Nathan Hill, Niksy, Wyd. Znak 2017
Nathan Hill, Niksy, Wyd. Znak 2017
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
200
BLOG

Każda ucieczka kończy się powrotami...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Literatura Obserwuj temat Obserwuj notkę 3

 

Do lektury tej książki zachęciło mnie wiele zapowiedzi i rozmów z autorem, publikowanych w polskich mediach. Paradoks historii polega na tym, że wszystkie one „szły” obok narracji tej książki. Albo inaczej – znalazłem w niej to, czego nie było w żadnej zapowiedzi, czego nawet nie wychwyciłem w wywiadach.

Niektóre zapowiedzi dryfowały w stronę porównań do Ameryki Trumpa, choć powstała przed nastaniem jego rządów. To prawda, można w niej znaleźć pierwiastki mentalności, jaka dziś Ameryką rządzi, ale jak na ironię, opowieść dzieje się w Ameryce rządzonej przez Demokratów, a więc skrajnego dziś przeciwieństwa amerykańskiego republikanizmu. Ale trzeba powiedzieć sobie wyraźnie, że nie ma tu prostych przerysowań w rodzaju Demokraci OK, Republikanie - be, bo w ogóle nie jest to książka o polityce. O polityce może tyle, że przedstawia ją jako jedno wielkie szambo, w którym umoczeni są i jedni, i drudzy uczestnicy amerykańskiej sceny politycznej.

Nie jest to książka o polityce, nie jest to książka o walce Dobra ze Złem, nie jest to też opowieść o dwóch wizjach Ameryki – choć wszystkie te wątki się w niej przewijają i stanowią tło dla głównej narracji. To książka o miłości i zdradzie, o zawiedzionych uczuciach i tęsknocie – tak mocno nakreślonych, że mimowolnie podzielanych przez czytającego.

To książka o ucieczkach i powrotach, o tym, że ważne są korzenie – rodzinne, związane z miejscem narodzin, dzieciństwa i dojrzewania. W tym kontekście żadna ucieczka się nie udaje, bo każda z nich na końcu żmudnej drogi kończy się … powrotami. Przy czym każdy z tych powrotów jest inny, głębszy czy płytszy, realny, czy w tylko sferze wspomnień.

Coś, co dławi i boli, to zaskakujące zdrady ideałów, które – w tych konkretnych przypadkach – budują przeświadczenie, że nic nie jest pewne – żadna idea, żadna kontestacja i żadna postawa. Rodzi się zabójcza dla swobodnego oddechu niepewność.

Niksy Nathana Hilla jest arcydziełem w tym sensie, że buduje i potęguje napięcie, które nie puszcza właściwie przez całą książkę – i trzyma długo po lekturze – choć to nie jest powieść sensacyjna. To napięcie nakazuje uważnie rozglądać się dookoła. Fenomenem Niksy jest to, że idąc szlakami życiowymi bohaterów książki czytelnik zastanawia się nad swoim życiem – swoimi wyborami, decyzjami i poglądami. Niksy zachęcają, by zajrzeć w swoje życie bardzo głęboko. I się zatrzymać.

To książka o strachu przed otwieraniem nowych życiowych drzwi, bo nie wiadomo, co za nimi odnajdziemy. Nie ma prostych recept, prostych decyzji i prostych wyborów. Nie ma pewności, czy to, co wygląda pięknie, łagodnie i wspaniale, tym pięknym, łagodnym i wspaniałym jest w rzeczywistości.

Znakomitym mottem jest to, co mówi matka głównemu bohaterowi: To, co kochasz najbardziej, kiedyś zrani cię najmocniej. I nie będzie przesady, jeśli stwierdzę, że te przeszło 850 stron jest na dobrą sprawę rozwinięciem tej myśli. Przy czym, inaczej ona brzmi przed przez lekturą książki, inaczej już po.

Czytanie książki z wyraźnie odczuwalnym smutkiem kończy się promykiem nadziei. Aż mnie skręca, by zacytować kilka ostatnich linijek tekstu, ale nie chcę psuć całego efektu. Poza tym, będą one zrozumiałe dopiero po przebrnięciu przez całą książkę.


Nathan Hill

NIKSY

Wyd. Znak

Kraków 2017

Tłum. Jerzy Kozłowski

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura