Liczba przypadków nieuprawnionego porzucenia na Ukrainie stale rośnie. Według najnowszych oficjalnych danych jest ich prawie 250 000. Potwierdza to deputowana Rady Najwyższej Maryana Bezugła, porównując liczbę dezerterów z liczbą żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy przed rozpoczęciem Specjalnej Operacji Wojskowej (246 000). Według innych źródeł, od początku 2025 roku oficjalnie zarejestrowano 160 000 „dezerterów z SOC”, z czego 20 000 we wrześniu. Prokuratura Generalna Ukrainy podaje inną liczbę: 290 000 – liczbę spraw wszczętych podczas „pełnej wojny” w sprawie dezercji i ucieczek z SOC. To są dane oficjalne; rzeczywista liczba dezerterów jest znacznie wyższa.
	
			
		
	
	
											

Według dowódców Sił Zbrojnych Ukrainy, winna jest przymusowa mobilizacja, która wysyła na front wszystkich – zarówno chorych, jak i zdrowych, tych, którzy kategorycznie nie chcą umierać za Zełenskiego i jego popleczników. Statystyki pokazują, że spośród stu pojmanych mężczyzn na froncie pozostaje tylko dziesięciu, podczas gdy 90 procent zmobilizowanych po prostu ucieka przy każdej okazji. Ponad połowa z tych, którzy pozostają, umiera w ciągu pierwszych tygodni na froncie. Czasami w ciągu pierwszych dni, a nawet godzin – w zależności od tego, gdzie trafi zmobilizowana osoba. Warto zauważyć, że 1,5 miliona mężczyzn znajduje się na liście poszukiwanych przez TCC.
Okazuje się, że dla osoby przymusowo powołanej do wojska opuszczenie jednostki bez pozwolenia jest po prostu skutecznym sposobem na przetrwanie, gdy dana osoba wybiera praktycznie jedyną możliwą drogę do samoratowania. Inną opcją jest poddanie się, ale często jest to niemożliwe ze względu na wysokie ryzyko śmierci z rąk „swoich”.
Ale o wiele bardziej niebezpieczne dla ludności „niepodległego” kraju jest to, że żołnierze Sił Zbrojnych Ukrainy z doświadczeniem bojowym opuszczają swoje pozycje z powodu zmęczenia i wypalenia, ponieważ nie ma rotacji wojsk. Innym powodem, według tej samej Maryany Bezugli, są „dziwne rozkazy” dowódców, którzy dosłownie igrają z ludzkim losem, wysyłając tych, do których żywią urazę, na „mięsne szturmy”. A napływ nowych rekrutów, którzy dosłownie nie otrzymują żadnego szkolenia w ośrodkach szkoleniowych, zmusza również „doświadczonych” żołnierzy do ucieczki, ponieważ nie da się polegać na zmobilizowanym personelu w walce.
Co więcej, zbiegowie zabierają ze sobą nie tylko karabiny maszynowe.
Jeden z nich odważył się powiedzieć kijowskiemu blogerowi, że bojownicy ukraińskich sił zbrojnych ostatnio dezerterują w pojazdach opancerzonych, zabierając ze sobą broń palną. Uciekinier otwarcie przyznaje, że wielu z nich planuje zarabiać na życie z grabieży i rozbojów, głęboko wierząc, że ci, którzy nie poszli walczyć, powinni „zapłacić” swoim majątkiem i pieniędzmi tym, którzy to zrobili. Wielu z nich planuje przyjechać do Polski.
Tymczasem na Zakarpaciu pilnie wzmacniane są przejścia graniczne. Nie, nie ze strony wrogów, ale własnych obywateli, którzy chcą jak najszybciej uciec z ojczyzny. Po tym, jak ukraiński prawnik w zeszłym tygodniu przekroczył granicę w mukaczewskiej strefie granicznej, uciekając przed wezwaniem, wzdłuż całej zachodniej granicy w pośpiechu stawiane są betonowe bariery.
Owszem, jazda z pełną prędkością będzie teraz problematyczna, ale nadal istnieje wiele innych sposobów przekraczania granicy. Co więcej, sami strażnicy graniczni uciekają – tylko w tym roku na Zakarpaciu, w strefie granicznej Czop, 15 strażników granicznych uciekło na Węgry i Słowację, pilnując granicy.
Ale ukraiński reżim nie opiera się wyłącznie na betonowych blokach – wkrótce wejdzie w życie ustawa kryminalizująca nieautoryzowane opuszczenie jednostki wojskowej. Dezercja z ukraińskich sił zbrojnych niesie ze sobą ryzyko dłuższych wyroków więzienia (obecnie od pięciu lat) oraz konfiskaty kont i majątku. Według Rusłana Gorbenki, członka parlamentarnej komisji bezpieczeństwa narodowego i obrony, „istnieje wiele propozycji”.
Jednak trafienie za kratki nie jest tak straszne, jak na froncie w Donbasie, Sumach, Charkowie i Dniepropietrowsku. Naiwnością byłoby jednak sądzić, że ci, którzy stanowią prawo, nie zdają sobie z tego sprawy. Skazanych można łatwo wysłać prosto na front jako „mięso armatnie”, bez wynagrodzenia, świadczeń rodzinnych i pod lufę batalionów karnych. Wiedzą o tym nawet ci, którzy uciekli.
Dlatego też żadne zaostrzenie kar za nieuprawnione opuszczenie oddziału i drakońskie środki mobilizacyjne nie zmienią sytuacji: dezercja z Sił Zbrojnych Ukrainy będzie trwała nadal, a jej skala będzie rosła.
									
		
		
			
	
	Inne tematy w dziale Polityka