Na redaktora Michała Olszewskiego po raz pierwszy uwagę zwróciłem czytając Tygodnik Powszechny. Zaimponował mi człek pisaniem o ochronie środowiska, zaprzeczając durnej teorii, że chrześcijanin i prawicowiec nie może być za ekologią. Nie wiem, jak u niego z prawicowością, ale chrześcijaninem, skoro pisuje w Tygodniku, zapewne jest.
Atutem tygodnikowego pisania Michała Olszewskiego jest język – bardzo plastyczny i obrazowy. Nie inaczej jest w książce Zapiski na biletach wydanej w WAB-ie w serii terra incognita.
Jest to rewelacyjna opowieść o polskiej prowincji, a Olszewski jest rewelacyjnym obserwatorem współczesności. W formie krótkich felietonów pisze o niej w błyskotliwy sposób – i bezwzględnie szczery. Subtelnie naśmiewa się z ludzkiej głupoty, ale i wzrusza pięknymi opowieściami o kraju, który zwiedza i – jak myślę – kocha.
Jeśli kto myśli, że ciekawych obserwacji ludzkiej natury można dokonać jedynie w egzotycznych krajach, myli się potwornie. Michał Olszewski dowodzi, że egzotyka jest nieodłącznym elementem polskiego krajobrazu kulturowego. Posługuje się barwnym językiem, plastycznie oddając prowincjonalną rzeczywistość. Posługuje się językiem rozbudzającym wyobraźnię czytelnika.
Pisze niezwykle wiernie o rzeczywistości odwiedzanych miejsc. Miałem okazję w niektórych z nich bywać, więc zapewniam, że nie ma w Olszewskich opowieściach ani krzty fantazji.
Redaktor Olszewski nie gardzi ludźmi, acz kpi z głupiej tendencji ślepego naśladownictwa zachodnich wzorców – w nazwach sklepów, restauracji i zachowań.
Zachwyca się przyrodą i umie o niej pisać, posługuje się nazwami gatunków ptaków (jakoś sobie je upodobał), co jest rzadkością w tego rodzaju publicystyce. Zachwyca się bagnami, jak i przystaniami żaglowymi. Zapiski to swoistego rodzaju kronika Polski czasów przełomu – pisze co prawda o Polsce jak najbardziej współczesnej, ale pokazuje miejsca, gdzie czas jakby się zatrzymał; gdzie jeszcze niekiedy wyziera PRL; gdzie nowoczesność z trudem wciska się między brudne budynki i zaniedbane dzielnice.
Język Olszewskiego wciąga i zaprasza do odwiedzin Śląska, Warmii i Mazur, krain Polski południowo-wschodniej, ale i pogranicza polsko-niemieckiego. Zaglądamy z nim do klubów i sklepów, na dworce kolejowe i do samolotów. Michał Olszewski pisze tak, byśmy poczuli się współuczestnikami tej fascynującej podróży.
Tak, jak Grabaż z formacji Strachy Na Lachy nauczył mnie interesować się słowami, które krążące wokół nas, umiejętnie wychwytywane, tworzą piękne frazy, tak Olszewski nauczył mnie uważniej rozglądać się dookoła podczas najkrótszej nawet podróży, w najbardziej nieodległe nawet miejsce.
Dużo w tym pisaniu piękna, umowności i symbolizmu. O jeziorach pisze na przykład tak: Woda łagodna w dotyku, miękka jak pościel. Głęboko. Prawie trzydzieści lat temu ktoś fotografował mnie na tle pomostu, a teraz ja fotografuję swojego syna w tym samym miejscu. Jest upał, znowu lipiec, tylko tło nieco inne, bo minęła moda na tę plażę i nawet w największy skwar nie jest tam tak tłoczno jak kiedyś. Fotografuję i mam nadzieję, że też będzie kolekcjonował jeziora.
Że będzie brał je w dłonie i patrzył, jak roztapiają się między palcami.
Piękne, prawda?
Michał Olszewski, Zapiski na biletach, WAB 2010
Inne tematy w dziale Kultura