Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
400
BLOG

Jeszcze raz o "Gościu"

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Kultura Obserwuj notkę 0

Jest Grabaż stałym mieszkańcem Facebooka. Niejednokrotnie inicjuje dyskusje na forum, zagaduje, komentuje, słowem: mieszkańcem aktywnym. Gdy ogłosił noworoczny wyjazd poza granice kraju na forum sympatycznie zawrzało. Ludzie, jego znajomi, życzyli mu dobrego wypoczynku i w różnych żartobliwych formułach apelowali i szybki i szczęśliwy powrót.

Gdy jego nieobecność się przedłużała, na jego tablicy zaczęły pojawiać się komentarze, w rodzaju: nudno tu bez gospodarza i inne mu życzliwe. Gdy na powrót się pojawił, zawrzało ponownie. Ludzie ponownie komentowali jego powrót, serdecznie go witali. Widać, cieszy się człowiek wielką ludzką życzliwością, a on sam uznał forum Facebooka za pewną i stałą formę kontaktu ze swoimi fanami, znajomymi, przyjaciółmi, jakkolwiek ich nazwać..
 
To mnie nakłoniło, by raz jeszcze wrócić do jego uznanej książki (kilkanaście tygodni utrzymywała się jako topowa sprzedaż w Empiku). Pozwalam sobie raz jeszcze opisać wrażenia z jej lektury, w szerszej formule niż to zrobiłem dla „Czasu Kultury”. I na końcu dodać parę nowych refleksji.
 
Krzysztof Grabaż Grabowski, lider Pidżamy Porno i formacji Strachy Na Lachy, autor piosenek, „ostatni poeta polskiego rocka” najwyraźniej jest na fali wznoszącej Laureat „Paszportu Polityki” sprzed paru lat, nagrodzony nagrodą Giganta wielkopolskiej „Gazety Wyborczej”, autor tekstów i muzyki bardzo udanej tegorocznej płyty Strachów „Dodekafonia”, został bohaterem książki.
 
„Gościu. Auto-Bio-Grabaż” jest pozycją niezwykłą. Dialog pomiędzy nim a drugim współautorem, Krzysztofem Gajdą – znanym choćby z udanej biografii Jacka Kaczmarskiego – to długa opowieść poglądach Grabaża na wiele życiowych spraw, o czasach, w których te poglądy się kształtowały, to opowieść o miejscach, w których żył i ludziach, z którymi współpracował (i nadal współpracuje). „Gościu” to swoistego rodzaju encyklopedia o muzycznym i ideowym świecie Pidżamy Porno, Strachów Na Lachy i o samym Grabażu, który mimo upływu lat, posiada zażarte grono zwolenników. Przeciwników też nie brak, choć i dla nich ma odpowiedź na wiele stawianych zarzutów.
 
Po lekturze „Gościa” Grabaż jawi się jako ciekawa osobowość świata muzycznego. Osobowość posiadająca konkretne poglądy na życie, wypływające z konkretnych doświadczeń życiowych, ale i literackich, czy historycznych. Grabaż, rocznik 1965, to obserwator i uczestnik politycznych zmian przełomu lat 80. i 90. Jednak przede wszystkim to człowiek muzyki, którą oceniał i komentował te zmiany i którą ogłaszał ważne w jego mniemaniu memoriały ideowe.
 
Muzyka dla Grabaża to cały świat i całe życie. Ceni w niej linię melodyczną, ale najważniejszy jest tekst. Jestem gościem, któremu nie ma szans podobać się piosenka z chujowym tekstem, od razu ją dyskwalifikuje. Można napisać piosenkę o byle czym, tylko musi być to fanie napisane – mówi bohater „Gościa”. – I do dzisiaj tak to wygląda, że pisane są teksty i melodia, a nie jest ważne, co się śpiewa. Rozmawiamy w momencie, kiedy ten dołek zapotrzebowania na muzykę z tekstem jest chyba największy. Dla mnie tak było lat temu trzydzieści i tak jest do teraz, że piosenka bez tekstu nie istnieje. To przesłanie towarzyszyło wszystkim muzycznym formacjom Grabaża – Pidżamie Porno, Strachom Na Lachy, ale i mniej znanym: Ręce Do Góry, czy Lavina Cox.
 
W jego tekstach znajdujemy jego myśli i przekonania. Zarówno wtedy, gdy śpiewa „Złodzieja zapalniczek”, „Twoją generację”, ale i wtedy, gdy śpiewa „Dzień dobry, kocham cię”, czy „Piłę Tango”. Jego śpiewanie to wyrażanie Polski, ale i miłości. Zadziwia, gdy stwierdza, jak trudno jest zaśpiewać wyznanie miłości „kocham cię”, ale i wzrusza, gdy tłumaczy konkretne źródła konkretnych tekstów pidżamowego i strachowego śpiewania. Każda piosenka to konkretna myśl, konkretne wydarzenie, osoba, skojarzenie.
 
Droga Grabaża to długi i kręty szlak. I nie ma jednego oblicza. Są komentatorzy, którzy próbują rozgraniczyć Grabaża z Pidżamy Porno i Grabaża ze Strachów. Wystarczy jednak przypomnienie, że wydanie ostatniej płyty Pidżamy nastąpiło po pierwszej płycie Strachów by całe to rozróżnianie okazało się bezsensowne. Grabaż bardzo wyraźnie opisuje poszczególne etapy swojego rozwoju.
 
Przyznaje się po punkowych początków. Punk rock zaraził mnie swoją otwartością. Każda twoja aktywność i działalność zależy od ciebie. To ty decydujesz, którą stroną idziesz, jak się zachowujesz, jak się ubierasz. Ty i tylko ty, nikt więcej. Dla mnie punk był emanacją skrajnego indywidualizmu, totalnie wciągającą intelektualną przygodą – stwierdza z przekonaniem Grabaż.
 
Cóż się zatem stało, że człowiek zafascynowany punkiem na ostatniej płycie śpiewa „ty ciągle i wciąż mi za złe, że już nie mieszkam w punk rock city … mieszkam w całkiem innym miejscu Polski …”? W momencie, kiedy pisałem ten tekst[„Złodzieja zapalniczek” - KM] to środowisko punkowskie – osoby znacznie ode mnie młodsze – przekształcili punk rock w kastę, w zakon o surowych regułach[…] Ten nowy punk wykluczał indywidualizm, czyli zaprzeczał sam sobie, zamieniając się w kołchoz, gdzie na okrągło wytwarza się to samo, żre to samo, słucha tego samego. Miałem nieodparte uczucie uczestniczenia w ponurej odmianie komuny z pozorną obrzędowością, ze sztucznym machaniem papierowymi szabelkami. Zaczynało mi to na kilometr jebać Koreą Północną lub Kubą Fidela Castro.
 
Grabaż bardzo źle myśli o takim sekciarskim myśleniu, które pozwalało chwalić kapele nagrywające w kiepskich warunkach, na kiepskim sprzęcie, a zarzucać zdradę tym samym kapelom w momencie, gdy podpisywały kontrakty z profesjonalnymi wytwórniami – dotyczy ta zarówno Pidżamy, jak i Ahinsy, Dezertera, czy Armii.
 
W takim sekciarskim myśleniu wielu osób należy upatrywać końca Pidżamy Porno. Grabaż wielokrotnie o tym mówił w licznych wywiadach, wypowiedziach dla stacji radiowych, jednak w książce wyłożył to jasno i otwarcie przy okazji opowieści o „Bułgarskim Centrum”: Płyta spotkała się z dużą krytyką fanów – jako odstępstwo od żelaznego „punkowo-ska-reggae’owego” emploi Pidżamy Porno w stronę form trochę bardziej zaawansowanych.[…] To, co zrobiliśmy na „Bułgarskim Centrum”, spotkało się z radykalnym STOP. To był bardzo czytelny, mocny sygnał, że fani Pidżamy nie dopuszczają do siebie jakichkolwiek prób rozwoju tego zespołu. Nie przyjmują do wiadomości, że my dorastamy i chcemy, by zespół dorastał wraz z nami.[…] Takich sceptyków było coraz więcej, czułem wokół siebie taki dziwny smród. Jednocześnie przeżywałem chwile uniesienia i euforii związane z tym, co robiły Strachy Na Lachy …
 
I oto formacja, która miała być chwilową odskocznią muzyczną od klimatów Pidżamy została stałą formą muzycznego wyrażania Grabaża. Barwnie opowiada o początkach nowej kapeli, a czytając charakterystykę członków formacji Strachy Na Lachy można głośno się pośmiać. Grabaż niezwykle interesująco opowiada o ciekawostkach z tras koncertowych, o potyczkach z różnymi „życzliwymi”, o nagraniach. Opowieści rozśmieszają, ale i jednocześnie ukazują trud pracy muzyka. I jeśli ktoś myśli, że śpiewanie to radosne i bezproblemowe życie, niech przeczyta „Gościa”.
 
Osobowość Grabaża, niezwykle ciekawa, nie jest jednorodna. Nie da się go zamknąć w politycznych szufladach, aczkolwiek w kilku miejscach zdradza swoje poglądy. Nie ukrywa, że jest antyklerykałem. Deklaruje, że wierzy w Boga, choć nie uważa się za człowieka religijnego: …to wszystko, co mnie od religii odrzuca, to jest kwestia hierarchii kościelnej i tych przerażających baranków bożych wypełniających świątynie, po opuszczeniu której zaprzeczają sami sobie. […] Oddalają mnie skutecznie od Stwórcy …Z drugiej strony opisuje swoje próby zbliżenia z Bogiem, z której nic nie wyszło.
 
