Kultura Liberalna Kultura Liberalna
102
BLOG

Zawsze byliśmy suwerenni

Kultura Liberalna Kultura Liberalna Rząd Obserwuj temat Obserwuj notkę 0
„Kiedy ktoś twierdzi, że dzisiejsza polityka gospodarcza jest suwerenna, to należałoby wyciągnąć wniosek, że poprzednia była niesuwerenna. Czy w tym domniemanym zarzucie o rzekomy brak suwerenności chodzi o to, że polska gospodarka była pod dyktatem obcych mocarstw?! Nie widziałem żadnych przejawów braku suwerenności w polskiej polityce gospodarczej po 1989 r.”.

Łukasz Pawłowski: Mateusz Morawiecki podczas ostatniego, lipcowego kongresu PiS-u powiedział, że „przez półtora roku rząd PiS-u dokonał wielkiego skoku gospodarczego, zrealizował obietnice, zmniejszył nierówności i może prowadzić własną, suwerenną politykę gospodarczą”. Czy pan widzi w danych ekonomicznych potwierdzenie tych słów?

Jerzy Osiatyński: Stopa wzrostu PKB jest mniej więcej podobna do tej w poprzednim okresie, więc o jakościowym skoku trudno mówić. Jeżeli chodzi o czynniki wzrostu PKB – czyli wzrost zatrudnienia i wzrost wydajności pracy – to należy je badać w długim okresie. Wzrost zatrudnienia będzie determinowany przez demografię i zdolności absorpcji siły roboczej z zewnątrz, głównie z Ukrainy, Rosji i Białorusi. W demografii o skutkach polityki można mówić dopiero po upływie czasu równego wielokrotności cykli wyborczych. Co do absorpcji – żadnych spektakularnych zmian nie widzę ani się ich nie spodziewam. Pozostaje wzrost wydajności, ale Polska nie jest w pierwszej linii krajów przyczyniających się do postępu technologicznego, tylko w grupie krajów imitujących.

Ale absorpcja myśli technicznej i wynalazków odbywa się przez inwestycje prywatne. A te od polityki zależą. I mimo oczekiwań ciągle nie rosną.

Czy to znaczy, że nic się nie zmieniło?

Niewątpliwym sukcesem rządu jest poprawa sytuacji w finansach publicznych, głównie poprzez poprawę ściągalności wpływów podatkowych, choć nie aż tej wielkości, o jakiej mówi wicepremier Morawiecki. Trzeba też uczciwie przyznać, że część projektów zmian ustaw poprawiających ściągalność VAT-u była przygotowana jeszcze przez ministra Szałamachę, wiceministra Macieja Grabowskiego, którzy zresztą blisko współpracowali ze specjalnym zespołem działającym przy prezydencie Komorowskim. Pod kierunkiem ministra Dziekońskiego pracowali w nim byli ministrowie od podatków – Irena Ożóg i Jarosław Neneman. Zasługą tego rządu jest wykorzystanie tych projektów i dodanie nowych rozwiązań. Politycy lubią zaznaczać swoją odrębność i wyjątkowość, ale z perspektywy merytorycznej widzę w tych zmianach sporo ciągłości.

Wspomniał pan o poprawie ściągalności VAT-u. Wśród ekonomistów nie ma zgody co do wyjaśnienia przyczyn tego zjawiska. Kiedy rozmawiałem z prof. Joanną Tyrowicz, usłyszałem, że wyższe wpływy z VAT-u mogą wynikać po prostu ze wzrostu konsumpcji. Z kolei prof. Jerzy Hausner w „Gazecie Wyborczej” mówił, że „mamy teraz trzy miesiące wyjątkowo dobre, jeżeli chodzi o ściągalność VAT-u. Wiemy jednak, że to efekt zmiany regulacyjnej, która odebrała firmom możliwość rozliczania podatku raz na kwartał. Skrócono go do miesiąca. Jednocześnie wydłużono okres zwrotu podatku. W budżecie są więc dodatkowe pieniądze z wcześniejszych wpłat i te, których jeszcze nie zwrócono. Mamy nadwyżkę, ale pozorną”. Zdaniem prof. Hausnera „to operacja księgowa”.

Te wszystkie czynniki można rozdzielić i oszacować. VAT jest podatkiem od sprzedaży, więc jego zmiany są funkcją tempa wzrostu sprzedaży. Na ogół zmiany wpływów z VAT-u wiążemy ze wzrostem PKB. Im większe jest PKB, tym więcej jest VAT-u. Jeżeli nie zmienia się bardzo struktura sprzedaży – bo różne są stawki na różne produkty – to znając relację wpływów z VAT-u do PKB i wzrost PKB, można oszacować przyrost VAT-u z tego tytułu. Nie wchodząc w szczegóły, można też oszacować efekty zmian związanych ze zwrotami podatku VAT. Po potrąceniu tych szacunków od kwoty dodatkowych wpływów z VAT-u, pozostaje około 6 mld złotych. To dużo. O mniejszych kwotach myśleliśmy kilka lat temu, więc tym bardziej trzeba się cieszyć z tego sukcesu.

Ponadto, kiedy rośnie zatrudnienie i płace, większe są też wpływy z podatku od dochodów osobistych, rosną składki na ubezpieczenia, wobec czego dopłaty do funduszów ubezpieczeniowych z budżetu są odpowiednio mniejsze.

To efekt polityki rządu?

