Kolonia. Miasto w Niemczech, nad którym górują wieże pięknej katedry; w 1945 r., po bombardowaniu górowały jeszcze bardziej.
Ale to też miasto, w którym 30 lat później Keith Jarrett zagrał koncert, będący solowa improwizacją na fortepianie. Jedną z wielu setek, które zagrał i jedną z dziesiątek, które zostały utrwalone i wydane. Ale to właśnie ten koncert jest najsłynniejszy i najlepiej się sprzedający; mowa jest o 3,5 mln sprzedanych do dnia dzisiejszego egzemplarzy... Sam muzyk niespecjalnie go ceni, ale to słuchacze tak zdecydowali i wciąż decydują.
Dlaczego tak się stało? Nie wiadomo; pewnie wpływ na to miał fakt, że wówczas była to nowatorska forma muzyczna - niewielu ją uprawiało. A na takim poziomie, z taką intensywnością i w takiej skali tylko Jarrett.
Ale ja uważam, że specyficzna atmosfera, splot wydarzeń towarzyszące organizacji tego wydarzenia oraz osoby za to odpowiedzialne stworzyły swoiste genius loci, które unosi się nad tą muzyką i powoduje, że tylu ludzi chce z tym własnie dziełem obcować.
W początkowych scenach filmu przenosimy się do Kaplicy Sykstyńskiej, gdzie oglądamy sklepienie od dołu, a narrator wspomina o ciężko pracującym na wysokim rusztowaniu, Michale Aniele i o wyobrażeniu sobie tej sytuacji; następnie puentuje: to nie jest film o koncercie kolońskim, to jest film o rusztowaniu.
I jest to film o intensywnym życiu i realizacji marzeń. Z przyjemnością patrzyłem na przygodę, w którą ruszyła młoda dziewczyna. Przygodę momentami niebezpieczną, ale która doprowadziła ją do udziału w tym przedsięwzięciu.
Oczywistym jest, że jako miłośnik twórczości Jarretta mogę mieć inne inne podejście do tego filmu. Całą otoczkę organizacji znałem od lat, a do tego czuję z różnych powodów więź z tą dziewczyną. Powiem tak - po obejrzeniu zwiastuna szedłem do kina sceptyczny, by nie rzec - uprzedzony. Wyszedłem bardzo ukontentowany i nie byłem w tym odosobniony - ludzie, dla których Jarrett był wręcz anonimowy (są tacy) podzielali moje wrażenia. Dlatego pozwalam sobie z czystym sumieniem polecić wybranie się do kina na ten tytuł.
Oczywiście nie wszystko co na ekranie, było tym, co wydarzyło się w rzeczywistości - należy pamiętać, że jest to film fabularny. Opowiedziany ze swadą i humorem; tam gdzie trzeba poważny, ale z dystansem. Dla nieznających się na rzeczy wprowadzono elementy dydaktyczne - nienachalnie i zabawnie.
Nie wszystkim będzie dane, zrobić coś takiego jak ta dziewczyna; i bardzo dobrze - jeszcze by tego brakowało... Tak samo jak nie każdemu muzykowi będzie dane być Keithem.
Inne tematy w dziale Kultura