Fragment z Ewangelii (J 6, 16-21)
Jesteś jak uspokajający sen wśród gwałtownych wiatrów nocy, tak że chcę Cię złapać i nie puścić. Chciałbym by było to możliwe, by było możliwe przytulenie się do Ciebie, i żeby to trwało wieczność. Ale to nie jest możliwe, choćby dlatego, że gdy poczuję się pewniej na swoich nogach, prawie od razu przechodzę do ataku na życie. Chcę je zdobyć, opanować .realizować po swojemu bez względu na to, że pełno w tym pychy i egoizmu. I tak do kolejnej nocy, kolejnego zmroku. Do momentu, w którym upadnę, do momentu, w którym zgrzeszę, przez co poczuję się jak na rozkołysanej łodzi.
Wtedy znowu przychodzisz po wzburzonej wodzie, wśród wichru i mówisz: "To Ja jestem, nie bój się". Od początku do końca mojego życia będę dzieckiem Boga, tak jak każdy człowiek. Z dziecka mogę stać się dojrzały, czy może bardziej stawać się coraz bardziej i bardziej. Szczerość, uczciwość, otwartość na prawdę, a i na miłość z przebaczeniem. Wobec innych, a może przede wszystkim wobec siebie. Bo jeśli już umrzeć, to umrzeć w prawdzie i w Prawdzie zmartwychwstać.