Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
308
BLOG

Kowboje z TZN Xenna

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Kultura Obserwuj notkę 4

O formacji TZN Xenna po raz pierwszy usłyszałem zupełnie przypadkowo kilka miesięcy przed ubiegłorocznym festiwalem w Jarocinie. Moją uwagę zwrócił fakt, że wystąpią tam po raz pierwszy, bo edycje lat 80. XX wieku uznawali za … imprezy esbeckie. Uuuuu, kowboje – pomyślałem i zacząłem zwracać uwagę na wszelkie artykuły o tym zespole.
 
Formacja Zygzaka głęboko zapadła mi w pamięci występem w Jarocinie, kiedy zaśpiewali piosenkę „Wodzowie”. Wtedy to członkowie zespołu założyli ozdoby z piór, a na scenę wkroczyli polscy indianiści i przy dźwiękach ostrej punkowej muzyki odtańczyli indiański taniec.
 
Może bym o formacji zapomniał, ale na Facebookowej grupie „Byliśmy w Jarocinie” Zygzak zamieścił teledysk do tej piosenki – kompilację nagrań w plenerze w obrazami z tego właśnie koncertu. Gdy podziękowałem „w imieniu polskich indianistów” odezwał się na tzw. privie i tak przegadaliśmy pół nocy. Pisaliśmy sobie o indianistach (dzięki Krzysiowi odzyskałem kontakt z ludźmi, których lata nie widziałem), o muzyce, o Powstaniu Warszawskim (jest wielkim miłośnikiem tej tematyki), o życiu… Zaprosiliśmy się do znajomych i obiecaliśmy, że spotkamy się w Poznaniu.
 
Minęło pół roku, gdy miałem okazję osobiście uścisnąć dłoń Krzysztofowi Zygzakowi Chojnackiemu w poznańskim klubie U Bazyla, gdzie dali swój koncert. Przyszedłem tam w ogóle nie znając muzyki Xenny (odsłuchanie jednej płyty nie jest znajomością twórczości), przyciągany legendą formacji i chęcią poznania niezwykłego człowieka. Krzysztof Chojnacki nie zawiódł. Na „dzień dobry” podaliśmy sobie dłonie i zaczęliśmy  rozmawiać tak, jak gdybyśmy znali się od dłuższego czasu. Niezwykle serdeczny to i rozmowny człowiek.
 
Zaintrygowany tym, co usłyszałem, z cierpliwością czekałem na ich opóźniony występ (ale czy w wypadku koncertu punkowego można mówić o „spóźnieniu”?). Nie żałuję. „Wodzom” towarzyszyły „Kałasznikow”, „Powstańczy Krzyż”, „Paranoja 81”, „Ścierwo” i inne kawałki… Szalone tempo, głośna muzyka i ekspresja lidera udzielały się publiczności, która dość licznie zapełniła salę koncertową klubu. Nie będę się chwalił, że znam twórczość Xenny, bo nie znam, ale przeszło godzinny ich koncert był na tyle interesujący, że mimo nieznajomości tekstów – w przeciwieństwie do większości uczestników koncertu – czułem się dobrze. Odwykłem co prawda od widoku punków poza okresem jarocińskiego rockowiska, ale świadomość, że przebywa się w towarzystwie odmiennym od codziennie widzianych „białych kołnierzyków” tworzyła niezwykłą aurę.
 
Tłumek, który towarzyszył stolikowi z koszulkami i płytami Xenny, niezwykła serdeczność Krzysztofa Chojnackiego, który co chwila się tam kręcił i był zagadywany, dobra muzyka, której miałem okazję posłuchać (przypomnę, że TZN Xenna wydała płytę „Dziewczyny w pogo”!) świadczyły o tym, że mieliśmy do czynienia ze spotkaniem niezwykłym.
 
Ciekawostką koncertu było to, że na gitarze basowej grał tym razem „techniczny” zespołu, który akurat na początku stycznia – gdy TZN Xenna była w Poznaniu – obchodzi urodziny. Prezent urodzinowy jaki mu sprawił zespół może okazać się dobrym początkiem znakomitej kariery nowego muzyka.
 
 

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (4)

Inne tematy w dziale Kultura