Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
145
BLOG

Urocze niepozorne. BlondieS.

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Kultura Obserwuj notkę 0

Z książkami dołączanymi do czasopism jest zapewne tak, że uznawane są za kiepskie i nienadające się do czytania; że właśnie jedynie przez bycie dodatkiem mają szansę na zwrócenie na siebie uwagi czytelników.

 
Takie przekonanie towarzyszyło mi zakupowi jednego z najnowszych numerów „Bluszcza”, który reklamował się w poprzednim możliwością zakupienia go wraz z książką – i do wyboru miały być trzy tytuły. Pomijam już kwestię, że w jednym empiku tak naprawdę wszystkie numery tego miesięcznika są z jednym tytułem i nie ma żadnej szansy na to, by dokonać realnego wyboru. Mi przypadło kupno „Bluszcza” z niepozorną książeczką „BlondieS”, gdzie S jest stylizowane na skrót amerykańskiego dolara.
 
Nic mi nie mówiło nazwisko autorki, Ewy Gogolewskiej-Domagały, nic mi nie mówiło wydawnictwo „Papierowy Motyl”, a z 9 serwisów internetowych polecających książkę słabo znam jedynie dlastudenta.pl, a i tandetna okładka raczej odstręczała.Nie zainteresowała mnie też krótka notka na tylnej okładce o ty, że to fascynująca opowieść o dwóch Polkach, szalonych artystkach, które podróżują po świecie w celach zarobkowych, grając w ekskluzywnych hotelach
 
Książka wylądowała na półce i miała przeczekać na lepsze czasy, znaczy się gorsze dla mnie, w sensie choroba, kiedy z nudów miałbym po nią sięgnąć. Ale los chciał inaczej. Jako że stała na półce w widocznym miejscu, znaczy takim, gdzie często spoglądam na grzbiety książek, szybko się zorientowałem, że do mnie mruga: no choć, podejdź, weź i przeczytaj mnie. Wpierw mi się wydawało, że mam omamy, ale po paru dniach upewniłem się: no tak, książka do mnie mruga. No i gdy przyszedł dzień dłuższego wyjazdu służbowego sięgnąłem po tę lekką książeczką i powędrowała do podręcznej torby. Gdy jeden z wieczorów nie zapewniał zwyczajowych konferencyjnych radości, w pokoju zwaliłem się do łóżka z BlondieS i zacząłem czytać.
 
I zapadłem w nią głęboko. Niewinna opowieść jest napisana niezwykle lekkim i ciepłym językiem. Duża porcja żartobliwych zwrotów powoduje, że leniwie tocząca się opowieść o przygodach wynikających z nieporozumień, powstałych na styku różnych kultur w ogóle nie nuży. Książka jako fikcja literacka jest – jak zapewnia wydawca – oparta na wspomnieniach autorki. Dwie grające w hotelach (najróżniejszych zresztą) panie opisują swe przygody, ale stosowniej byłoby powiedzieć: rysują świat, który przemierzają i ludzi, z którymi zetknął je los. Tylko niezwykle pogodne osobowości są w stanie wszystkie je przeżyć w taki sposób, jak podano na kartkach książki. Dystans do siebie i do współtowarzyszki wędrówki spowodował, że powstała opowieść pogodna i urocza. Nie, nie ma w niej żadnych sensacyjnych wątków, no, może na samym końcu. Nie wiem też na ile można brać z niej naukę zwyczajów, jakie panują w krajach Bliskiego Wschodu. Ale jedno jest pewne: książka Ewy Gogolewskiej-Domagały operuje pięknym polskim językiem, jeśli ma to jeszcze dla kogoś jakiekolwiek znaczenie…
 
Okazuje się, że istnieje współczesna literatura, która posługuje się fikcją (dla niektórych krytyków umiejętność jej stosowania jest walorem), wciąga językiem i ma swój całościowy wątek. I bawi.
 
Po przeczytaniu po raz pierwszy nie psioczyłem na empik, że uskutecznia żenadę nie dając możliwości wyboru pomiędzy kilkoma zapowiadanymi tytułami – z pewnością sięgnąłbym po inny – a wręcz się cieszę, że byłem „skazany” na ten jeden tytuł, bo mogłem przeczytać ciekawą opowieść, która nie jest może „literaturą ambitną” (cokolwiek dzisiaj to znaczy), a ciekawą opowieścią rozrywkową.
 
Nie znam twórczości Pani Ewy Gogolewskiej-Domagały, ale myślę, że warto ją nakłaniać do dalszego pisania. Albo jeśli już ma coś nowego – do wydania. W dzisiejszych czasach dobra powieść rozrywkowa to też wielka wartość.
 
 
 
 
 
Ewa Gogolewska-Domagała, BlondieS, Wydawnictwo Papierowy Motyl, 2010.
 
blondies
 
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Kultura