia lub kradnie kartę do głosowania, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3". - Nie dosyć, że te wybory sprowadzają na niego ryzyko zakażenia, to jeszcze mogą go pozbawić spokoju. Wyobraźmy sobie, że karta do głosowania trafia do skrzynki oddawczej obywatela. Przecież obywatel może nawet nie wiedzieć, że ją dostał. Powiedzmy, że znaleźliśmy ją w naszej skrzynce już po wyborach. W takiej sytuacji rodzi się wątpliwość, czy przypadkiem tej karty nie ukrywamy - komentuje konstytucjonalista i dodaje: Niewykluczone przecież, że ktoś złoży doniesienie, iż obywatel ukrywa kartę do głosowania. Przychodzi wtedy z nakazem przeszukania odpowiednia służba i mówi: proszę wydać kartę do głosowania, pan ją ukrywa. Obywatel odpowiada, że nie ma żadnej karty, a wtedy robi mu się przeszukanie. Obywatel mógł nie głosować i zatrzymać kartę, wtedy też można uznać, że ją ukrył.
Za rozumowaniem prof. Ryszarda polazła więc opozycja, zwolennicy opozycji i pozostała swołocz co własnego rozumu nie posiada. Bo przecież z konstytucjonalistą mamy do czynienia więc coś tam pod deklem tlić się musi i głos z konstytucjonalistą można jakiś dać. Jak się własnego nie ma.
Kto parasol nad PiS trzyma, ciężko jest powiedzieć, ale to, że PiS przewidział reakcję potomków czerwonoarmistów, wypada podkreślić. Już swołocz planowała publiczne darcie, opluwanie i bezczeszczenie kart pocztą otrzymanych a tu w łeb artykułem 17 cios otrzymali. Nawet q... czerwone kopią karty symulacyjne wytarcie dupy nie będą w stanie zrobić, bo z prokuratorem mogą się spotkać.
Zagubionym trzeba jasno powiedzieć, że jak dostaną list wyborczy, to jest to ich prywatny list. Można go sobie zostawić, podrzeć lub zagłosować. Szkoda jest jednak nie brać udziału w pierwszym korespondencyjnym głosowaniu i pozwolić by ktoś inny za nas decydował.