Krzysztof Grabaż Grabowski z formacji Strachy Na Lachy na swoim profilu FB notuje po koncertach (i innych życiowych przygodach) swoje wrażenia. To swoistego rodzaju przedłużenie „Gościa”, a że ma człek smykałkę do pisania, to mamy do czynienia z ciekawą lekturą, z pewnością oddającą najbardziej autentyczne grabażowe emocje.
Jeden z najnowszych dotyczy koncertu na Śląsku: Rybnik… wstyd się przyznać, ale straszna bieda, dużo nawalonej gówniarzerii, dla której obojętne było co jest grane – byle był łomot. Gdyby do wentylatora wsadzić charczącą gęś i doprawić to prostym beatem – wielu by się wcale nie zorientowało. Kiedy zadedykowaliśmy Paint it black pamięci zmarłego Stopy, część ludu zaintonowała „Sto lat” [sic!]. Gdybym miał grać same takie koncerty, pewnie po 2 tygodniach zostałbym kierowcą śmieciarki.
Grabaż celnie ujął … yyy … jakby to nazwać … yyy … problem naszej kulturowej świadomości. Świadomości w ogóle. Okazuje się bowiem, że wielu uczestników kultury, tu: koncertów – wydawałoby się fanów, a więc ludzi lepiej rozumiejących przesłanie swoich ulubionych wykonawców – w ogóle nie rozumie ich przekazu. Myślę, że mamy generalny problem świadomego poruszania się w świecie kultury i odbierania jej znaczeń oraz pragnień jej uczestników.
Nie chcę w tej chwili pisać o tzw. „kulturze wysokiej” (niezbyt to mądre określenie, bo sugerujące istnienie „kultury niskiej”), ale powołam się na kilka obserwacji z koncertów grabażowej formacji. Opowieść Grabaża o rybnickim koncercie przypomniała mi inny ich koncert. Miałem swego czasu przyjemność gnać na koncert charytatywny, jaki zagrali dla Fundacji Dandy Walkera w Lesznie.
W Domu Kolejarza zebrała się miejscowa społeczność – sądząc po wyglądzie – kontrkulturowa. Poubierani w czarne koszule i koszulki, niejeden w glanach, najróżniejsze fryzury, ozdoby i zachowania. Strachy wychodzą na scenę, pod sceną zaczyna się kocioł. Skakanie, przepychanie, wrzaski. Proste porównanie nakazałoby nazwać to pogo. Ale gdzież tam! W tej nawalance uczestniczą też „poprawnie” ubrani w koszule ze sztywnymi kołnierzykami, „marmurki” i adidasy. Nie ma tu żadnej mowy o jakimkolwiek pogo. Zwykła przepychanka.
Zaczyna się Statek Piła Tango, a uważający się za „alternatywnych”, za kontrkulturę, wyciągają przed siebie ręce z ułożonymi w charakterystyczny „szatański” sposób palcami. Co ma diaboliczny znak do tej przeuroczej piosenki, nie wiedzą zapewne i ci, którzy chcą w ten sposób pokazać swój … no właśnie, co?
A może powinienem zacząć od początku, kiedy to, jeszcze przed wejściem SNL na scenę, po sali rozlega się kurwa mać, Strachy grać! Za diabła nie zrozumiem, jak to jest przychodzić na koncert swojego ulubionego zespołu i grzmieć na nich takimi przekleństwami? Kontrkultura? Gówniarzeria!
Ciężko jest być idolem we współczesnej Polsce. Rozbieżność pomiędzy tym co czują muzycy, a tym co odbierają ich fani jest niekiedy znacząca. Grabaż mówił o tym w „Gościu”, mówił w wielu wywiadach, jak obserwuje narastający zarzut „zdrady ideałów” kierowany pod jego adresem, tylko dlatego, że ogłosił zawieszenie działalności Pidżamy Porno, że zaczął grać nieco inną muzykę w ramach Strachów, a potem że zamknął forum dyskusyjne PP, gdzie – jak to ujmował – największym honorem było dokopać zespołowi.
Inną głośną sprawą jest ostatnia afera dotycząca strony internetowej Kazika. Jej autor i administrator, zażyły fan zniesmaczony rzekomymi groźbami prawników Kazika, skierował do niego list otwarty, w którym pisze o utracie zaufania i likwidacji strony. Poszło podobno o to, że Kazik wielokrotnie prosił, by skasować z tej strony reklamy, które zdaniem samego Kazika nie bardzo mu odpowiadają: podobno chodziło o reklamy podpasek, czy Radia Maryja.
Piszę „podobno”, bo w tym szale wrzasków, jaki się przetoczył przez fora internetowe nie bardzo już wiadomo o co chodzi naprawdę. „Dyskutanci” zarzucili Kazikowi, że sam zgarnia duża kasę, a nie pozwala zarabiać mniejszych pieniędzy innym. Po raz kolejny okazało się, że świat rozumiany przez artystę, nie bardzo odpowiada wizerunkowi świata fanów.
Wróćmy do Grabaża. Jest grono fanów, które uważa, że Grabaż powinien być „taki”, inni, że „taki”, a jeszcze inni, że „taki”. Grabaż nie jest jednoznaczny w tym sensie, że wymyka się prostym ocenom i niełatwo go zakwalifikować. Wszak sam uważa, że: Niczym święty Tomasz / Jestem krzywym głosem w chórze.
Jeśli więc fani wymagają od swoich idoli i ulubionych formacji zgodności z ich własnymi wyobrażeniami, to może jednak od fanów wymagać, by bardziej rozumieli to co mają im do powiedzenia ich ulubieńcy?
Inne tematy w dziale Kultura