Oświadczenie premiera Mateusza Morawieckiego w odpowiedzi na prowokację rosyjskiego przywódcy zostało znakomicie sformułowane i przedstawiło we właściwych proporcjach wszystko to, co najważniejsze.
https://www.premier.gov.pl/wydarzenia/aktualnosci/oswiadczenie-prezesa-rady-ministrow-mateusza-morawieckiego-0.html
Prawdopodobnie rozwój sytuacji wymusi kolejne działania i wypowiedzi, ale mimo wściekłej agresji kłamców, polska strona ma komfort odwołania się do dobrze udokumentowanych faktów, które wypełniają historyczną prawdę.
Z satysfakcją powracam do swojej notki zamieszczonej po polskich obchodach 80-tej rocznicy początku wojny, w której wysoko oceniłem przebieg uroczystości, ale także zaapelowałem, by w przywracaniu prawdy o tamtym czasie, rocznicę agresji sowieckiej 17 września uczcić przypomnieniem wojennych i zbrodniczych działań drugiego agresora. Zwróciłem uwagę na to, że także wśród Polaków niewystarczający jest stan wiedzy o szczegółach wydarzeń związanych z tą agresją i trwającym przez blisko dwa lata wojny ścisłym współdziałaniem Hitlera i Stalina.
https://www.salon24.pl/u/krakow-broda/985596,po-1-wrzesnia-nastapi-17-wrzesnia
W zakończeniu notki zamieściłem 5 punktów, na których moim zdaniem powinna być skupiona, uwaga w szerzeniu prawdy historycznej, a w oświadczeniu Premiera wszystkie te elementy odnalazłem. Nie sądzę, by ktoś z otoczenia Premiera czytał moją notkę, więc satysfakcja ma źródło raczej w tym, że mój pogląd w ważnej sprawie wykazał potrzebę działań zbieżnych z tymi, które Premier uznał za konieczne. Tutaj akurat sam Putin stworzył warunki, by przypomnienie tego fragmentu historii przez stronę polską odbyło się w sposób naturalny, jako niezbędna reakcja na skandaliczny atak.
W przywołanym oświadczeniu, które zostało już szeroko i wielostronnie omówione, szczególnie ważne jest to, że Premier przywołał pamięć o cierpieniach, niezliczonych ofiarach, także o poświęceniu i męstwie narodu rosyjskiego, który był postawiony w tragicznej sytuacji przez własne władze pod przywództwem Stalina. To trafia w sedno problemu, jaki musi być rozważany w prognozowaniu kierunku, w jakim zapewne w odległej wciąż przyszłości Rosja pójdzie po Putinie. Jest to jednocześnie wyciągnięcie przyjaznej ręki do narodu rosyjskiego, a zarazem próba skłonienia Rosjan do głębokiego przemyślenia własnej historii i poszukania drogi do wyzwolenia się z niszczących i obezwładniających ich naród szponów cywilizacji turańskiej.
Tę przyjazną rękę pokazał już wcześniej Jarosław Kaczyński, gdy w niezwykle trudnym dla siebie czasie, 9 maja 2010 roku, zwrócił się do Rosjan z przesłaniem, by tragedia smoleńska i okazane przez naród rosyjski współczucie, zbliżyły nasze narody do siebie.
https://www.youtube.com/watch?v=wZ3EEZs39zE
W tamtym czasie był to imponujący gest, który mógł skłaniać do przemyśleń, czy możliwe jest przyjazne współistnienie i współpraca naszych narodów. Niestety, nie wiemy do jakiej części Rosjan ten gest dotarł, jakie miał oddziaływanie, ale wiemy, że prawie nikt dzisiaj do tego przesłania nie wraca. Ważny problem, jaką drogą pójdzie naród rosyjski pozostaje nadal nierozwiązany i trudny do przewidzenia.
Dawniej naiwnie myślałem, że rosnący dostęp Rosjan do prawdziwych informacji doprowadzi kiedyś do katharsis i skorzystają oni z demokratycznych możliwości odrzucenia władzy, która nie chce i nie potrafi zerwać z haniebną i tragiczną dla narodu przeszłością. Dzisiaj, po doświadczeniach z naszą demokracją, gdy tak wielu Polaków, mających wyjątkowy komfort wszechstronnego rozpoznawania dziejących się spraw, wspiera swoim głosem najbardziej zdegenerowanych reprezentantów totalnej opozycji, którzy szkodzą Polsce w każdym wymiarze, nie mam już takich złudzeń. Nie mam nawet takich oczekiwań, bo wstrząs, jakim dla wielu Rosjan musiał być upadek ZSRS, został w zasadzie zmarnowany.