Gdyby określić Grabaża jako człowieka lewicy, pewnie by się nie obraził, choć od polityki stroni. Wyraźnie mówi, że czas rządów PiS-u to dla niego trauma, że ostatnim politykiem, któremu ufał i szanował była Jacek Kuroń. Wracając do tekstów, nigdy nie ukrywałem, że serce mam po lewej stronie, natomiast lewaków, czy ruchy lewicowe, które funkcjonowały na zachodzie Europy, zawsze traktowałem z przymrużeniem oka.[…] Ta ich lewicowość wynikała z zupełnie innych założeń, niż nasza rzeczywistość, kraju, gdzie fałszywa lewica była karykaturą idei przez siebie wyznawanych.[…] Ci goście z Zachodu nie zdawali sobie sprawy, czym się je realny komunizm z krajach, w których ten ustrój panuje.
 
„Gościu” to również opowieść o literaturze i kulturze, w której Grabaż jawi się jako miłośnik kultury Wschodu. Zna tamtejszą literaturę i muzykę. I potrafi o niej interesująco opowiadać. Jego książka to niezwykle udane zaproszenie do zapoznania się z tytułami, po które czytelnik nie zdążył jeszcze – z różnych względów – sięgnąć. Ja powziąłem takie postanowienie.
 
Grabaż nie robi się na wielkiego gwiazdora, nie cierpi wręcz gwiazdorstwa, w luźny i szczery sposób opowiada o swoim życiu i o ludziach, z którymi los ich zetknął. Szczerze oddaje komu co zawdzięcza i kto do czego (dobrego) go namówił i utwierdzał w przekonaniu. Szczególnie ciepło wspomina o Pawle Dunin-Wąsowiczu (wydawcy „Lampy”), czy przyjacielowi ze świata radiowego – Przemysławie Jah Jah Frankowskim. Kilkakrotnie zaznacza, że bardzo ceni sobie lojalność i prawdziwą przyjaźń (z żalem wspomina, jak poufne rozmowy stawały się publiczną tajemnicą). Czuć jak strasznie mocno przeżywa mentalną porażkę internetowego forum Pidżamy: W pewnym momencie zapanowała moda …– tym fajniejszy byłeś na forum, im bardziej przypierdoliłeś zespołowi …
 
Dzieło to olbrzymie – liczy przeszło 550 stron. Jednak nie nudzi, a wciąga i wzbudza poczucie żalu w momencie, gdy dochodzi się do jej końca. Po przeczytaniu chce się przeczytać książkę jeszcze raz i usiąść z Grabażem przy piwie i jeszcze raz o tym wszystkim porozmawiać … Choć sam zainteresowany zaznacza, że ma dosyć wywiadów na najbliższe dwa lata …
 
 
***
 
Grabaż zachwyca. Zachwyca stylem, inteligencją, bystrością przekazu i specyficznego (sympatycznego) poczucia humoru. Objawia te cechy w tej książce, na płytach Pidżamy Porno i Strachów Na Lachy. Objawia też na wspomnianym na samym początku Facebooku. Nie ukrywam, że „odkrycie” przeze mnie formacji Strachy Na Lachy, samego Grabaża, a przez to i Pidżamy Porno przeszło 2 lata temu odniosło mnie na nowo do wielu życiowych kwestii. Przyjdzie ten czas, kiedy trzeba będzie o tym napisać szczegółowo.
 
Książka „Gościu” poprzez nieporozumienie, czy niedogadanie pomiędzy nim a Krzysztofem Gajdą – o którym mówił na spotkaniach Grabaż – polegające na tym, że zamiast epilogu jest jedynie zdjęcie z ostatniego koncertu Pidżamy w Jarocinie w lipcu 2010r., powoduje, że chciałoby się napisać jej dokończenie. Może uzupełnione o wypowiedzi ludzi, z którymi Grabaż się spotyka(ł), współpracował, po prostu kontaktował.
 
Warte jest też odniesienie do tekstu Marka Migalskiego, obecnie polityka PJN, który parę miesięcy temu wręcz uznawał Grabaża za swojego artystycznego mentora na swoim blogu. Po raz pierwszy zdarza mi się zapowiadać coś, co powstanie, ale przygotowuję o tym tekst, bo warto treści wyśpiewywane na płytach Pidżamy i SNL uzupełnić o doświadczenia zapisane w książce. Ale proszę o jeszcze trochę cierpliwości. Pojawi się wkrótce.
 
 
 
 
 
 fot. Grabaż z formacji Strachy Na Lachy (za serwisem dlastudenta.pl)
 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura