Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
480
BLOG

Czas się przyznać: jestem niewolnikiem nałogu...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Kultura Obserwuj notkę 15

Czas się przyznać. Nie ma co ukrywać. Ci, co mnie znają, wiedzą o tym doskonale. Jestem niewolnikiem nałogu. Trwa to od kilkudziesięciu lat. Zaczęło się w szkole podstawowej, z wiekiem wydawało się, pokonałem go, ale tata na nowo – może niechcący – tę przypadłość we mnie na nowo rozbudził.
 
Na początku z tym walczyłem, ale koniec końców przestałem. Uznałem, że nie ma sensu. Uznałem równocześnie, że trzeba się do tego otwarcie przyznać. By nie dziwić jednych i nie gorszyć innych. Jak każdy niewolnik nałogów, uważam, że nie jest on problemem, choć będą tacy, którzy uznają go za pewien kłopot. Co gorsza, wcale się tym nie wstydzę. Choć może powinienem?
 
Nie wiem, czy taki nałóg jest powodem do zrywania znajomości, ale jest pewne, że powoduje ograniczenie kręgu znajomych. Zamiast poznawać nowych ludzi, zostaję w domu i … Przez niego pewnego razu spóźniłem się na autobus. Kiedyś, dawno temu, zawaliłem jeden dzień pracy, choć na drugi zaległości nadrobiłem, no ale zawsze…
 
Z jego powodu (tego nałogu) nie chodzę wcześniej spać, ciągle mam zajęte ręce, jeśli siedzę przy internecie, to gorączkowo szukam odpowiednich stron. Gdy nie mogę zasnąć, włączam lampę i oddaję się nałogowi. Robię to w toalecie, a jeśli nikt nie widzi, to i w wannie.
 
Kurcze, jestem w nałogu czytania. Jestem czytelnikoholikiem. Od najdawniejszych lat czytam. Nałóg narodził się od intensywnego chadzania do biblioteki. Z czasem, gdy pochłonęły mnie inne zainteresowania i czytanie książek odeszło nieco na bok, do akcji wkroczył tata zachęcając mnie do czytania gazet. Twierdząc, słusznie, że trzeba wiedzieć, co w Polsce i na świecie się dzieje.
 
Czytanie to u mnie już prawie obsesja. Czytam w każdym miejscu, choć nie wszystko. Czytałem w autobusie, w tramwaju. Nie wyobrażam sobie podróży pociągiem bez książki, albo przynajmniej sterty gazet. Książki mam w samochodzie i jeśli tylko zdarzy mi się jakaś przerwa (śniadanie po drodze, wizyta na myjni, wymiana żarówek) czytam.
 
Odwiedzając Bardzo Ważne Osoby w Bardzo Ważnych Instytucjach mam świadomość, że nie zawsze będę mógł z nimi rozmawiać od razu. Wówczas czytam. Męczy mnie perspektywa bezmyślnego czekania choć pięciu minut – dlatego zawsze mam pod ręką książkę, albo wyrwane artykuły z interesujących mnie gazet. Kiedyś będąc w kawiarni, gdy okazało się, że umówiony gość spóźni się o pół godziny, wszedłem do księgarni, kupiłem książkę i zacząłem czytać, nie martwiąc się wielce tym, że spotkanie rozpocznie się później.
 
Pisałem to wcześniej, ale czytam w toalecie (podobno robi tak większość namiętnie czytających), ale najnowszym odkryciem jest lektura w wannie. Wtedy zazwyczaj biorę tygodniki, bo książki szybko wilgotnieją i się wykrzywiają. Rzecz jasna, to co powinienem robić szybko zamienia się w godzinny rytuał.
 
To prawda, że raz niezbyt mocno zaangażowałem się w pracę, bo kończyłem jakąś fascynującą lekturę. Spokojnie odrobiłem zaległości dnia następnego, ale wtedy to właśnie zorientowałem się, jak czytanie weszło mi w nawyk.
 
Przy swojej wielkiej namiętności do czytania, nie potrafię czytać w internecie. Męczy mnie czytanie dłuższych tekstów na internetowych witrynach, stąd może przeczuwam, że długo – jeśli w ogóle – nie będę klientem e-książek. Miałem kiedyś takie ustrojstwo w ręku, ale jak to młodzi mówią, dupy nie urwało.
 
Skoro, jak pisałem, czytam w przerwach w podróży, znajomy zapytał mnie, czy próbuję audio-booków? Nie… Wolę CZYTAĆ, a nie SŁUCHAĆ. Nie dlatego, żem przekorny, ale dla mnie książka to – poza tekstem – wrażenia dotykowe i zapachowe (tak, książki pachną!), to szelest kartek i cały ten rytuał związany z przerzucaniem stron i ich gładzeniem.
 
Mam świadomość, że gdyby dotarli do mnie ankieterzy badający czytelnictwo książek, tę statystykę bym sztucznie zawyżył, jako że rocznie potrafię przeczytać z piętnaście i więcej książek. Nieważne, wakacje, ferie, czy okres intensywnej pracy – musi być czas na czytanie. To żelazna zasada, której hołduję dość konsekwentnie. Tak jak dość konsekwentnie współczuję tym, co w czytaniu nie znajdują żadnej przyjemności.
 
Miły to nałóg, prawda?

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (15)

Inne tematy w dziale Kultura