W czasach jelcynowskiej smuty można było podjąć próbę odrodzenia narodowego Rosjan w oparciu o bogate dziedzictwo kultury i wykazaniu jak niszczące dla tego narodowego dziedzictwa były wszelkie, trwające już wiele dziesiątków lat działania kolejnych przywódców po 1917 roku. Kultura ma siłę jednoczącą naród, a dzięki niej naród Polski przetrwał najgorsze prześladowania i eksterminację skierowaną głównie na zniszczenie elit. Rosjanie mogą być dumni ze spadku jaki pozostawili po sobie ich wielcy poeci i pisarze, Puszkin, Lermontow, Tołstoj, Czechow, Gogol, Dostojewski, Jesienin, aż po Sołżenicyna, kompozytorzy, Czajkowski, Glinka, Musorgski, Rimski-Korsakow, Rachmaninow, Prokofjew, liczni artyści malarze począwszy od pisarza ikon Rublewa, czy wreszcie najwybitniejsi rosyjscy naukowcy. Ale cóż wspólnego z tym dziedzictwem mieli kolejno Lenin, Stalin, Chruszczow, Breżniew, a w końcu co ma wspólnego z nim Putin. Imperialne ambicje tych przywódców, realizowane przy pomocy najbardziej brutalnego barbarzyństwa określają główne cele działań, na podstawie których Rosjanie są widziani i oceniani przez świat zewnętrzny. Można jeszcze wielu omamić zaśpiewem wywodzącym się z melodyki rosyjskiego ludu, ale snujące się za nim ognie, dymy i nieludzka bezwzględność operująca kłamstwem coraz częściej otwierają oczy i przerażają.
W czasie owej jelcynowskiej smuty przez blisko dziesięć lat musiałem pojawiać się w Dubnej dwa razy w roku na kilkudniowe posiedzenia doradczego komitetu fizyki jądrowej. Pamiętam pierwszą z tych wizyt, po blisko ćwierć wieku mojej nieobecności w Dubnej, gdy dowieziono mnie z lotniska w Moskwie do hotelu, który tak dobrze znałem. Skierowałem się po schodach do wejścia, ale drogę mi zagrodziła starsza kobieta o szlachetnych rysach, ubrana w podniszczony, a dobrej jakości płaszcz i wyciągnęła rękę prosząc: „Dajtie mnie rublia na chleb”. Cos tam wysupłałem, ale byłem wstrząśnięty, bo kobieta wyglądała na skrajnie zabiedzoną, emerytowaną nauczycielkę. Potem od kolegów fizyków dowiedziałem się w jak trudnych warunkach oni wszyscy żyją, gdy jedynie uprawianie własnych, małych działek pozwala im przeżyć z rodzinami. W sumie już wtedy wiedziałem, że rządy Jelcyna, choć nam pozwoliły na uchylenie rąbków historycznej prawdy, dla Rosjan były czasem rozkradania kraju i niesłychanej korupcji, a jednocześnie wstrząsowym upokorzeniem, którego oni nie zniosą w dłuższym czasie. Wiedziałem więc, że w tej sytuacji musi nastąpić pojawienie się silnego przywódcy i długotrwałe rządy twardej ręki. Pojawił się Putin, który wcale nie miał zamiaru poprowadzić kraj tak, by optymalnie porządkować sprawy wewnątrz Rosji, wziąć w karby gospodarcze przedsięwzięcia, ukrócić korupcję i sprzyjać konsolidacji narodu w imię jego dobrej przyszłości. Bardzo wcześnie Putin wyznał, że upadek ZSRS to najgorsze nieszczęście, jakie mogło się wydarzyć i poprowadził nową politykę w stronę restauracji starego systemu. Na początku nie odważyłby się przywołać imienia Stalina, ale dzisiaj już nie waha się kojarzyć imperialne ambicje z jego spuścizną.
Przypuszczam, że sprawy mogłyby się potoczyć inaczej, gdyby spełniono wielkie życzenie św. Jana Pawła II i mógł spotkać się z Rosjanami w ich ojczyźnie. W każdym razie taka papieska wizyta mogłaby wzmocnić zrozumienie, że jest dostatecznie dużo spraw do naprawienia we własnym kraju, by nie zajmować się narzucaniem innym narodom własnej woli, zamiast realizować i rozwijać przyjazną współpracę. Zaprzepaszczono tę szansę i dzisiaj Putin, w końcówce swojej politycznej kariery, kroczy w stronę przepaści, a jest kwestią otwartą, czy całą Rosję pociągnie na jej krawędź.
W Rosji pewnie nic się nie zmieni ewolucyjnie, a zagrożona Polska wytrzyma wciąż trwającą niedojrzałość Rosjan do zmian. Nie wiem skąd przyjdzie wstrząs i kto dzierży skuteczny zapalnik, ale gdyby się coś zaczęło, to prawda o Smoleńsku odegra bardzo istotną rolę. Byłoby pięknie, gdyby prawdę o swoich przywódcach Rosjanie rozpoznali znacznie wcześniej.