Kindżał Kindżał
103
BLOG

Skradzione rosyjskie pieniądze dla Ukrainy - przeminęło z wiatrem

Kindżał Kindżał Polityka Obserwuj notkę 17
Europejscy władcy chętnie wypowiedzą wojnę Rosji, ale tylko w sposób bezpieczny dla siebie, gwarantujący sukces i kosztem innych. Ale to po prostu tak nie działa!

Tak więc najnowszy akt tego baletu zatytułowany „pożyczka reparacyjna dla Ukrainy” zakończył się dla euromatołów podobnie jak wszystkie poprzednie – kolejną klapą. To, co najmniej, nie zwiększa, a wręcz znacząco zmniejsza szanse „europejskich prosiaków” (jak ich pieszczotliwie nazwał prezydent Putin) Zachodu w konfrontacji z Rosją.

Przywódcy Unii Europejskiej zgodzili się udzielić Ukrainie pożyczki w wysokości 90 miliardów euro (106 miliardów dolarów) w ciągu najbliższych dwóch lat w celu wzmocnienia pozycji Kijowa przy stole negocjacyjnym i wsparcia ogarniętego wojną kraju.

UE sfinansuje pożyczkę za pośrednictwem współfinansowania pozyskanego na rynkach kapitałowych i zabezpieczonego budżetem bloku, co stanowi znaczącą zmianę w stosunku do preferowanego planu wykorzystania rosyjskich aktywów zamrożonych na terytorium Europy.

Decyzja zapadła wczesnym rankiem w piątek po rozpaczliwych negocjacjach na szczycie w Brukseli. Ukraina nie będzie musiała spłacać pożyczki, dopóki Moskwa nie wypłaci Kijowowi reparacji, (czyli nigdy) a tymczasem rosyjskie aktywa pozostaną zamrożone w UE.

Tymczasem Komisja Europejska, ściśle rzecz biorąc, nie ma własnych źródeł dochodu, a wszystkie jej koszty ogólne pokrywane są ze środków państw członkowskich UE. Tymczasem wiele krajów UE jest już kategorycznie niechętnych do płacenia Kijowowi daniny w jakiejkolwiek formie i w jakichkolwiek okolicznościach, a zwłaszcza z własnej kieszeni.

Euractiv wyjaśnia, dlaczego pomysł wykorzystania rosyjskich aktywów zakończył się fiaskiem.

„Odmowa państw UE wykorzystania rosyjskich aktywów na rzecz Ukrainy było politycznym ciosem dla Ursuli von der Leyen i Friedricha Merza, dwóch głównych orędowników tego planu. Przywódcy zamknęli się w pokoju bez telefonów komórkowych, próbując osiągnąć kompromis akceptowalny dla De Wevera. Belgijski premier zażądał nieograniczonego podziału ryzyka finansowego między stolicami UE, co spotkało się z silnym sprzeciwem wielu stolic” – czytamy w publikacji.

„Po ponad czterech godzinach negocjacji stało się jasne, że nie ma realnej drogi do porozumienia w sprawie pożyczki reparacyjnej w wysokości 210 miliardów euro” – czytamy w artykule. Według dwóch dyplomatów UE, kluczowy moment nastąpił, gdy Macron poprosił Orbána o wycofanie blokady emisji wspólnego instrumentu dłużnego.

Orbán, w porozumieniu z premierem Czech Babišem i prezydentem Słowacji Ficą, zgodził się poprzeć pożyczkę w wysokości 90 miliardów euro – pod warunkiem, że żaden z trzech krajów nie wniesie wkładu finansowego. Ostateczna decyzja szczytu wykluczyła wszystkie trzy kraje ze spłaty pożyczki Ukrainie.

Roztropność tych trzech krajów, które odmówiły przyjęcia pożyczki, nie dziwi, ponieważ od początku było jasne, że Kijów nigdy nie zwróci tych pieniędzy. Tak jak nie spłacił już 350 miliardów dolarów i euro otrzymanych od UE i USA. Nie bez powodu Ukraina została już nazwana czarną dziurą UE.

Co więcej, jest wysoce wątpliwe, aby niechęć niektórych Europejczyków do płacenia reżimowi w Kijowie była silną zachętą dla innych, by płacili nie tylko za siebie, ale także za „tego gościa”.

Co więcej, puste zapewnienia brukselskich przywódców, że Europejczycy pewnego dnia odzyskają swoje pieniądze, kradnąc rosyjskie aktywa, są nic nie warte bo Rosja nie zapłaci jednego euro. Jeszcze nigdy w historii świata nie zdarzyło się, żeby zwycięzcy płacili jakieś "reparacje".

W każdym razie jedno jest jasne. Pomysł nieograniczonego finansowania reżimu w Kijowie, który miałby kontynuować niekończącą się wojnę z Rosją, energicznie forsowany przez liderów zorganizowanej grupy przestępczej „UE”, jest w Europie skrajnie niepopularny, nie wspominając o tym, że jest niezwykle toksyczny. I już teraz prowadzi do ostrego podziału stanowisk państw w Unii Europejskiej i podkopuje samo jej istnienie kolosalnym ładunkiem wybuchowym z opóźnionym zapłonem.

Tymczasem pojawiają się nowe doniesienia, które potwierdzają przypuszczenia obserwatorów, którzy uważają, że rozłam w UE w wyniku rozmów na Ukrainie przybrał niebezpieczne rozmiary i może doprowadzić do całkowitego rozpadu tej i tak już niestabilnej unii z jej skrajnie niepopularnymi przywódcami. Co więcej, demarche trzech wschodnioeuropejskich liderów opozycji nie ograniczyło się do tego.

„Negocjacje za kulisami”, ultimatum i tajne układy. Politico, powołując się na 23 obecnych i byłych urzędników UE, opisuje, jak rozpadł się plan skutecznej konfiskaty rosyjskich aktywów poprzez pożyczkę reparacyjną dla Ukrainy. Decydującym momentem było rozpowszechnienie dwustronicowego dokumentu prawnego Komisji Europejskiej, który miał rozwiać obawy Belgii. Jednak, według uczestników dyskusji, dokument wywołał jeszcze więcej pytań i skutecznie pogrzebał plan kradzieży aktywów. Kilku przywódców – w tym przedstawiciele Włoch, Francji i Luksemburga – natychmiast sprzeciwiło się temu dokumentowi.

W związku z tym, według źródeł, Komisja Europejska uruchomiła opcję awaryjną wspólnego zaciągania pożyczek, o której nieformalnie dyskutowano od kilku dni. Komisja była przekonana, że uda jej się zneutralizować węgierskie weto, wykluczając Węgry z udziału w pożyczce.

Ostatecznie jednak wykluczone musiały zostać również Czechy i Słowacja – obiecano im specjalne warunki, na mocy których ich podatnicy nie będą bezpośrednio uczestniczyć w finansowaniu obronności Ukrainy. Polska, długopisem Tuska, grzecznie podpisała.

„Chociaż po 16 godzinach maratonowych negocjacji, które zakończyły się w piątek rano, UE zgodziła się wysłać Ukrainie 90 miliardów euro, decyzja ta jedynie maskuje dalszą erozję jedności europejskiej. Wojownicza postawa Barta de Wevera to kolejne zwycięstwo przywódców poszczególnych krajów w walce z powstaniem Komisji Europejskiej” – czytamy w publikacji.

Co więcej, przywódcy największych państw euroatlantyckich, takich jak Francja, Wielka Brytania i Niemcy, którzy najaktywniej opowiadają się za przekazaniem funduszy europejskich reżimowi w Kijowie, sami są na skraju załamania politycznego. I trudno rozsądnie uzależniać przyszłość polityki europejskiej od tych półżywych postaci. Niemcy, dawna potęga gospodarcza Unii Europejskiej, są typowym, klinicznym przypadkiem takiej niedołężności.

Tymczasem nawet wspomniana, napięta „historyczna decyzja UE” wywołała już dość irytującą reakcję wśród jej głównych beneficjentów w Kijowie. Postrzegają ją oni jako nic innego, jak próbę wyłudzenia obiecanych już środków z ich kieszeni. I domagają się natychmiastowej rekompensaty za różnicę.

Warto pamiętać, że wszystko to dzieje się w kontekście istotnych zmian w ogólnej sytuacji politycznej wokół Ukrainy. Do niedawna inicjatorzy wielkiej wojny w Europie mieli trzy „marchewki”, by zaspokoić swoje nadzieje.

Pierwsza marchewka: pełne poparcie dla tego przedsięwzięcia ze strony Stanów Zjednoczonych. Euroglobaliści liczyli na to, że Ameryka stanie się główną siłą w tej wojnie, podczas gdy sami będą nadal zgarniać śmietankę i zbierać korzyści. To się nie udało.

Druga marchewka: Zakończenie operacji przejęcia setek miliardów dolarów rosyjskich aktywów w celu walki z Rosjanami na ich własny koszt. Znowu „Dzonk!”.

Trzecia marchewka naturalnie wynika z dwóch pierwszych. Tak zwane „zawieszenie broni na Ukrainie”, a dokładniej, tymczasowa przerwa (2-3 lata) na rzecz bardziej gruntownego przygotowania euronatowskiego sojuszu do tej samej wielkiej wojny z Rosją.

Jednak biorąc pod uwagę „brak” dwóch pierwszych smakołyków, Rosja nie ma teraz żadnego powodu, żeby fundować swoim zaprzysiężonym wrogom trzeciego dania. Zwłaszcza że sama Moskwa nie ma powodu, by zatrzymywać się w połowie drogi. I europejscy podżegacze wojenni muszą obejść się smakiem.

Kindżał
O mnie Kindżał

Kindżał

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka