Już od dawna ludzie zwracają uwagę na szczególny talent Grzegorza Schetyny w przedstawianiu swojej politycznej formacji jako bezmyślnych głupców, którym wszystko można wmówić, odwrócić i postawić na głowie, a jednocześnie zmusić, by przyjęli bez zastrzeżeń samobójczą taktykę nakazującą własnemu elektoratowi przełykanie coraz większych porcji wstydu. To zachowanie politycznego przywódcy opozycji jest tak trudno wytłumaczalne, że koncepcje uznania Schetyny za agenta PiS perfidnie wprowadzonego w szeregi opozycji stają się coraz bardziej wiarygodne.
Choć sytuacja jest całkiem odmienna, przypomina tę, której głównym bohaterem stał się Lech Wałęsa. Wybrany na prezydenta RP, gdy już podejmował decyzje, za które nie mógł wymówić się od odpowiedzialności, raz po raz zaskakiwał tych, którzy wynieśli go na najważniejszy urząd w państwie. W krótkim czasie stało się to tak trudne do wytłumaczenia, że jego wcześniejsi zwolennicy zaczęli poszukiwać drugiego dna. Dno znaleziono, w bezprzykładny sposób udokumentowano i Wałęsa został ulokowany we wstydliwym i boleśnie prawdziwym fragmencie historii. Być może Schetyna też jest takim agentem, ale bilans jego działań, którym będzie całkowite unicestwienie totalnej opozycji może być dla Polski pozytywny.
Byłem ciekaw śladów klęski ZNP w przeprowadzeniu kolejnego puczu opozycji gotowej rozwalić Polskę, by odzyskać utraconą władzę i dlatego wysłuchałem przemówienia G.Schetyny na dzisiejszej konwencji Koalicji Europejskiej w Poznaniu. Choć takiego śladu nie znalazłem, wkrótce potem wysłuchałem też przemówienia Prezesa Jarosława Kaczyńskiego na prawie równoczesnej konwencji PiS w tym samym Poznaniu. Tego nawet nie da się porównać, albo choćby zestawić, bo powiedzenie o różnicy klasy byłoby nieudaną minimalizacją odmienności wydarzeń. Takie porównanie w ogóle nie pozwoliłoby odnaleźć żadnego sensu w tym, co Schetyna mówił. Nudny swoją powtarzalnością atak na PiS, bezczelne kłamstwa i hasłowe odwracanie wniosków płynących z oglądanej rzeczywistości, wypełniło całe przesłanie mówcy i jedynie myśli o tym, jakie skojarzenia budzi ta mowa u słuchaczy, mogły urozmaicić ten kilkuminutowy spektakl.
Miałem też swoje skojarzenia. Na przykład, gdy Schetyna perorował o jaką Polskę im chodzi, powiedział też: „…o Polskę Hipolita Cegielskiego”, bo przypomniał sobie, że jest w Poznaniu. Wyobraziłem sobie wtedy scenę, która mogłaby uzupełnić „Wesele” Wyspiańskiego, gdy pojawia się duch Hipolita i mówi do Schetyny: „Co wy zrobiliście z moją Polską? Co zrobiliście z moim dziedzictwem, które Polsce pozostawiłem?”
W istocie bardzo łatwo jest agentowi tak konstruować swoje przemówienia, by kompromitować i obrzydzać siłę polityczną, którą formalnie reprezentuje. Sztuka „naszego człowieka” Schetyny polega jednak na czymś innym, na czymś, co może prawdziwie imponować. Otóż ja nie wiem jak on to robi, ale jest skuteczny, bo słuchacze bez zażenowania przyjmują takie tezy i słowa, przerywają je burzliwymi oklaskami, a ci siedzący w pierwszym rzędzie nawet nie ukrywają swych twarzy.
Mimo zaawansowanego wieku nie miałem żadnych doświadczeń z okresu zebrań ZMP, ale z opowiadań starszych kolegów wiem, że tak to mniej więcej wyglądało, a najpotworniejsze bzdury nagradzane były rzęsistymi brawami. Kosiniak-Kamysz zapewne nie zna tych spektakli nawet z opowiadań, dlatego oklaskiwał Schetynę bardzo entuzjastycznie. Widziałem też marszałka Zycha, a on mógł stare czasy pamiętać, nie klaskał, a nawet wydawał się być zakłopotany. Najbardziej żywiołowo klaskała premier Kopacz, nazwana wcześniej przez Schetynę „politykiem wielkiego formatu”. Myślę, że akurat ona, gdy już skończy się dla nas ten „dolegliwy czas”, zostanie skierowana do przekopania Mierzei Wiślanej, ze względu na różne niecodzienne okoliczności z nią związane. Jeśli dołączy do niej Kidawa-Błońska to przekop może zostać wykonany „siłami natury”.
Jestem emerytowanym profesorem w dziedzinie fizyki jądrowej. Zawsze występuję pod własnym nazwiskiem.
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Polityka