Do pewnego stopnia tak. Ale główną przyczyną jest dobra koniunktura w Polsce i na świecie. W Polsce jest ona dodatkowo skutkiem programu 500+ i tu autorstwo nie budzi wątpliwości. Natomiast jak długo utrzyma się koniunktura na świecie, trudno powiedzieć. Według różnych opinii, w Stanach Zjednoczonych można spodziewać się jej osłabienia najdalej w ciągu roku. To wpłynie na koniunkturę światową i dalej – na sytuację w Polsce.

Wicepremier Morawiecki powiedział też, że rząd może wreszcie prowadzić „suwerenną politykę gospodarczą”. Jak pan rozumie to pojęcie? Polska jest członkiem Unii Europejskiej i choćby z tego powodu nie możemy samodzielnie negocjować umów handlowych. Szczerze mówiąc, nie rozumiem, co to znaczy, że nagle staliśmy się „gospodarczo suwerenni”.

Podzielam pana niezrozumienie. Możemy mówić o kraju z suwerennym lub niesuwerennym pieniądzem, kiedy jakiś kraj ma własną walutę, nad którą panuje i w której emituje własne obligacje skarbowe. To nas odróżnia od krajów strefy euro. Ale kiedy ktoś twierdzi, że dzisiejsza polityka gospodarcza jest suwerenna, to należałoby wyciągnąć wniosek, ze poprzednia była niesuwerenna.

Była?

Trzeba by najpierw zdefiniować pojęcie suwerenności. Przy dzisiejszych globalnych powiązaniach gospodarczych żaden kraj nie jest w pełni suwerenny. Ale czy w tym domniemanym zarzucie o rzekomym braku suwerenności chodzi o to, że polska gospodarka była pod dyktatem obcych mocarstw?! Nie widziałem żadnych takich przejawów braku suwerenności w polskiej polityce gospodarczej po 1989 r. Można powiedzieć, że nie mieliśmy pełnej swobody w podejmowaniu decyzji gospodarczych. Ale tak być musi, kiedy ma pan do czynienia z krajem, który nie ma środków na zapłacenie za import leków czy podstawowych produktów, niezbędnych do funkcjonowania gospodarki, nie obsługuje długu i jest de facto niewypłacalny. Taka sytuacja miała miejsce w rządzie Tadeusza Mazowieckiego. Podejmowaliśmy więc decyzje, ale byliśmy ograniczeni konkretnymi warunkami.

W sprawach dotyczących pakietu Balcerowicza byliśmy suwerenni. Ten pakiet szedł przecież dalej, niż doradzał to wówczas Fundusz Walutowy czy Bank Światowy. Można nam zarzucać, że popełniliśmy błędy, które wynikały albo z niedostatecznej wiedzy, albo z tego, że byliśmy zaczadzeni ideologią dominującą wtedy w Banku Światowym i w krajach udzielających nam pomocy. Ale mimo wszystko to były nasze decyzje i nasza suwerenna polityka.

Mówi pan, że obszarem suwerenności może być posiadanie własnej waluty. Pan był przeciwnikiem wstępowania do strefy euro. Lecz w ostatnim wywiadzie dla tygodnika „Polityka” mówił pan, że jest gotów zweryfikować tę opinię. Proszę wyjaśnić swoje aktualne stanowisko.

Często używa się argumentów, że Polska w Unii musi być w tzw. grupie decyzyjnej, siedzieć przy stole, przy którym zapadają decyzje. To zaś jest niemożliwe, jeśli pozostaje się poza strefą euro. Po 2007 r. pytałem entuzjastów wejścia do strefy euro: czy przy tym stole decyzyjnym chcecie siedzieć na krześle Grecji czy Hiszpanii? Ile te kraje miały wtedy do powiedzenia? Nie chodzi o to, aby tam siedzieć, tylko aby mieć na tyle konkurencyjną gospodarkę, żeby trzeba się było z nami liczyć.

Do tego nie jest koniecznie takie PKB na głowę, jakie mają najwyżej rozwinięte kraje, chociaż oczywiście każdy by chciał, żeby tak było. Chodzi o to, żeby twoja dynamika gospodarcza i konkurencyjność w stosunku do krajów, do których eksportujesz, pozwoliła utrzymać równowagę w bilansie płatniczym i równowagę na rynku wewnętrznym, tak żeby nie generować procesów inflacyjnych. To jest podstawowa sprawa. Dziś konkurujemy przede wszystkim niskimi płacami – w całym OECD Polska ma drugie czy trzecie najniższe płace na jednostkę produkcji. Ale co się stanie, kiedy te jednostkowe koszty płac będą rosnąć w stosunku do konkurencji?

Gospodarka się skurczy?

Cały wywiad TUTAJ

Jerzy Osiatyński

profesor nauk ekonomicznych, Instytut Nauk Ekonomicznych PAN. Były poseł, minister – szef Centralnego Urzędu Planowania w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, minister finansów w rządzie Hanny Suchockiej, członek Narodowej Rady Rozwoju przy prezydencie Lechu Kaczyńskim, doradca ds. ekonomicznych prezydenta Bronisława Komorowskiego. Od 2013 r. członek Rady Polityki Pieniężnej.

Łukasz Pawłowski

sekretarz redakcji „Kultury Liberalnej".

"Kultura Liberalna" to polityczno-kulturalny tygodnik internetowy, współtworzony przez naukowców, doktorantów, artystów i dziennikarzy. Pełna wersja na stronie: www.kulturaliberalna.pl

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka