Port w Świnoujściu to idelane miejsce dla shiploverów. Fot. Krzysztof Mączkowski
Port w Świnoujściu to idelane miejsce dla shiploverów. Fot. Krzysztof Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
126
BLOG

Pocztówki ze Świnoujścia [6]: Port

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Podróże Obserwuj temat Obserwuj notkę 0

Jednym z magnetycznych miejsc w Świnoujściu jest port. Tak, port. Miejsce to szczególnie sobie upodobałem podczas wszystkich wizyt w mieście i wypracowałem sobie swoistego rodzaju rytuał z nim związany.

Jak już zjadę z promu – nieważne o której godzinie – skręcam do portu, stawiam samochód między stacją Orlenu a mariną jachtową i przez kilka minut chłonę pierwsze zapachy i dźwięki Świnoujścia.

Port w Świnoujściu przyciągał małego Krzysia od małego. To tu przesiadywałem całymi dniami z aparatem fotograficznym – wpierw Smieną, potem Zenithem – i robiłem zdjęcia wszystkiemu temu co wpływało i wypływało. A było to o tyle łatwe, że tutejszy port jest na wyciągnięcie ręki. A i ruch w tamtych czasach był przeogromny.

W czasach „realnego socjalizmu” wymiana handlowa pomiędzy „krajami demokracji ludowej” w wielu przypadkach była – dziś to już wiemy – wielką fikcją, ale statków wiozących stal, zboże, węgiel bądź powietrze w świnoujskim porcie było co niemiara.

No i siedział Krzyś w porcie, chodził to tu, to tam, robił zdjęcia. Dziwię się dziś, że nikt mnie wtedy nie przymknął, wszak port Świnoujściu pełnił ważne role w militarnym systemie Układu Warszawskiego, a Sowietów tu było jak mrówków.

Tak, czy inaczej, w ten sposób łapałem „morskiego bakcyla”, który zaowocował tysiącami zdjęć statków, okrętów i innych jednostek pływających. Dziś taka miłość do statków nazywa się shiploverstem, a miłośników spraw morskich, miłośnikami statków – shiploverami. To dosyć popularna rozrywka na świecie, a i w Polsce jest ich trochę. Robią zdjęcia, kolekcjonują opisy i historie poszczególnych jednostek, informują się o wizytach ciekawych statków w polskich portach, pokazują sobie miejsca do robienia pięknych ujęć.

Port w Świnoujściu i wszystkie te wizyty były, jak sądzę, jednym z ważniejszych czynników, które o mało co doprowadziły do podjęcia decyzji o przenosinach do Świnoujścia, zamieszkania tu i zatrudnieniu się w porcie. Nic z tego ostatecznie nie wyszło, ale do spraw morskich mam ogromny sentyment i interesuje mnie wszystko, co się dzieje nad polskim morzem.

Te coroczne wizyty w Świnoujściu, w porcie i „bakcyl morski” dały mi umiejętność rozpoznawania kształtów statków i okrętów – umiejętność ta do niczego konkretnego mi się nie przydaje, ale sprawia mi satysfakcję w takich sytuacjach jak na przykład ta, kiedy w dniu wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Świnoujściu, siedząc na plaży czytałem o tym, że na pokładzie ORP „Poznań” będzie wizytował miejsce budowy gazoportu; gdy podniosłem głowę znad gazety i ujrzałem, jak okręt wypływa z portu.

Dziś ruch w porcie jest zdecydowanie mniejszy. Zdarzają się dni, kiedy nabrzeża przez długie godziny są puste. Ale port cały czas żyje. Przy jednym nabrzeżu stoją gotowe do natychmiastowej akcji holowniki, od czasu do czasu od nabrzeża Władysława odrywają się stateczki pilotów wprowadzających i wyprowadzających wielkie statki, co jakiś czas przez port w Świnoujściu przepływają mniejsze statki z i do Szczecina. Codziennie do portu w Świnoujściu zawijają promy wycieczkowe kursujące do Skandynawii.

W porcie ma się wrażenie, że Świnoujście nigdy nie zasypia. Nawet jeśli mieszkańcy śpią, w porcie tętni życie, ciągle się coś dzieje – coś płynie, przepływa, coś stuka, dudni i świeci. Ciągle coś buczy. I słychać to w całym mieście. Ten przyjemny pomruk daje Świnoujściu aurę niezwykłości.

Podobne skojarzenia miałem, gdy przyjechałem do Poznania na studia – pomruk jeżdżących cały dzień i noc tramwajów przypominał mi te odgłosy ze Świnoujścia.

Dodatkową atrakcją portu w Świnoujściu jest gazoport zbudowany na wschodnim wybrzeżu ze swoim wejściem, swoimi nabrzeżami, imponującymi zbiornikami na gaz i instalacjami do odbioru gazu ze statku.

Życie portowe przyjemnie ogląda się z wysokości latarni morskiej, najwyższej na Bałtyku. Widać nie tylko port handlowy, port wojenny, gazoport, marinę jachtową, ale widok rozpościera się daleko w morze, a także na drogę wodną między Świnoujściem a Szczecinem. Cudo.

Nie trzeba być miłośnikiem spraw morskich, czy shiploverem, by stanąć na nabrzeżu w zachwycie w momencie, gdy torem wodnym wolno posuwają się statki lub promy. Ja oglądam je co roku. I jak dotąd, po trzydziestu paru latach, wcale mi się nie znudziły…



#wakacje #Świnoujście #port #morze


Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości