Israel Katz, p.o. szefa izraelskiego MSZ, odnosząc się w niedzielę do słów przypisanych przez media izraelskie premierowi Izraela Benjaminowi Netanjahu, stwierdził: „Nasz premier wyraził się jasno. Sam jestem synem ocalonych z Holokaustu. Jak każdy Izraelczyk i Żyd mogę powiedzieć: nie zapomnimy i nie przebaczymy. Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami i - tak jak powiedział Icchak Szamir (b. premier Izraela - PAP), któremu Polacy zamordowali ojca - +Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki+”.
Wypowiedzi strony żydowskiej od wielu lat prowokują i obrażają Polaków - wywracając prawdę historyczną uwłaczają pamięci polskich ofiar, w obrzydliwy sposób lekceważą bohaterstwo i poświęcenie, które ratowało Żydom życie, demonstracyjnie ukazują zawstydzającą niezdolność do wdzięczności i jeszcze bardziej zawstydzającą skłonność do czerpania zysków z „ przemysłu zagłady”. Do niedawna Polacy milczeli, częściowo przymuszeni medialnym terrorem, częściowo uznając, że prawda sama się obroni, a Pan Bóg ją zna i to jest najważniejsze.
Ta cierpliwość Polaków powoli się wyczerpuje, bo to co jest możliwe do zniesienia przez pojedynczego człowieka, nie może być znoszone przez naród, a więc przez wspólnotę, która siłą rzeczy ponosi w szerokim wymiarze skutki zaniechania obrony. Jak zatem powinniśmy się zachować wobec tej najnowszej kulminacji żydowskich ataków i oskarżeń.
Powinniśmy z cytowanej powyżej tyrady Katza wybrać to, co w niej najważniejsze i poszukać jakiejś szczypty prawdy, która pozwoli nawiązać do faktów z tamtego czasu. Dobrze do tej roli pasuje wprost wypowiedziane oskarżenie: „ Było wielu Polaków, którzy kolaborowali z nazistami”. Wiemy, że z wielu prób obarczania narodu polskiego odpowiedzialnością i winą funkcjonują dzisiaj trzy najbardziej nośne oskarżenia, gdyż reszta się do tego tak bardzo nie kwalifikuje, jak zdemaskowana mistyfikacja „Malowany ptak” Jerzego Kosińskiego. Chodzi o proceder szmalcownictwa, zbrodnię w Jedwabnem i pogrom kielecki w 1946 roku. Nawet gdyby te przypadki dało się bez wątpienia przypisać Polakom, nikt nie mógłby ich uznać za reprezentatywne dla polskiego narodu. Tym bardziej nie wolno szafować takimi oskarżeniami, gdy prawda jest tak dalece niepewna i z tajemniczych powodów pozostaje dotąd niewyjaśniana. Jedynie szmalcownictwo, karane wyrokami śmierci przez polskie państwo podziemne, jest częściowo udokumentowane i potępione, choć jego pełnego rozmiaru i szczegółów nikt do tej pory nie ustalił. Warto wszak przywołać, że dzisiaj, w czasach stabilnego pokoju w Polsce ma miejsce ok. tysiąca zabójstw rocznie, więc domniemane, zawstydzające kilka tysięcy obrzydliwych i haniebnych aktów szmalcownictwa w czasie wojny nie jest czymś statystycznie zaskakującym, tym bardziej gdy stając się najczęściej bezpośrednią przyczyną zbrodni, samo w sobie nie było zabójstwem.
Jest jednak coś nie do końca zbadane w tragicznej historii lat okupacji, co mogło być nazwane przez ministra SZ Katza kolaboracją Polaków z nazistami. Chodzi o Polaków wyznania mojżeszowego, którzy byli polskimi obywatelami i z tej racji ich zachowanie w tamtym czasie może być formalnie włączone w rachunek sumienia Polaków. Nigdy to zachowanie nie zostało dostatecznie wyjaśnione i powiedziane, a takie zaniedbanie ewidentnie było motywowane szlachetną wstrzemięźliwością, by Żydzi sami uporali się z problemem hańby ich własnej społeczności z tamtego tragicznego czasu. Częściowo uporali się, bo jest wiele świadectw Żydów mówiących o tym bolesnym dla nich aspekcie, ale ta wiedza nie jest nagłaśniana. Konkluzje Hannah Arendt bodaj najbardziej wyraziście podsumowały wyjątkowo haniebny przyczynek samych Żydów do rozmiaru ich tragedii, ale uznanie jej słów za antysemickie wyciszyły tę prawdę.
W dzisiejszej sytuacji, w reakcji na słowa Katza i wiele innych obraźliwych oskarżeń, polscy historycy muszą naprawić to zaniedbanie, ponieważ rozmiar kłamstwa osiągnął już apogeum. Należy przyjąć rozróżnienie narzucone przez Żydów, w którym z całego grona polskich obywateli Żydów traktuje się odrębnie i skupić badanie czasu zagłady na tej części polskiej społeczności, która dotychczas wliczana była jedynie w liczbę ofiar, zwykle rozważanych przez samych Żydów jako jedyne ofiary. Badania takie musiałyby być skupione na tych wszystkich wydarzeniach i zachowaniach po 1939 roku, które pozwalają na ocenę ich szerszego wymiaru, ogarniającego społeczność Żydów tak, jak dzisiejszymi oskarżeniami opartymi na bardzo skromnych i niepewnych argumentach ogarnia się Polaków.
To jest prawo i obowiązek polskich instytucji, by wyświetlić pełną prawdę o tragicznym czasie po 1939 roku, także by ocenić zachowanie wszystkich swoich obywateli. Niech wtedy ujawni się prawda i bezpośrednie porównanie, jak zachowali się Żydzi i rdzenni Polacy w tym trudnym czasie, obejmując także tę część, która dotychczas była przemilczana. Niech każdy ma możliwość obiektywnego porównania liczb żydowskich ofiar szmalcowników z liczbami ofiar współpracy żydowskich judenratów, samorządów w gettach i policji żydowskiej z niemieckim okupantem. Niech będą także policzone polskie ofiary donosów i współpracy Żydów z NKWD, aby je włączyć do tego rozrachunku. Ważne, by był to rzetelny rachunek z prawdziwymi liczbami, a dopiero po ich zestawieniu można wyjaśniać szczegóły, okoliczności i osądzać winy. Można odnieść wrażenie, że częściowo te sprawy były badane, także w oparciu o żydowskie dokumenty i świadectwa, ale nigdy w tak kompletny sposób, by możliwe było pełne podsumowanie.
W dzisiejszym stanie kryzysu polsko-żydowskich relacji należy pójść jak najszerszą drogą prawdy i także pod kątem tych relacji podsumować cały okres powojenny w Polsce. W istocie zbrodnie UB w tym czasie, po tak straszliwym okresie okupacji i eksterminacji większości polskiej elity, były szczególnym bestialstwem, a wyznanie Rotmistrza W. Pileckiego stwierdzające, że w porównaniu z nim Auschwitz było igraszką, najbardziej wymownie obrazuje skalę tych powojennych i wciąż nieznanych światu zbrodni. Dzisiejsze próby żonglowania procentowym udziałem Żydów w tym bestialstwie są nieudolną próbą rozmywania odpowiedzialności, bo Żydzi tym resortem rządzili niepodzielnie i nic tam się nie działo bez ich woli, także bez wsparcia innych Żydów, którzy opanowali wtedy haniebną działalność sądową. Można wrzucać nazwiska Polaków, którzy brali w tym udział, ale to jest proceder podobny do generalizowania oskarżeń o szmalcownictwo – oczywiście, że tacy byli, nawet do dzisiaj ich widać. Resort UB stanowił wtedy najważniejszą część władzy w Polsce i stwierdzenie, że Żydzi w całości rządzili wtedy Polską jest o wiele bliższe prawdy, niż matactwo o ich znaczącym udziale. Jakimś symbolicznym obrazem tej prawdy jest fakt, że pomnik bohaterów getta wystawiono w 1948 roku, a nieporównanie ważniejsze upamiętnienie polskiego Powstania Warszawskiego nastąpiło dopiero w 1989 roku. Po 1968 roku, gdy dwie frakcje PRL-owskiej mafii się pokłóciły, wielu żydowskich zbrodniarzy skorzystało z okazji i wynieśli się z Polski, ale wpływ na polskie wydarzenia tych Żydów, którzy w Polsce pozostali był dalej mocno znaczący. To wszystko pozostaje do zbadania i usystematyzowania jako współczesna prawda o polsko-żydowskich relacjach. Trzeba to opisać, podsumować i na długo się rozstać.
Komentarze